Twarze nowej sztuki

To jedna z najciekawszych wystaw, jakie zobaczył Kraków w ciągu ostatnich lat.

10.06.2008

Czyta się kilka minut

Dawno już nie zdarzyło mi się w takim komforcie oglądać sztuki wybitnej. Podczas kilku godzin spędzonych na podziwianiu kolekcji Rafaela Jablonki towarzyszyło mi jedynie dwoje innych zwiedzających. Jak się okazało, anglojęzycznych turystów... Cisza w salach krakowskiego Muzeum Narodowego zdaje się poświadczać (przynajmniej tyle, o ile nie więcej) wybiórczość i niekoherencję recepcji sztuki zachodniej w Polsce, zwłaszcza zaś sztuki XX wieku. A przecież mamy szansę zobaczyć jedną z najciekawszych wystaw, jakie przewinęły się przez Kraków w ostatnich latach. O wiele ważniejszą niż słynni "Impresjoniści": tamta przeciętna prezentacja gromadziła przed gmachem przy alei Trzeciego Maja tłumy.

Imponuje już sam wybór nazwisk - każdy z pokazywanych na wystawie artystów jest niekwestionowanym "klasykiem współczesności". W Krakowie oglądamy dziś fotografie Nobuyoshi Arakiego i Davida LaChapelle’a, obrazy Miquela Barceló, Francesco Clemente’a (ten urodzony w Neapolu "współczesny twórca mitów" sportretował m.in. Adama Zagajewskiego), Erika Fischla i Philipa Taaffe czy rzeźby Sherrie Levine. Do tego projekcja wideo Mike’a Kelleya, a także niedookreślone przedmioty (ni to rzeźby, ni to ready mades) Andreasa Slominskiego. Wreszcie Andy Warhol z jego "Dziesięcioma portretami Żydów XX wieku".

Ten ostatni cykl, zrealizowany w latach 80., jest znany dzięki łatwo reprodukowalnym sitodrukom przygotowanym przez Ronald Feldman Fine Arts. Na krakowskiej wystawie poznajemy tymczasem kolaże, które posłużyły za wzór grafikom. Wielowarstwowe, fakturowe, rozmigotane "projekty" wydają się o wiele ciekawsze, o wiele bardziej autentyczne niż efekt finalny. W dodatku - w odróżnieniu od wielu innych portretów Warhola - budzą nieoczekiwane konotacje: oto artysta, kojarzony zazwyczaj z nieskrępowaną "zgrywą" i masową "fabrycznością", objawia się jako osobowość refleksyjna i zdyscyplinowana. Warholowskie portrety Franza Kafki, Goldy Meir, a nawet braci Marx są arcypoważne.

Oglądając kolekcję Jablonki, warto jednak wybrać klucz, którym nie będą wyłącznie znane nazwiska. Można np. pomyśleć o wielowątkowym erotyzmie tej kolekcji. Z jednej strony śledzimy brutalne, a zarazem rzeczowe figuracje Erika Fischla. Oto "Łóżko. Fotel. Projekcja" z roku 2001: chwila namiętności, której towarzyszy - dowartościowana pierwszym planem - banalna, szklana butelka, plastikowy kubek i gasnący papieros. Obok "Łazienka" z roku 2005: zawinięta w ręczniki kobieta usiadła na sedesie i otwarła saszetkę, kryjącą jakieś pigułki; mężczyzna w szlafroku zapomniał ściągnąć skarpetki i beznamiętnie rozmawia przez telefon - jest już "po".

Na antypodach tej seksualnej rzeczowości pozostaje opowieść Nobuyoshi Arakiego, japońskiego fotografa, dla którego zrobienie zdjęcia jest przeżyciem porównywalnym z aktem seksualnym - w jego najbardziej nieuchwytnym, mistycznym wręcz sensie. Emocje pojawiają się u tego artysty dyskretnie i nieco wstydliwie, jakby wymykając się niechcący obowiązującemu kulturowo chłodowi. Na krakowskiej prezentacji pokazano 113 fotografii dokumentujących małżeństwo artysty, intymnych, a zarazem wpisanych w japoński pejzaż. Opowieść prowadzi aż do przedwczesnej śmierci żony. Zdjęcie pokazujące wymiętą pościel na dwóch ściśle złączonych ze sobą materacach zdaje się bardzo bliskie innemu: temu, na którym widać dwie splecione dłonie na szpitalnym prześcieradle.

Innego klucza do kolekcji Jablonki dostarczyć mogą skala, bujność i rozmach - wręcz barokowość (nadal jednak kojarząca się z erotyką), najwyraźniejsza chyba w wielkoformatowych, popartowskich fotografiach Davida LaChapelle’a. I nie chodzi tu wyłącznie o "Muzeum", pracę, w której artysta bezpośrednio podejmuje temat współczesności dzieł dawnych. Najbardziej barokowy wydaje się barwny, potężnych rozmiarów "Potop" - pełen niewinnej nagości, dynamiki, patosu. I mogłoby się wydawać, że to obraz katastrofy dawno minionej, gdyby nie szyldy współczesnych fast foodów i projektantów mody, odpadające od walących się, antykizujących budynków.

LaChapelle jest bowiem moralistą. Ale moralistą-optymistą. Jego "Katedrę" wypełniają mężczyźni w garniturach, jakby ściągnięci wprost z City, dziewczynki w sukienkach na ramiączkach, zamożni, zadowoleni emeryci - słowem: przedstawiciele społeczeństwa konsumpcyjnego. Wśród nich pojawiają się jednak także młoda kobieta z dzieckiem na ręku (Matka Boska?) i mężczyzna przywodzący na myśl Jana Chrzciciela. Wszyscy stają się świadkami czegoś niezwykłego: cudu światła, blasku i koloru.

Coś nieuchwytnego łączy "Katedrę" z dwiema wielowarstowymi kompozycjami Philipa Taaffe. Stojąc między czarnymi "ścianami", wypełnionymi po brzegi kolorowymi ornamentami o tajemniczych znaczeniach, ma się wrażenie przebywania w jakiejś świątyni. Nic w tym dziwnego, skoro artysta nazwał swą nowojorską pracownię "Lalibela Kabinett", nawiązując tym samym do słynnych etiopskich kościołów wykutych w skale.

Kolekcja Jablonki ma też charakter "rewizjonistyczny". Właściciel działającej od 20 lat znanej w Niemczech galerii sztuki współczesnej gromadzi bowiem artystów, którzy nie obawiają się przestawiać sterów swej twórczości na nowe, niebezpieczne szlaki. I tak, Eric Fischl przyczynił się do odrodzenia malarstwa figuratywnego w czasach, gdy dominował konstruktywizm. Mike Kelley jako jeden z pierwszych wprowadził do sztuki, jakże dziś ważny, problem pamięci. Sherrie Levine, stawiając rzeźbami pytania o cytat, reprodukcję czy autora, śmiało dyskutuje z teoriami postmodernizmu.

Rafael Jablonka przekazał Muzeum część swojej kolekcji w depozyt na piętnaście miesięcy. Miejmy nadzieję, że rodzima publiczność zdąży docenić fakt, iż nie wyjeżdżając do światowych centrów kultury ma szansę zobaczyć "rembrandty" przyszłości. A także że najnowsza prezentacja to rzeczywiście pierwszy krok służący zbudowaniu w Krakowie solidnej kolekcji współczesnej sztuki zachodniej.

"PIERWSZY KROK... W STRONĘ KOLEKCJI ZACHODNIEJ SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ"; scenariusz: Rafael Jablonka; Muzeum Narodowe w Krakowie, wystawa czynna do końca sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2008