Mogiła pod śmietnikiem

W latach 1945–1955 komunistyczne sądy w Krakowie skazały na śmierć kilkaset osób. Zamordowanych chowano w anonimowych grobach. Jest szansa, że uda się je odnaleźć. Oto zapis historycznego śledztwa.

25.02.2013

Czyta się kilka minut

Grób ks. Władysława Gurgacza na krakowskim Cmentarzu Rakowickim; ks. Gurgacz, partyzancki kapelan, jest jedną z niewielu ofiar komunistów, których miejsce pochówku jest znane.  / Fot. Filip Musiał
Grób ks. Władysława Gurgacza na krakowskim Cmentarzu Rakowickim; ks. Gurgacz, partyzancki kapelan, jest jedną z niewielu ofiar komunistów, których miejsce pochówku jest znane. / Fot. Filip Musiał

Obszerna sala Sądu Okręgowego, w zabytkowej kamienicy przy ulicy Senackiej w Krakowie, była szczelnie wypełniona. Światło wpadające przez okna na czołowej ścianie sali, za stołem sędziowskim oświetlało stojący na stole duży, drewniany krzyż. „Józefowi Ostafinowi wymierza się jako karę łączną – karę śmierci” – mówił z naciskiem Romuald Klimowiecki, przewodniczący składu sądzącego, ubrany w mundur „ludowego” Wojska Polskiego. Po jego lewej ręce, na ławie oskarżonych, cisnęło się siedemnastu mężczyzn. Kilku już wcześniej usłyszało ten sam wymiar kary.

Z ław dla dziennikarzy, ustawionych naprzeciw stołu sędziowskiego, błyskały flesze lamp. Za plecami reporterów, odgrodzona barierą, tłoczyła się publiczność. Pod ścianami stali żołnierze z przewieszonymi przez pierś pepeszami.

Było późne lato 1947 r. Komuniści stabilizowali władzę w „ludowej” Polsce. Od sfałszowanych wyborów do Sejmu minęło kilka miesięcy. Podziemie zostało rozbite, nie licząc mniejszych oddziałów niemogących już zagrozić uzurpatorskim władzom. Jawna opozycja spychana była do narożnika.

Przeprowadzana w Krakowie pokazowa rozprawa przeciw działaczom Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego stanowiła istotny element kampanii wymierzonej w PSL, partię Stanisława Mikołajczyka. To po ogłoszeniu wyroku w „procesie krakowskim” pętla wokół lidera ludowców zacieśniła się tak bardzo, że zdecydował się na potajemną ucieczkę z kraju.

ŻOŁNIERZ, NAUCZYCIEL, POLITYK

Józef Ostafin był politycznym doradcą Franciszka Niepokólczyckiego, prezesa II Zarządu Głównego WiN. Gdy komuniści wydawali na niego wyrok, miał 53 lata i niezwykle bogaty dorobek życiowy. Urodzony w Sułkowicach koło Myślenic, już w czasie nauki w gimnazjum działał w skautingu i „Zarzewiu” – młodzieżowej organizacji niepodległościowej, działającej także w Galicji pod zaborem austriackim i organizującej tzw. drużyny strzeleckie (po 1914 r. kadrową bazę Legionów Polskich). Za przeprowadzaną na Spiszu i Orawie akcję uświadamiającą wśród ludności polskiej aresztowały go władze zaborcze.

Gdy w 1914 r. wybuchła I wojna światowa, 20-letni Ostafin ochotniczo wstąpił do Legionów. Szlak bojowy prowadził go przez Karpaty, Bukowinę i Besarabię po Wołyń. Po kryzysie przysięgowym w 1917 r. działał w podziemnej Polskiej Organizacji Wojskowej, następnie walczył w wojnie polsko-bolszewickiej – m.in. w obronie Lwowa i Przemyśla. Gdy po zakończeniu działań wojennych bezterminowo urlopowano go z wojska, pojechał walczyć w III Powstaniu Śląskim, za co odznaczono go Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.

