Tylko i aż

Specjalnością Wiedemanna jest uważność. Posługuje się spojrzeniem jak aparatem fotograficznym, by "przyłapać świat, uchwycić gest, który skupia w sobie całość egzystencji.

19.06.2007

Czyta się kilka minut

Adam Wiedemann wydał właśnie swoją najlepszą książkę poetycką. Literatura to nie wyścigi, rzecz nie w tym, by dyskwalifikować książki poprzednie ("Samczyk" 1996, "Rozrusznik" 1998, "Konwalia" 2001, "Kalipso" 2004), ale moc, jaka bije z "Pensum", nie zostawia pola manewru dla konkurencji. Nawet czytelnicy przywiązani wyłącznie do jego prozy ("Wszędobylstwo porządku" 1997, "Sęk Pies Brew" 1998 - obie nominowane do Nike - oraz "Sceny łóżkowe" 2005) powinni ulec tym 30 wierszom wolnym od grzechu głównego współczesnej poezji - gmatwaniny znaków zakrywającej brak znaczenia.

W wierszu "Czy ktoś już się rozegrał?" Wiedemann sprzeciwia się takim oto praktykom: "Niektórzy nasi poeci/piszą w języku aniołów, inni się w nim spowiadają,/bo to język na czasie, czas jest teraźniejszy i innego nie będzie", zaznaczając, że: "z mówienia o języku niewiele wynika,/podobnie jak z mówienia o aniołach (...) na aniele/możesz się łatwo poślizgnąć" i cieszy czytelnika tym bardziej, im mniej ma on ochotę na modły do złotych cielców poetyki.

"Pensum" to kolejny zbiór zapisków z podróży przez codzienność, który gładko wpisuje się w Wiedemannowską strategię opowiadania prostych historii mimo groźby oskarżeń o "oczywizm" czy banalizm. To szkoła szlifowania ostrości spojrzenia z obawy, by nie umknęło nic z tego, co najważniejsze, a zbyt bliskie i oczywiste. Specjalnością Wiede­manna jest uważność. Posługuje się spojrzeniem jak aparatem fotograficznym, by "przyłapać" świat, by uchwycić gest podpatrzony przypadkiem, który wycięty i podany w języku oczyszczonym z naddatków paradoksalnie nabiera ciężaru i sprawia - jak pisze włoski filozof Giorgio Agamben - iż "zachowanie pospolite, nieznaczące, może nawet groteskowe, streszcza i skupia w sobie całość egzystencji". Wiedemann, jak Daguerre przy powstawaniu historycznego "Boulevard du Temple", pierwszego zdjęcia, na którym uchwycono ludzką postać, łapie świat z okna pracowni: "Piszę tylko o tym, co pamiętam i widzę przez okno" (to fragment starszego wiersza, "Zgubne smutki" z tomu "Kalipso"). "Tylko" u Wiedemanna urasta więc do niemożliwego "aż".

To dobra lekcja dla miłośników fanfar, głuchych na szmer upływającego czasu. W wierszu "[tysiąc...]" poeta krytykuje ludzkie nakierowanie na efekty specjalne i przypomina: "Czas płynie, naprawia szkody, o ile są/małe, a jeśli nie są, idź do sklepu i rozmień". W "Nauczyć się chodzić" kontynuuje lekcję pokory ("nauczyć się chodzić z zeszytem, siadać/na murku i pisać"), bo przecież wszystko już jest, nie trzeba nic zmyślać, trzeba tylko spuścić z tonu i nauczyć się patrzeć. Pomocą służy Wiedemannowi dojrzała mądrość, utracona już młodzieńcza pycha i ocalona dziecięca ciekawość.

"Jak ty to zrobiłeś,/że jesteś czysty, choć tyle musiało/być przy tym papraniny" - ten fragment "Przyrody" przychodzi teraz w sukurs, bo świadomość przemijania, konieczności selekcji i bezdyskusyjnej utraty nie mąci jasności tych "niezliczonych fotografii", nie plącze Wiedemannowi języka. Wytrzymuje w akrobatycznej pozycji pomiędzy tęsknotą za tym, "by czasu już nie było", a wiedzą, że tego pragnienia nie można wcielić w życie, bo - jako z gruntu melancholijne - wyrzuca na margines i uniemożliwia działanie.

"Wystarczy znaleźć sobie/Miejsce, żeby w nim być, i wystarczy zacząć coś robić,/Żeby to robić, w gruncie rzeczy robota/nie wymaga już potem żadnego wysiłku/ani pomysłowości, jest po prostu czynność,/której się »oddajesz«" - pisze dalej w "Przyrodzie". Kolejne wiersze "Pensum" są pozbawione przymilności, za to udzielają trudnej lekcji pokory. "Od siebie się niczego nie nauczysz, pamiętaj", podkreśla poeta, zalecając wychylenie w świat. Przeżycie jest wygraną, choć trzeba sporo sił, by pogodzić się z bagażem pamięci, skazaniem na fragmentaryczność i niedoskonałość. Akcent przesunięty na drobiazg przypomina ludzkie ograniczenie, ale to z samoświadomości przecież płynie największa moc. Poddanie się nieuchronnemu powrotowi "tego samego", ta apokatástasis, rekapitulacja egzystencji, już nie jest powodem rozpaczy, ale niełatwego spokoju.

"Pensum" to wyzwanie pozbawione krztyny efekciarstwa. Wiedemann rzuca je sobie, by w prostych słowach ocalić jak na fotografiach dostępne kawałki świata. Uchyla się od komentarza, bo wie, co do niego należy: "Piszę te słowa, bo znam się na słowach,/słowa się znają na sobie, beze mnie".

Adam Wiedemann, "Pensum", Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2007