Uczelnia imienia taniej złotówki

My okupujemy ich plaże, oni wybierają nasze uniwersytety. W ciągu niespełna dekady liczba Turków uczących się w Polsce wzrosła ośmiokrotnie.

21.10.2019

Czyta się kilka minut

Dni Wielokulturowe na kampusie Uniwersytetu SWPS, Warszawa, maj 2018 r. /  / ARCHIWUM PRYWATNE
Dni Wielokulturowe na kampusie Uniwersytetu SWPS, Warszawa, maj 2018 r. / / ARCHIWUM PRYWATNE

Na pierwsze zakupy w Warszawie Tutku wybrała się do piekarni. Wiedziała, że może mieć kłopoty z dogadaniem się po angielsku, sprawdziła więc w słowniku turecko-polskim jak poprosić o hamur. „Prosie surowi chlep” – wyrecytowała i bardzo się zdziwiła, bo ekspedientki ryknęły śmiechem. Niezrażona znalazła w telefonie zdjęcie surowego ciasta. Dowiedziała się, że „nie ma” i, odprowadzona chichotami, wyszła szukać dalej. Dopiero od znajomych dowiedziała się, że w sklepie można kupić gotowe ciasto na pizzę, ale o surowy chleb do samodzielnego wypieku może być trudno.

Z tymi Polakami też zabawna sprawa. Mieszkanie, które Tutku wynajęła z chłopakiem, wcześniej zajmowała polska para, która kilka lat mieszkała w Turcji. Gdy drugiego dnia zaczęło niebezpiecznie lać się z toalety, właścicielka lokalu zawołała ich na pomoc. – Chcieliśmy mieć w toalecie kranik do podmywania. Wiedzieliśmy, że w Polsce ich nie ma, więc zabraliśmy ze sobą przenośny – opowiada i śmieje się, że na jego widok nawet hydraulik zrobił wielkie oczy.

Lepiej niż w domu

Tutku jest w Polsce drugi rok. Studia licencjackie z psychologii klinicznej ukończyła w Stambule, magisterkę postanowiła robić w Polsce. – Myślałam o innych krajach, ale trudno było znaleźć uniwersytet, na którym psychologia kliniczna byłaby nauczana po angielsku. Na ogół były to języki ojczyste. O Uniwersytecie SWPS wiedziałam od koleżanki, która już tu studiowała.

– U siebie w ciągu roku miałam do zaliczenia 9 przedmiotów, tutaj 16 – mówi Ozge, która studiowała na Politechnice Warszawskiej (licencjat z energetyki, magisterium z inżynierii produkcji). Wraz z nią studia zaczynała spora grupa Turków. Ukończyło kilkoro. – Wykruszali się po drodze mówiąc, że jest za ciężko. Byłam zdziwiona, bo przecież te kierunki również w Turcji są trudne.

– Ale nie aż tak jak w Polsce – twierdzi Mert Dinc, który do Warszawy przyjechał dwa lata temu. Na politechnice zaczął od kursu językowego. – Marzyłem, by być inżynierem, wybrałem więc prestiżową uczelnię. Dobrze zrobiłem. Mamy dużo zajęć praktycznych. W Turcji przyszli inżynierowie wielu rzeczy uczą się tylko z książek.

– No i języki – dodaje Samet Hasan Aras, który uczył się na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. – U mnie w Sivas francuski był wykładany po turecku. W Toruniu francuski jest po francusku, a angielski po angielsku. Wykładowcy są o wiele lepsi niż u nas.

Siła złotówki

Choć na polskich uczelniach jest dziś najwięcej Ukraińców i Białorusinów, z raportu Fundacji Perspektywy wynika, że Turcy są na szóstym miejscu. W 2012 r. studentów z Turcji było w Polsce zaledwie 219. W ciągu siedmiu lat ich liczba wzrosła ośmiokrotnie. „Polska jest też najchętniej wybieranym przez Turków krajem w ramach programu Erasmus” – informuje biuro prasowe Ministerstwa Naiuki. Co roku na wymianę studencką przyjeżdża do nas ponad 3 tys. Turków.

Wzrost widać też na uczelniach. – Na kierunkach anglojęzycznych studiuje u nas 300 tureckich studentów – mówi Paulina Kowalcze z biura prasowego Uniwersytetu SWPS i dodaje, że ta liczba stale rośnie. – Do tego jest jeszcze setka studentów programu Erasmus. Na Politechnice Warszawskiej w minionym roku akademickim uczyło się 68 Turków.

Dlaczego Polska? Powodów jest kilka. Najważniejsze z nich (prócz faktu, że dyplomy naszych uczelni honorowane są przez tureckie Ministerstwo Edukacji) to Unia Europejska i... złotówka.

– Ważne, że nie korzystacie z euro, stosunek liry do złotego jest rozsądny – mówi Ozge.