Równolegle ze służbą wojskową, Ostafin zdawał kolejne egzaminy, dzięki czemu już w 1922 r. ukończył studia rolnicze. W wolnej Polsce był nauczycielem. Angażował się też w życie polityczne: był dwukrotnie wybierany do Sejmu Rzeczypospolitej – za pierwszym razem z listy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, za drugim – z Obozu Zjednoczenia Narodowego. W 1927 r. ożenił się z Kazimierą Medyńską, mieli trzy córki: Teresę, Janinę i Jadwigę.

O POLSKĘ NIEPODLEGŁĄ

W czasie II wojny światowej Ostafin pod pseudonimem „Miłosz” kierował Oddziałem Rolnym Wydziału Wojskowego Okręgu AK Kraków. Brał także udział w pracach konspiracyjnej organizacji „Racławice”. Latem 1944 r. został wprowadzony do organizacji „Niepodległość”, kryptonim „NIE”. Była to głęboko zakonspirowana struktura kadrowa, którą budowano z myślą o przetrwaniu spodziewanej okupacji sowieckiej. W tym czasie Sowieci zajmowali już polskie Kresy, przeprowadzając kolejną akcję depolonizacyjną. Ostafin był doradcą mjr. Mariana Głuta „Muchy”, „Buka” – kierownika „NIE” na Okręg Krakowski. Potem, po rozwiązaniu „NIE”, od wiosny do sierpnia 1945 r. działał w Delegaturze Sił Zbrojnych na Kraj, która była zbrojnym filarem wciąż działającego Polskiego Państwa Podziemnego.

Po rozwiązaniu legalnych władz Polski Podziemnej, Ostafin przeszedł do pracy w podziemnym Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość”. Brał udział w redagowaniu projektu deklaracji i wytycznych ideowych Zrzeszenia. Podkreślano w nich, że celem działania organizacji jest walka o wolne wybory, które zapowiedziano w czasie konferencji wielkich mocarstw w Jałcie.

Początkowo wspierał Franciszka Niepokólczyckiego jako prezesa Obszaru Południowego WiN, gdy zaś – po aresztowaniu Jana Rzepeckiego – Niepokólczycki stanął na czele II Zarządu Głównego WiN, Ostafin był jednym z jego doradców w tzw. Komitecie Politycznym. W ramach pracy w Zrzeszeniu (pod pseudonimem „Chudy”) napisał kilka referatów o sytuacji politycznej i gospodarczej w komunizowanej Polsce.

Aresztowany został w październiku 1946 r., w czasie „wsypy” II Zarządu Głównego. Jego ujęcie zakończyło się dramatycznie dla rodziny: żona – będąca w zaawansowanej ciąży – straciła dziecko, sama zaś nie powróciła już do zdrowia i zmarła sześć lat później. Najstarsza z córek miała wówczas 19 lat, najmłodsza – 11.

STRZAŁ W TYŁ GŁOWY

Żona jednego z oskarżonych tak wspominała ogłoszenie wyroku w tzw. „procesie krakowskim”: „Tego dnia nawieźli gawiedzi z rynsztoka. Obsiedli oni calusieńką widownię. Odczytując wyrok, sędzia mówił, jaką karę orzeczono za poszczególne czyny. Jako pierwszego odczytywano Niepokólczyckiego. Sędzia mówił, że za jakiś czyn orzeczono 10 lat więzienia. I rozległ się hałas, tupot, wrzaski: »Mało! Głowę uciąć!«”.

Ostatecznie Niepokólczycki i jego sześciu podwładnych zostali skazani na śmierć. Cztery wyroki złagodzono jednak do dożywotniego więzienia. Wykonano trzy: na Ostafinie, Alojzym Kaczmarczyku (współpracującym z nim w czasie wojny i w WiN) i Walerianie Tumanowiczu.

Utrzymywany w niepewności co do stanu zdrowia żony, Ostafin pisał z celi śmierci: „Wierz mi, że żyję tylko pragnieniem Twojego wyzdrowienia i o to jedno Boga proszę (...) Jedynie choroba Twoja tak ciężka i przewlekła, z mej winy, z mej pracy wynikła jest stałym moim zmartwieniem (...). I to mnie bardzo boli, że Wam tyle nieszczęścia zesłałem”.

