Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wedle drugiego Ben Enwonwu poszedł prosto do królewskiej siedziby ludu Jorubów w mieście Ife, prosząc władcę, aby księżniczka Adetutu Ademiluyi zapozowała do jego portretu. Działo się to w Nigerii w 1973 r. Dobrze jeszcze pamiętano wojnę domową, która kosztowała życie kilkuset tysięcy ludzi. Jorubowie i Ibowie – grupa etniczna, do której należał sam Enwonwu – walczyli w niej ze sobą. Sztuka miała ich pojednać.
Malarz i księżniczka umawiali się przy sztalugach kilka miesięcy. Powstały trzy portrety o tym samym tytule: „Tutu”. Były ważne dla Enwonwu – jeden z nich trzymał w pracowni aż do swojej śmierci w 1994 r. Potem obraz ów zaginął, nie znano też losów pozostałych oryginałów. Właśnie ogłoszono, że drugi portret księżniczki odnalazł się w prywatnej kolekcji w Londynie. Adetutu jest na nim wyraźnie spokojniejsza niż na pierwszym przedstawieniu; niektórzy przypisują to uczuciu, którym miał ją darzyć malarz.
Uznawany za ojca nigeryjskiego modernizmu Ben Enwonwu był zawieszony między światami: zawędrował wysoko w brytyjskim establishmencie (zamówiono u niego m.in. popiersie Elżbiety II), łączył zachodnie techniki malarskie z tradycjami afrykańskimi. Ale po spotkaniu z Adetutu wrócił do négritude – wyrosłego w ostatnich dekadach kolonializmu nurtu afirmującego historię i cywilizację Afryki. „Gdzie jest »Tutu«?” – pytano przez lata w Nigerii, gdzie zaginione obrazy pięknej księżniczki zyskały niemal kultowy status.
Zaplanowana na 28 lutego aukcja obrazu będzie transmitowana do Lagos. Przypomni o tamtym geście pojednania w ważnym momencie – od kilku miesięcy w regionach, gdzie kiedyś toczyła się straszna wojna, znów wrze. ©℗