Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie byłoby w tym nic rażącego - bo akurat ci dziennikarze i redaktorzy nie mogą służyć za modelowe przykłady niezależności, obiektywizmu i zawodowstwa - gdyby nie równoczesne deklaracje nowego dyrektora o wyraźnym posmaku ideologiczno-politycznym. Zapewnia wprawdzie, że indoktrynacja go nie interesuje, ale zaraz potem lekko rzuca ryzykowne w swej ogólności tezy w rodzaju: “media lepiej robią ludzie o nastawieniu liberalno-prawicowym, bo mają zakodowany pluralizm", zaś “ludzie o rodowodzie totalitarno-lewicowym czynią z mediów tubę propagandową" (“Gazeta Wyborcza", 14.07.). Zastrzega, że jest przeciwny obowiązującej na mocy uchwały Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zasadzie oddawania czasu antenowego politykom oraz dowodzi, że skomplikowaną polską rzeczywistość powinny tłumaczyć “osoby o różnych poglądach". Tyle że pytany o nazwiska, wymienia jedynie komentatorów kojarzonych ze środowiskiem tzw. prawicy - i to odległej od centrum (Bronisław Wildstein, Piotr Zaremba). Wiodącym zaś programem publicystycznym stał się cykl “Warto rozmawiać", prowadzony przez bynajmniej nie moderującego, lecz przeciwnie: nie kryjącego zaangażowania ideologicznego, Jana Pospieszalskiego. Wszystko to sprawia, że zasadne mogą wydać się obawy, iż wahadło TVP nie przechyli się tylko z lewa ku środkowi, ale pójdzie w prawo. Wtedy zaś SLD będzie mogło jeszcze śmielej wołać, że nowe kierownictwo TVP zawłaszcza telewizję i ją znowu upartyjnia. I sugerować, wedle sprawdzonej metody, że brud za paznokciami mają wszyscy.