Ładowanie...
Ukraińskie groby na krakowskich Rakowicach
Ukraińskie groby na krakowskich Rakowicach
W ostatnim numerze tygodnika „Nasze Słowo” (wydawanego przez Związek Ukraińców w Polsce) ukazał się tekst historyka Eugeniusza Misiło, informujący o „odkryciu mogił więźniów Jaworzna” na krakowskim cmentarzu Rakowickim. Opublikowany także na stronie internetowej pisma, wywołał (sądząc po reakcjach na Facebooku) poruszenie w społeczności ukraińskiej w Polsce; odnotowano go też na Ukrainie.
Chodzi o 49 Ukraińców z obozu w Jaworznie (trafiali tam podejrzani o członkostwo w UPA, wcześniej ujęci w czasie akcji „Wisła”), którzy w 1947 r. zostali skazani na śmierć i straceni; kolejnych kilku zmarło w krakowskim areszcie. Komunistyczny sąd wojskowy w Krakowie skazał ich za działalność w UPA lub współpracę z nią (np. przechowywanie broni, organizowanie żywności). Ciała chowano anonimowo na Rakowicach, tak jak członków polskiego podziemia.
Obiektywnie trudno tu mówić o odkryciu: miejsca pochówku osób straconych wtedy w Krakowie (i Polaków i Ukraińców) są znane od 2012 r., gdy historyk z krakowskiego IPN Marcin Kasprzycki odnalazł księgi cmentarne (wcześniej uchodziły za zaginione) i opisał je w „Zeszytach Historycznych WiN”. Jednak uznajmy, że subiektywnie, dla społeczności ukraińskiej – w tym dla rodzin, które szukały do dziś grobów bliskich – to odkrycie: wcześniej o tym nie wiedzieli.
W komentarzu do tej publikacji, redakcja „Naszego Słowa” podnosi kwestię ekshumacji i ponownego pochówku szczątków, zaznaczając, że sprawa dotyczy nie tylko mniejszości ukraińskiej w Polsce, ale też państwa ukraińskiego. Czytamy: „Gdy temat pochówku polskich ofiar na Wołyniu jest omawiany na szczeblu międzynarodowym, jest wyjątkowa okazja, by postawić na porządku dziennym kwestię godnego upamiętnienia także ofiar akcji »Wisła«”. Jest tu więc konkretne oczekiwanie – i jest wskazanie na kontekst: decyzję nowych władz w Kijowie, by zaprzestać trwającej od 2017 r. blokady polskich ekshumacji.
Co teraz? Być może sprawa ukraińskich pochówków na Rakowicach to okazja, aby wszystkie strony wykazały dobrą wolę. Jak? Najpierw warto sięgnąć do polsko-ukraińskiej umowy z 1994 r. o „ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji komunistycznych”. Dokument ten określa zasady, co do których chyba wszyscy nadal się zgadzają. Do ustalenia są szczegóły – i tu dyskusja zapewne nie będzie łatwa, skoro strona ukraińska w ludziach pochowanych na Rakowicach będzie widzieć ofiary komunistycznych represji, a polska – członków zbrodniczej armii. Dyskusji pewnie nie ułatwi i to, że nawet jeśli zachowały się akta tych ludzi, trudno będzie dziś ocenić (znając metody śledcze), czy ktoś z nich był winny zbrodni (a tym bardziej, czy zasłużył na śmierć). Być może w ogóle nie ma sensu wchodzić w dyskusję nad ich winą, skoro nigdy nie doprowadzi do konsensu.
Umowa z 1994 r. nie regulowała kwestii kluczowej (jak się potem okazało), nie tylko w kontekście Rakowic: jak konkretnie mogą wyglądać stawiane dziś mogiły, w tym ponowne pochówki – ukraińskie w Polsce i polskie na Ukrainie – od strony ich przesłania (tj. treści na pomnikach nagrobnych), tak aby były akceptowalne dla drugiej strony. Udało się to w relacjach z Niemcami: w oparciu o umowę polsko-niemiecką, swoje cmentarze mają dziś w Polsce żołnierze niemieccy (wśród nich członkowie organizacji uznanych za zbrodnicze).
To zatem rzecz do negocjacji.
Czytaj także: Tadeusz A. Olszański: Akcja "Wisła". 70 lat później
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]