W sieci

Péter Esterházy: WYDANIE POPRAWIONE

Ktoś postanawia obejrzeć swoje dossier założone przez komunistyczną policję polityczną. Składa podanie, w wyznaczonym dniu przychodzi do siedziby instytucji gromadzącej tajne archiwa, siada za biurkiem. Gdy otwiera pierwszą z podsuniętych mu teczek z meldunkami pewnego agenta, od razu rozpoznaje pismo swego ojca...To historia prawdziwa, jej bohaterami są Péter Esterházy, wybitny pisarz, i jego ojciec Mátyás Esterházy, potomkowie sławnego rodu węgierskiego. Opisana scena rozegrała się 28 stycznia 2000 roku; dwa tygodnie wcześniej Péter Esterházy ukończył "Harmonię caelestis", powieść osnutą wokół dziejów rodziny, gdzie postacią centralną uczynił właśnie ojca, mitycznego i realnego zarazem. Teraz musiał się uporać z nową wiedzą nie tylko jako człowiek, ale także jako pisarz. W dodatku ojciec od dwóch lat już nie żył, pozostawało tylko jednostronne świadectwo teczek.

Kolejne miesiące Péter Esterházy przepisywał meldunki agenta o pseudonimie "Csanádi" i raporty oficerów, którzy go prowadzili, na gorąco je komentując. Kolejne dwie warstwy notatek i komentarzy przyrosły podczas porządkowania zebranego materiału w 2001 i 2002 r. Studiowanie teczek zbiegło się z czytaniem szczotek korektowych "Harmonii..."; pewne jej partie nabrały teraz dla autora nowego znaczenia. Powstała złożona struktura, w której fragmenty dokumentów i cytaty z "Harmonii..." wyróżniono czerwonym drukiem, a późniejsze komentarze ujęto w dwa rodzaje nawiasów.

"Wydanie poprawione" to przede wszystkim książka o synu, któremu - jak w greckiej tragedii - nagle ujawniona tajemnica z przeszłości nie tylko niszczy wizerunek ojca, ale i burzy dotychczasowy obraz własnej biografii. Czy w ogóle zostałby pisarzem, wiedząc to, co wie dzisiaj, pozbawiony dającego siłę poczucia wewnętrznej wolności, które - paradoksalnie - właśnie ojcu zawdzięczał? Przyjaciele rodziny dziękują mu za pomnik, jaki wystawił ojcu w "Harmonii..." - on tymczasem już wie, jak potężną ten pomnik ma rysę. Podejmie próbę uporania się ze swoim dramatem na polu literatury, bliskiej dokumentowi, choć niewyzbytej cech postmodernistycznej gry.

Mátyás Esterházy rozpoczął współpracę ze "służbami" na początku 1957 r., wkrótce po upadku rewolucji węgierskiej. Jak go do tego zmuszono - nie wiadomo, mocodawcy długo nie byli zadowoleni z jego meldunków, potem zaczął wykazywać więcej inicjatywy. Podwójne życie wpędziło go jednak w alkoholizm, przeżył załamanie psychiczne. Współpraca zakończyła się w marcu 1980. Syn śledzi jej przebieg szarpany sprzecznymi emocjami, od współczucia do pogardy, które notuje z bezlitosną, ekshibicjonistyczną szczerością; znakiem dystansu jest bodaj tylko system skrótowego zapisu własnych reakcji ("ł" - łzy, "ż" - żal nad sobą...). W kolejnych warstwach komentarzy dystans się zwiększa, wprowadzone zostaje tło historyczne, w tym porażająca kronika wieloletnich represji wobec uczestników rewolucji, wyroków i egzekucji, ciemna strona kadarowskiej stabilizacji. Pojawia się też wymiar religijny, pojęcie grzechu i cierpienia.

Znakomita literacko jest scena wędrówki narratora szlakiem budapeszteńskich lokali, w których Mátyás Esterházy spotykał się z oficerami bezpieki. Wędrówka znacząca - odbywa się w Wielki Piątek. Po historycznym przełomie miasto uległo przemianie i świat tamtych kawiarń, barów czy restauracji zniknął, jakby zszedł do podziemia. Trwa teraz zamknięty w teczkach, jako tło sieci nieustannie snutych przez tajne służby. Ojciec narratora, schwytany w taką sieć, staje się jej współtwórcą, nie zawsze nawet świadomym. Nazwał kogoś lojalnym obywatelem? Skoro "hrabia" kogoś chwali, ten ktoś staje się automatycznie podejrzany - uważają esbecy.

"Nie dać się skusić temu tekstowi - notuje Péter Esterházy na jednej z pierwszych stron. - Opublikować go nie z próżności". Lektura "Wydania..." nie jest łatwa, wywołuje chwilami uczucia ambiwalentne, znakomita tłumaczka Teresa Worowska przyznaje, że niektóre zdania budziły jej wewnętrzny protest. To jednak książka ważna, nie tylko jako głos w dyskusji o rozliczeniu komunistycznej przeszłości. (Czytelnik, Warszawa 2008, ss. 328. Przekład i posłowie Teresa Worowska).

LEKTOR

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2008