Tytuł obroniony całym życiem

Choć Tadeuszowi Mazowieckiemu nie dane było przed półwieczem ukończyć studiów na Wydziale Prawa UW, powrócił tam, witany z największymi honorami i w obecności najważniejszych osób w państwie, jako doktor honoris causa. Nieukończenie studiów to niepowodzenie, ale finał przygody ze studiami prawniczymi symbolizuje całe publiczne życie pierwszego premiera III Rzeczypospolitej.

22.06.2003

Czyta się kilka minut

Wiele razy Mazowieckiemu dane było odczuć smak niepowodzeń. Choćby wtedy, gdy jako młody członek PAX zrozumiał, że organizacja ta nie działała zgodnie z wartościami, w imię których została ponoć powołana. Lub, gdy jako poseł Znaku, próbował, wraz innymi posłami tego koła, wywalczyć odrobinę swobody dla społeczeństwa i próby te nie mogły w realiach PRL przynieść żadnych skutków. Czy później, gdy 16 miesięcy pierwszej „Solidarności”, mimo jego zabiegów, by z władzą rozmawiać „mądrzej”, zakończyło się stanem wojennym i internowaniem 10 tys. osób (w tym samego Mazowieckiego). Ale ból tych porażek osłabiać mogła świadomość ich nieuchronności. Bardziej dotkliwe musiały być dla Mazowieckiego niepowodzenia doznane już w świecie demokratycznym. W 1990 r. podczas wyborów prezydenckich społeczeństwo wolało zaufać enigmatycznemu kandydatowi z Peru. Z kolei w trakcie bałkańskiej misji Mazowieckiego jako specjalnego wysłannika Narodów Zjednoczonych w latach 1992-1995 zachodnie elity polityczne, mając usta pełne frazesów o prawach człowieka, ignorowały jego raporty dotyczące ich łamania na terenach b. Jugosławii. W efekcie podał się do dymisji. Był to wielki gest, który paradoksalnie pomógł prześladowanej na Bałkanach ludności, ale też był przecież dowodem klęski - choćby instytucji, którą Mazowiecki reprezentował. Wreszcie partia, którą stworzył i która winna być jego naturalnym środowiskiem i środkiem do realizacji celów, w ostatnich latach coraz mniej zważała na rady swego szefa, a potem została odrzucona przez Polaków i w końcu stała się tak Mazowieckiemu odległa, że ją opuścił.

Tadeusz Mazowiecki nigdy nie obrażał się za porównywanie go do żółwia. Bo żółw, obok niespiesznego charakteru, ma też moc-
ną skorupę. Mazowiecki zaś, obok zwyczaju niespiesznego podejmowania decyzji, ma twardy, niczym pancerz, charakter. Owszem trwa trochę, nim Premier zdecyduje się, w jakim kierunku podążać, ale gdy już podejmie decyzję, to, po pierwsze: raczej się nie myli, po drugie: jest niesłychanie konsekwentny.

Porażki, których doznawał Mazowiecki niejednego polityka dawno wyeliminowałyby z życia publicznego. Ale Mazowiecki nie jest zwykłym politykiem. Jest mężem stanu. Dlatego, mimo pozornych przegranych, Mazowiecki nie poddawał się. W efekcie każde działanie Mazowieckiego przynosiło efekty. Komunizm jednak upadł. Na Bałkanach idee praw człowieka padają na coraz podatniejszy grunt, a ludzie nie zapominają, komu to zawdzięczają i, jak podczas uroczystości w auli Auditorium Maximum UW mówił prezydent Aleksander Kwaśniewski, chcą imieniem świeżo upieczonego doktora honoris causa UW nazwać jedną z ulic Sarajewa. Wreszcie wartości i program, wokół których skupiała się Unia Wolności (wcześniej Demokratyczna), wtedy nie dla wszystkich tak oczywiste, dziś akceptowane są przez najważniejszych w kraju polityków. A co najważniejsze: kierunek rozwoju kraju, który wyznaczył pierwszy suwerenny po wojnie rząd, został utrzymany i potwierdzony przez Polaków w niedawnym unijnym referendum. Nikt w Polsce nie ma prawa do większej satysfakcji z wyniku referendum niż Mazowiecki. Wreszcie, zapewne głębiej rozumiejąc istotę i ducha prawa niż niejeden zawodowy prawnik, w swej działalności parlamentarnej Mazowiecki przez lata korzystnie wpływał na procesy legislacyjne, czego najlepszym przykładem jest Konstytucja RP.

Dlatego ci, którzy z goryczą przyjmowali porażki Mazowieckiego jak własne, mogą być spokojni, że tak jak senat Uniwersytetu Warszawskiego postanowił jego niedoszłemu absolwentowi przyznać tytuł doktora honoris causa, tak Polacy niedoszłemu prezydentowi będą z wdzięczności stawiać pomniki i jego imieniem nazywać ulice. Ale tego akurat, w przeciwieństwie do jeszcze wielu doktoratów, życzmy Panu Premierowi jak najpóźniej!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2003