Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
“Czy nie uważa Pan, że jestem anomalią natury?" - spytał mnie, gdy skończył 91. rok życia. A ja myślałem, że jest jak potężny dąb litewski, szumiący poezją. Jego myśl, wsparta pamięcią, jakiej nigdy nie spotkałem u nikogo, coraz częściej starała się przeniknąć istotę życia i choroby, a także śmierci. Zdawała się nie spoczywać wcale, poza snem, czasem z winy choroby trwającym dłużej. Kilka miesięcy temu, budząc się i przeskakując z miejsca w świat świadomości, stwierdził z lekkim wyrzutem: “Nie powiedział mi Pan, jak było w Wilnie". Zdumiony jego pamięcią, zdałem krótkie sprawozdanie z mojej pierwszej wyprawy na Litwę. A On, wracając do Wilna, z uśmiechem w oczach, powiedział: “To magiczne, magiczne miasto".
Raz, po kilku dniach głębokiej nieprzytomności, gdy tylko odzyskał świadomość, podziękował krótko i powiedział z miejsca: “Trzeba koniecznie napisać nową książkę, o umieraniu i o śmierci". “Jakiś współczesny, przeniesiony ze średniowiecza poradnik Ars moriendi? - spytałem. - Czy ktoś chciałby to czytać?". Nie miał co do tego wątpliwości. Wiedział już, że nie zdąży z tą książką sam. Uważał zresztą, że powinien to zrobić lekarz. Przedstawić, jak przechodzimy tę ostatnią próbę, opisać mechanizmy umierania, sposoby, jakimi śmierć dobiera się do nas i dokonuje swego. “Pan Profesor nie był wśród nas przez długie cztery dni - zapytałem wtedy. - Czy coś z tego pozostało w Pańskiej pamięci?". “Naturalnie" - odpowiedział, jakby chodziło o rzecz oczywistą. I dorzucił kilka zdań. Wysłuchałem wielu opowiadań chorych reanimowanych z śmierci klinicznej czy wychodzących z śpiączki - i zawsze odnosiłem się do nich nadzwyczaj sceptycznie. Tym razem miałem wrażenie, że słyszę prawdziwą historię od kogoś obdarzonego fenomenalną pamięcią. Historię o tym, jak może być za brzegiem.
Andrzej Szczeklik jest lekarzem, autorem książki “Katharsis". W ostatnich latach opiekował się zdrowiem Czesława Miłosza.