Wszystkich trzech działaczy WiN zamordowano na podwórzu więzienia Montelupich w Krakowie wieczorem 13 listopada 1947 r. Egzekucję, prawdopodobnie tzw. „strzałem katyńskim” w tył głowy, przeprowadził strażnik więzienny Henryk Michalik, którego w protokołach wykonania kary śmierci ujęto jako „dowódcę plutonu egzekucyjnego”.

Rodzin nie poinformowano o egzekucji, nie mogły więc dowiedzieć się o miejscu pochówku. Dopiero po „odwilży” 1956 r. bliscy trzech skazańców dowiedzieli się – od grabarzy na krakowskim cmentarzu Rakowickim – jakoby mieli oni zostać pochowani przy cmentarnym płocie, pod śmietnikiem. Po latach we wskazanym miejscu na starej części cmentarza przy ulicy Prandoty postawiono im symboliczne mogiły.

KAESIACY

Trzej działacze WiN, którzy umierali na więziennym podwórzu, znaleźli się wśród kilkuset innych osób straconych z wyroków komunistycznych trybunałów w Krakowie; w więziennym języku tamtych lat zwano ich „kaesiakami”.

Tutejszy Wojskowy Sąd Rejonowy, który orzekał w tzw. sprawach politycznych, w latach 1946–1955, skazał na śmierć 392 osoby. Wykonano 173 wyroki; 219 osób – z różnych przyczyn – ułaskawiono.

Do tych ofiar – wśród których są działacze niepodległościowi, ale także pospolici przestępcy czy Ukraińcy, członkowie OUN i UPA – należy doliczyć skazanych na śmierć przez inne sądy wojskowe, a więc przede wszystkim przez Sąd Okręgu Wojskowego nr V, a także przez sądy powszechne.

W tym ostatnim przypadku chodzi o ofiary tzw. dekretu sierpniowego z 1944 r., na którego podstawie na karę śmierci skazywano głównie zbrodniarzy niemieckich i osoby z nimi kolaborujące. Jednak – jak dotąd – nie przeprowadzono źródłowych badań, które pozwoliłyby stwierdzić, czy wśród nich nie ma krakowskich działaczy Polskiego Państwa Podziemnego albo żołnierzy AK, skazanych pod fałszywym zarzutem współpracy z Niemcami – tak jak choćby zamordowany w Warszawie gen. August Emil Fieldorf „Nil”.

Pamiętać też trzeba o tych, którzy zginęli w walce z komunistycznym aparatem represji czy zostali zamordowani w aresztach i więzieniach.

OSIEM TYSIĘCY

W 2000 r. Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął realizację projektu, zmierzającego do stworzenia imiennej listy ofiar wojskowych sądów rejonowych. Efektem kilkuletnich badań, kierowanych przez Jana Żaryna i Krzysztofa Szwagrzyka, było odtworzenie listy wszystkich skazanych na śmierć przez kilkanaście wojskowych sądów rejonowych, działających w Polsce w latach 1946–1955.

Żmudne kwerendy w repertoriach sądowych, aktach sądów, prokuratur i urzędów bezpieczeństwa przyniosły imienną listę ponad 8 tysięcy osób skazanych na śmierć.

Dla każdej z nich tworzono specjalną metryczkę, obejmującą – poza podstawowymi danymi – datę aresztowania, przyczyny skazania wraz z nazwami organizacji, do których należał skazany, nazwiska osób represjonujących (funkcjonariuszy dokonujących aresztowania, rewizji, przesłuchujących, sporządzających i zatwierdzających akt oskarżenia, dowódców plutonów egzekucyjnych/katów więziennych, osoby obecne przy wykonaniu kary śmierci), a także datę wyroku, skład sądzący, nazwiska oskarżyciela i obrońcy, datę i miejsce wykonania kary śmierci, względnie przyczyny jej niewykonania i datę zwolnienia z więzienia – w przypadku osób ułaskawionych (formularze dostępne są na stronie internetowej www.ipn.gov.pl).

W kilku przypadkach informacje zebrane przy realizacji projektu stały się podstawą do wydania książek o skazanych na karę śmierci – m.in. w Bydgoszczy, Gdańsku, Koszalinie, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Rzeszowie czy we Wrocławiu.