– Ceny studiów na Politechnice Warszawskiej są konkurencyjne w porównaniu z cenami oferowanymi w państwach zachodniej Europy. Niektórzy studenci twierdzą, że ze względu na niskie koszty utrzymania w Polsce zdarza się, iż taniej jest płacić za studia u nas, niż być studentem bezpłatnej uczelni w Niemczech – mówi Izabela Koptoń-Ryniec z Biura Rektora.

Nie tylko Polacy zarabiają na tureckich żakach. O ile firm pomagających chętnym na studia w USA czy Wielkiej Brytanii już wcześniej było w Turcji sporo, tych zajmujących się Polską przybywa lawinowo. W internecie funkcjonują dziesiątki mniej lub bardziej profesjonalnych doradców, są też firmy stacjonarne. O możliwości studiów w Polsce informował wielki baner zawieszony na pierwszym piętrze budynku przy ulicy Poległych na Cyprze. Niewielkie biuro wypełnione było ulotkami i folderami polskich uczelni oraz osobami, które oferowały m.in. fałszywe certyfikaty językowe. Kazali sobie płacić za przekazanie kandydatom dokumentów, które ci mogli samodzielnie znaleźć w internecie, albo pobierali opłatę za zorganizowanie nieistniejącego mieszkania.

Lepiej nie pytaj

– Nie zawsze jest tak źle, ale oszuści się zdarzają – mówi Tutku. Ona korzystała z pomocy firmy i jest zadowolona. Jej koleżanka została na lodzie. Miała się gdzie uczyć, ale nie miała gdzie mieszkać, choć za mieszkanie zapłaciła. Zanim znalazła lokal (warszawiacy nie byli chętni do wynajęcia mieszkania cudzoziemce), spędziła dwa tygodnie waletując w akademiku u innej, poznanej na Okęciu, Turczynki.

– Bo widzisz, my jednak jesteśmy bardziej kontaktowi – mówi Ozge. Choć w Polsce jest od siedmiu lat, nie dorobiła się imponującej grupy polskich znajomych. Jej koledzy ze studiów byli raczej egoistyczni i mało towarzyscy, trzymała się więc i dalej trzyma z cudzoziemcami.

– Nie rozumiem, jak to jest. Od lat robię zakupy w tym samym sklepie osiedlowym. W Stambule już dawno byłabym na ty z ekspedientką. Tutaj od siedmiu lat to samo zimne spojrzenie. Kiedyś wchodząc do innego sklepu powiedziałam „Dzień dobry, jak się pani ma?”. Sprzedawczyni krzyknęła, że nie jestem jej koleżanką, żeby o to pytać. Już tam nie chodzę. Nie tęsknię za tureckimi potrawami, bo mogę je sobie ugotować. Herbatę też da się kupić. Ale brakuje mi tureckich relacji międzyludzkich i sposobu bycia. My się do siebie uśmiechamy.

Turków dziwią polskie mieszkania. I ich wysokie ceny. Bo kawalerka to twór raczej w Turcji nieznany. Standardowe mieszkanie nad Bosforem ma około 100-120 metrów kwadratowych. Mieszkanie o powierzchni 50-70 metrów kwadratowych uchodzi za klitkę. – W Polsce całe mieszkanie bywa wielkości jednego pokoju w moim domu w Stambule. Moi rodzice nie mogli w to uwierzyć – mówi Ozge.

Właściciel dwupokojowego mieszkania przy Świętokrzyskiej, które w końcu wynajęła, nie mógł z kolei uwierzyć, że Ozge nie zamierza spać na kanapie. – Zapytałam, gdzie jest sypialnia, a on pokazał mi rozkładaną wersalkę w salonie. Bardzo się zdziwił, gdy nalegałam na łóżko. W Turcji – mówi Ozge – panuje „kultura łóżka”, nawet w tych małych mieszkaniach zawsze znajdują się oddzielne pomieszczenia: do spania i do życia. – Gości nie przyjmiesz przecież w sypialni.

Dziewczyny – i ich rodzice – cieszą się też, że w Polsce jest bezpiecznie. Za pierwszym razem Ozge przyjechała do ­Warszawy z tatą. Pojechali razem na uczelnię, pospacerowali po mieście. Ojciec odetchnął z ulgą, że – w przeciwieństwie do niektórych dzielnic Stambułu – „odkryta” (Ozge nie nosi chusty) kobieta jest bezpieczna.

Sąd nie dostrzega rasizmu

W gorszej sytuacji są mężczyźni. Zaledwie kilka dni temu w Starogardzie Gdańskim grożono śmiercią, a w końcu pobito grupę tureckich chłopaków – wolontariuszy, którzy spędzali wakacje pomagając w miejscowym klubie sportowym Beniaminek. Rok temu w tym samym mieście sześciu Polaków pobiło tureckiego studenta. Zeszłej jesieni w warszawskim tramwaju doszło do napadu na czterech tureckich studentów, którzy rozmawiali w ojczystym języku. Operacją zakończyło się pobicie Turka studiującego na lubelskim UMCS. Do ataków dochodziło też w Białymstoku, Bydgoszczy, Poznaniu, Opolu czy Słupsku.

