Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W miniony piątek – gdy członkowie ławy przysięgłych zastanawiali się jeszcze nad werdyktem w procesie Paula Manaforta, b. szefa sztabu wyborczego Donalda Trumpa – prezydent USA stanął w obronie oskarżonego, nazywając proces „smutnym dla naszego kraju”. Odmówił też odpowiedzi na pytanie, czy zdecyduje się na ewentualne ułaskawienie dawnego współpracownika. Robert Mueller, specjalny prokurator nadzorujący śledztwo w sprawie ingerencji Kremla w wybory w 2016 r., oskarżył Manaforta o oszustwa podatkowe i bankowe. Emocje wokół pierwszego procesu tego śledztwa były ogromne. Sędzia T.S. Ellis powiedział, że otrzymywał pogróżki i jest pod stałą ochroną służb federalnych. Odmówił ujawnienia nazwisk przysięgłych, twierdząc, że boi się o ich „spokój i bezpieczeństwo”.
Wyrok w tym procesie (miał zostać ogłoszony po zamknięciu tego numeru) wywrze wpływ na dalsze losy dochodzenia. Uniewinnienie wzmocni krytyków Muellera i da im amunicję w ich próbach zakończenia śledztwa. Z kolei wyrok skazujący umożliwi wywarcie większego nacisku na 69-letniego Manaforta, by zaczął współpracę z FBI. Może też otworzyć drogę do poważnego kryzysu – jeśli prezydent zdecyduje się na ułaskawienie.©