ZAWOŁAĆ PO IMIENIU

Największym problemem było często ustalenie miejsca pochówku straconych. W przypadku Krakowa informacji o miejscu złożenia zwłok – wbrew praktyce w innych częściach Polski – nie odnotowywano ani w dokumentacji UB, ani w teczkach więziennych. W środowisku historycznym powtarzano, że akt pozwalających na identyfikację tych miejsc nie ma także w Zarządzie Cmentarzy Komunalnych, a te przypadki, które możliwe były do ustalenia, zostały już ustalone.

Chodziło tu m.in. o jezuitę Władysława Gurgacza, kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, oraz jej partyzantów Stefana Balickiego „Bylinę” i Stanisława Szajnę „Orła”, a także Stanisława Ludzię „Harnasia” – partyzanta ze Zgrupowania „Błyskawica” i oddziału „Wiarusy”, czy też 18-letniego Marka Kublińskiego, których mogiły znajdowały się na wojskowej części cmentarza Rakowickiego.

Telefon do ZCK potwierdził wtedy, w 2003 lub 2004 r., informację, że posiadana przez Zarząd dokumentacja nie pozwala na zidentyfikowanie nieznanych miejsc pochówku. Udało się natomiast ustalić, że kilku straconych pochowano poza Krakowem: związanych z WiN Bronisława Cielochę pochowano w Woli Rzędzińskiej, Mieczysława Cielochę i Stanisława Kiełbasę w Tarnowie, a Jana Rzeszótkę w Śmignie.

Pierwszy etap projektu IPN zakończył się więc przede wszystkim ustaleniem listy skazanych i straconych. Po półwieczu zapomnienia było to i tak dużo. Działaczy niepodległościowych, skazywanych jako „bandytów”, można było teraz „zawołać po imieniu”: zdjąć z nich propagandowe epitety i napisać, że zginęli walcząc o wolny kraj. Że oddali życie, sprzeciwiając się zdrajcom Ojczyzny.

ODNALEZIONE GROBY

W 2011 r. prof. Krzysztof Szwagrzyk – prowadzący od lat badania dotyczące straconych na Dolnym Śląsku i poszukujący tam szczątków bohaterów podziemia, któremu udało się przeprowadzić szereg udanych ekshumacji – doprowadził do uruchomienia w IPN ogólnopolskiego programu poszukiwań ofiar terroru komunistycznego.

W Małopolsce poszukiwania prowadzi Marcin Kasprzycki, historyk z Oddziału IPN w Krakowie. W pierwszym etapie prac, w 2012 r., przeprowadził on poszukiwania straconych z wyroku WSR w Krakowie – skuteczne, jak się nieoczekiwanie okazało.

Punktem wyjścia stała się lista straconych, ustalona w latach 2001–2004. Tym razem jednak w Zarządzie Cmentarzy Komunalnych udało się uzyskać dostęp do ksiąg zmarłych i indeksów zmarłych z lat 1945–1956. Przeprowadzona w nich kwerenda pozwoliła na odnalezienie miejsc pochówku 155 osób straconych z wyroku krakowskiego WSR (listę odnotowującą kwaterę, rząd i miejsce wydrukowano w „Zeszytach Historycznych WiN-u”, nr 36).

W ten sposób Marcin Kasprzycki ustalił miejsce pochówku m.in. partyzantów z podhalańskiego oddziału „Wiarusy” (Jana Jankowskiego, Henryka Machały i Leona Zagaty), partyzantów oddziału „Żandarmeria” (Eugeniusza Gałata, Władysława Migdała, Józefa Miki i Franciszka Mroza), partyzanta z 1. Kompanii Zgrupowania „Błyskawica” Józefa Dydy, konspiratorów z Rdzawki – Stanisława Króla, Franciszka Rapacza, Jana Rokity, Franciszka Sawiny i Bronisława Tomali, czy działacza Tajnej Organizacji Młodzieży Niepodległej Stanisława Niemczyka.