– To właśnie rasizm najbardziej zaskoczył mnie w Polsce – mówi Samet Hasan Aras. Był ofiarą napaści w Toruniu. Kupował bilet kolejowy, gdy mężczyzna na Dworcu Głównym zaczął go obrażać. – Kilka osób z kolejki przyłączyło się do niego, w naszej obronie stanęła tylko jedna dziewczyna. Przyznaję jednak, że policjanci okazali się bardzo przyjaźni i starali się pomóc.

– Od początku roku doszło do 66 przestępstw, w których pokrzywdzonymi zostali obywatele Turcji. Przez cały ubiegły rok takich wydarzeń było 168 – informuje rzecznik Komendy Głównej Policji inspektor Mariusz Ciarka. Zapewnia, że policjanci podejmują takie same działania jak w przypadku obywateli polskich. – Nie posiadamy informacji wskazujących, aby ktokolwiek był dyskryminowany przez organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości ze względu na kraj pochodzenia – twierdzi rzecznik.

– Nie posiadają, bo albo nie przyjeżdżają w ogóle, albo nie chcą przyjąć zgłoszenia – prycha Ali Artan, który studiował na Akademii im. Leona Koźmińskiego, a dziś pracuje w Warszawie. Sporo w tym racji.

Bywa, że niechęć stróżów prawa albo bariera językowa sprawiają, że interweniować musi ambasada Turcji. Tak było ze studentami pobitymi w tramwaju. Komenda na Dworcu Centralnym nie chciała przyjąć zgłoszenia, dopóki nie pojawili się w asyście dyplomatów.

– Wierzymy, że napastnicy nie reprezentują ogółu Polaków, a odpowiednie służby doprowadzą do ich ukarania – słyszę od Hakana Abaci, radcy ambasady Turcji. To chyba jednak próżne nadzieje. Słupski sąd, rozpatrując sprawę pobitych studentów z Turcji uznał, że nie ma przesłanek, by uznać atak za rasistowski. „Padły co prawda hasła »uchodźcy wracajcie do Syrii«, ale chodziło tu o obywateli Turcji” – brzmiało uzasadnienie sądowego wyroku.

Gülen w Warszawie

Takie sprawy zwykle odbijają się w tureckich mediach szerokim echem, a rodzice studentów, którym wydawało się, że wysyłają dzieci do bezpiecznego kraju, zaczynają się denerwować. „Lepiej nie rozmawiaj po turecku”, „Nie chodź wieczorem do barów” – słyszą młodzi Turcy. Rodzice Tutku już po kilku miesiącach przyjechali „na kontrolę”. Rodzice Sameta uznali, że co ma być, to będzie. – Muzułmanie wierzą, że jeśli coś ma cię spotkać, zdarzy się i tak, czy w tym kraju, czy w innym – mówi chłopak.

Niektóre sprawy trudno jednak przewidzieć. O ile w Turcji można się spodziewać ataków Partii Pracujących Kurdystanu, nikt nie zakłada raczej, że wyjeżdżający na studia syn zginie w Polsce. A jednak na początku roku we Wrocławiu Furkan Kocaman, przebywający na wymianie w ramach programu Erasmus, został raniony nożem przez 29-letniego Kurda sprzyjającego PKK.

To najbardziej dramatyczny, ale nie jedyny przypadek konfliktów. W warszawskim kampusie Uniwersytetu SWPS nie odbył się zaplanowany festiwal międzykulturowy. Studenci pochodzenia kurdyjskiego (będący jednak obywatelami Turcji) chcieli wystawić własny namiot z flagą Kurdystanu, Turcy nie chcieli się na to zgodzić.

– Konflikt załagodzono dzięki rozmowom z psychologami i zmianie formy imprezy – słyszę w biurze prasowym uczelni. Tutku wybucha śmiechem: – Gdyby tak kilku psychologów wystarczyło, żeby rozwiązać go w Turcji!

Nie tylko konflikty etniczne, ale i turecka polityka towarzyszy studentom przyjeżdżającym do Polski. Za „tureckie zagłębie” uchodziła niegdyś Akademia Finansów i Biznesu Vistula, założona i przez wiele lat prowadzona przez ludzi związanych z tureckim duchownym Fethullahem Gülenem, oskarżonym o organizację puczu wojskowego.

– Po zamachu stanu konsulat sugerował nam zmianę uczelni. Odeszło wtedy jakieś 90 proc. tureckich studentów.

Uczelnia tych oskarżeń nie komentuje, ale faktem jest, że strona turecka kilkukrotnie występowała do Polski o wydanie niektórych jej pracowników. Na tureckich stronach można nawet znaleźć listę placówek, których należy w Polsce unikać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2019