Tylko reportaż

Imiona mają obce brzmienie, bo reportaż opowiada o ludziach z dalekiego kraju. Ale i tak - imiona mało są ważne, bo na prośbę bohaterów zostały zmienione. To po pierwsze. A po drugie, nawet gdyby były jak najbardziej swojskie, zapewne czytelnik w trakcie lektury odniósłby wrażenie narastającej obcości.

07.11.2004

Czyta się kilka minut

Bo oto: Historia pierwsza. Czternastoletnia Wendy jest od jedenastu lat adoptowaną córką Martine. Od niedawna ma także “matkę chrzestną". “To tytuł symboliczny - tłumaczy reporterce. - Chrztu nie było, jesteśmy ateistkami". Ta druga “matka" to długoletnia homoseksualna partnerka Martine. Wendy chwali atmosferę miłości w domu, który ją przyjął. Biologicznych rodziców poznać nie chce.

Historia druga. Marie-Laure od ponad trzydziestu lat żyje w związku z Carlą. Swoje córki (dziesięcioletnią, siedmio- i pięcioletnią) urodziła dzięki zabiegowi inseminacji spermą pochodzącą z banku nasienia. Carla jest oficjalną matką adopcyjną wszystkich dziewczynek. Do niedawna w takim przypadku potrzebne było pozbawienie rzeczywistej matki praw rodzicielskich. Teraz prawo francuskie złagodniało, można się “podzielić", zaspokajając potrzebę macierzyństwa u Carli. Dla równowagi każde z dzieci ma także po dwóch “ojców chrzestnych", również symbolicznych, bo to również niewierzący. “Każda z nich - pisze o bohaterkach swego reportażu Katarzyna Surmiak-Domańska (“Duży Format" nr 42) - zadaje podstawowe pytanie: czy rodzicielstwo to biologia, czy też dobra wola". Zdaje się, że nikt nawet nie próbował obu kobietom uświadomić, jak bałamutne jest takie ujęcie problemu...

Historia trzecia. Para męska: Sebastian i Paul. Ten drugi, starszy, miał przedtem żonę i z nią trójkę dzieci. W nowym związku powstaje nowe pragnienie rodzicielstwa. Teraz zrealizuje je Sebastian. Z kim? Z jedną z pary żeńskiej: Sylvie albo Chantal. Przez kilka lat próbowała Sylvie (bo to również jest zapłodnienie laboratoryjne, całe specjalistyczne stowarzyszenia spieszą wtedy z pomocą). Udało się dopiero drugiej z kobiet i jest już na świecie dwuletnia Coco. Ma dwóch ojców i matkę. Matką chciałaby jednak zostać i Sylvie - może się uda? Wszyscy życzą jej tego. “Boże Narodzenie obchodzą niezwykle uroczyście, mimo że są ateistami"- czytamy w reportażu. Chcieliby się spotkać przy jednym stole wigilijnym wszyscy: panowie, panie, mała dziewczynka Coco, była żona jednego z panów, ich troje dzieci, i niechby jeszcze Sylvie też była w ciąży, osiągniętej metodą “insemination artisanale" z ojcem Coco.

I jest jeszcze w reportażu streszczenie francuskiego filmu dokumentalnego o Isabelle, która “pragnie dać dziecko swojej partnerce. Biologicznego ojca znajduje przez internet". Streszczenie pozwala zapoznać się z terminologią “techniczną" odnośnie do sposobu realizacji takich pragnień. A autorka reportażu dorzuca na zakończenie informację, że już sto tysięcy par homoseksualnych we Francji wychowuje dzieci, nie tylko adoptowane, ale i poczęte przy pomocy nowych instytucji i nowych technik.

Reportaże to nie studia, nie raporty nawet. Nikt więc ani nie próbuje tu nic podsumować, ani tym bardziej wyciągać wniosków. Tak optymistycznych, jak ostrzegawczych. Zresztą może konsekwencje ujawnią się dopiero za wiele lat? Na razie jedno jest jasne jak Boży dzień: że wszystko tu dzieje się inaczej niż dotąd. Wszystkie relacje międzyludzkie znaczą co innego. Język tworzy nowe treści dla tych samych słów.

To nie jest tak, jak dotąd bywało tyle razy po wielkich wstrząsach historii, kiedy rozpadały się rodziny, spustoszenie i śmierć kazały szukać ratunku w relacjach zastępczych między ludźmi, okaleczałymi i ratującymi najwyższym wysiłkiem to, co jeszcze da się uratować. Historia zna każdy rodzaj sieroctwa i najróżniejsze rodzaje gniazd zastępczych. Ale najważniejsze punkty odniesienia pozostawały dotąd niewzruszone. I miara rzeczy również. Teraz wydaje się, jakby punkty odniesienia zanikały. Pozostają tylko zachcenia ludzkie i coraz większa potencja techniki. Koniec czegoś czy wzbieranie nieznanej, nieprzewidywalnej nowości? Czy jest inne słowo na nazwanie tego, co nam pokazano, niż zamęt?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2004