ZACIERANE ŚLADY

Kasprzycki ustalił też, że do 1947 r. zwłoki zamordowanych z wyroku komunistycznych sądów grzebano na starej części cmentarza Rakowickiego, a w latach 1948–1954 na tzw. wojskowych Rakowicach. 149 ciał pochowano imiennie (wpisując do ksiąg ich dane personalne), a sześć osób bezimiennie. Personalia trzech z nich można jednak ustalić na podstawie daty przekazania zwłok przez więzienie Montelupich na cmentarz, bowiem tego dnia wykonano w więzieniu wyrok na trzech partyzantach: Józefie Nowaku oraz braciach Henryku i Janie Srogach.

Odmiennie przedstawiała się sytuacja z pozostałymi trzema mężczyznami. Ich ciała pierwotnie – 13 listopada 1947 r. – przekazano z więzienia do Zakładu Anatomii Opisowej UJ. Tam przez pół roku wykorzystywano je do badań czy też ćwiczeń prowadzonych przez studentów medycyny. Szczątki dwóch osób – jak odnotowano w księgach zmarłych: Waleriana Zachariasiewicza i Alojzego Słapaka – trafiły na Rakowice 23 kwietnia 1948 r. i pogrzebano je na kwaterze LXXIX. Szczątki trzeciego z mężczyzn – rzekomo Józefa Maczyszyna – przekazano na Rakowice 5 maja 1948 r. i złożono na „skwerze pod parkanem od strony północnej” w wojskowej części Rakowic.

Jednak na podstawie dokumentacji archiwalnej zgromadzonej w IPN oraz w Archiwum Państwowym w Krakowie Marcin Kasprzycki stwierdził, że w więzieniu na Montelupich nie było osób o nazwiskach podanych w księgach cmentarnych. Co więcej, 13 listopada 1947 r. nie odnotowano zgonów więźniów, poza czterema osobami, na których wykonano wówczas wyroki śmierci. Jeden z nich, czyli Władysław Werbowy, na Rakowice trafił 5 maja 1948 r. także z Zakładu Anatomii Opisowej.

Pozostałymi trzema osobami zamordowanymi tego dnia byli działacze WiN Alojzy Kaczmarczyk, Walerian Tumanowicz – i Józef Ostafin.

CZY BĘDĄ EKSHUMACJE?

Odnalezienie zapisów nie daje jednak pewności, że szczątki 155 skazańców wciąż znajdują się we wskazanych miejscach. Od lat 60. ubiegłego wieku lokowano tam nowe groby. Według relacji grabarzy praktyka była taka, że szczątki odnalezione podczas kopania nowych dołów pozostawiano na dnie, przysypując je warstwą ziemi, albo przenoszono do specjalnej zbiorowej mogiły w rogu cmentarza.

Jedynym sposobem, aby potwierdzić, czy w ustalonych miejscach nadal znajdują się szczątki pomordowanych przez komunistów działaczy podziemia i partyzantów, są więc ekshumacje – takie jakie zespół kierowany przez prof. Szwagrzyka rozpoczął latem 2012 r. na tzw. Łączce na warszawskich Powązkach.

Często pada przy tej okazji pytanie: czy warto ekshumować?

Oczywiście, że tak. Mówimy o ludziach, którzy oddali życie za niepodległą Polskę. O ludziach, których w godzinie śmierci komuniści traktowali gorzej niż niemieckich zbrodniarzy. Tym bowiem w chwili egzekucji towarzyszył kapelan – zaś w przypadku mordowanych za tzw. przestępstwa polityczne odmawiano asysty duchownego.

Jeśli ich nie uhonorujemy, jeśli nie pochowamy ich z należnym im ceremoniałem i nie postawimy nagrobków, wówczas damy świadectwo tego, że jako naród nie cenimy sobie niepodległości. Że nie dbamy o pamięć o tych, którzy – walcząc o wolny kraj – stracili życie. 



Dr hab. FILIP MUSIAŁ (ur. 1976) jest politologiem i historykiem, pracuje w krakowskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej i w Akademii Ignatianum w Krakowie. Autor książek o powojennej Polsce, m.in. „Skazani na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie 1946–1955” (wyd. 2005).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2013