Trzecia intifada?

ONZ musi rozstrzygnąć, czy poprzeć wniosek Palestyńczyków o uznanie ich niepodległości. Tymczasem wybuch nowego palestyńskiego powstania jest coraz bardziej prawdopodobny.

20.09.2011

Czyta się kilka minut

Sprawy zaszły daleko: Palestyńczycy nie mogą już wycofać się z zapowiedzi, że we wrześniu złożą w ONZ wniosek o uznanie przez Zgromadzenie Ogólne ONZ niepodległości ich państwa. Czy do głosowania dojdzie, nie wiadomo; dyplomacja USA chce je zablokować. Ale jeśli dojdzie i większość krajów ONZ zagłosuje "za", werdykt ten nie przybliży rozwiązania. Będzie spektakularnym sukcesem Palestyńczyków, lecz niemającym przełożenia na rzeczywistość: zakończenie konfliktu bliskowschodniego jest niemożliwe bez kompromisu z Izraelem, a do tego jest daleko.

W głosowaniu w ONZ nie chodzi o nadanie (potwierdzenie) prawa Palestyńczyków do państwa. To uzyskali wiele lat temu i jest to oczywiste także dla Izraela. Władzom Autonomii chodzi o jednostronne tworzenie faktów dokonanych i o poparcie społeczności międzynarodowej dla państwa precyzyjnie w granicach z 1967 r. Palestyńczycy nie chcą kompromisu w tej kwestii. Popierając ich wniosek, ONZ opowie się po jednej ze stron konfliktu.

Dlatego Polska powinna głosować przeciw.

Powtórka sprzed lat?

Cofnijmy się o 23 lata: wówczas w ONZ odbyło się podobne głosowanie. Wcześniej Organizacja Wyzwolenia Palestyny przyjęła "Deklarację niepodległości": jednostronną proklamację państwa palestyńskiego, odwołującą się do rezolucji ONZ z 1947 r. (co określało postulowane granice). Ogłaszano: "W imieniu narodu palestyńskiego zostaje proklamowane państwo palestyńskie na naszym terytorium palestyńskim, ze stolicą w świętej Jerozolimie". Lidera OWP Jasera Arafata zaproszono wówczas na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ; 15 grudnia 1988 r. przyjęło ono rezolucję, popierającą proklamację państwa palestyńskiego. Poparły ją 104 państwa, 45 było przeciw.

Jednak za rezolucją nie poszły żadne zmiany polityczne. Większe skutki dla Palestyńczyków miała sama "Deklaracja": wraz z nią ruch palestyński tworzył zarys swej politycznej działalności. Ale ani ona, ani rezolucja ONZ nie zmieniły statusu Palestyńczyków. Państwo palestyńskie nie powstało, gdyż Izrael odmawiał wtedy nawet negocjacji z OWP.

Wówczas większość krajów Europy nie uznała tego jednostronnego aktu. Zostało to potwierdzone później w tzw. deklaracji berlińskiej z 1999 r., gdzie czytamy: "Unia Europejska jest przekonana, że utworzenie demokratycznego, niezawisłego, suwerennego państwa palestyńskiego na bazie dotychczasowych umów w procesie negocjacji jest najlepszym gwarantem dla izraelskiego bezpieczeństwa i izraelskiej akceptacji w odniesieniu do stworzenia równego partnerstwa w regionie".

Intifada jako narzędzie

O ile w 1988 r. głosowanie w ONZ było manifestem mającym zwrócić uwagę, że konflikt powinien być rozwiązany w oparciu o dwa niezależne państwa, o tyle obecna inicjatywa Palestyńczyków będzie manifestem, który streścić można tak: nie będziemy negocjować, gdyż nie chcemy żadnego kompromisu. Europa i Polska nie powinny poprzeć tej inicjatywy nie dlatego, że nie chcemy, aby Palestyńczycy mieli swoje państwo. Przeciwnie. Jednak jednostronne kroki mogą mieć tylko negatywne skutki dla procesu pokojowego i samych Palestyńczyków.

Po pierwsze, Izrael prawdopodobnie zaniecha prób jakichkolwiek negocjacji z partnerem palestyńskim. Trudno negocjować z kimś, kto w obliczu fiaska dotychczasowych rozmów chce decydować samodzielnie. Po drugie, już zapowiedź palestyńskiej inicjatywy - i szanse jej poparcia w ONZ - wygenerowały ogromne nadzieje wśród Palestyńczyków. Gdy głosowanie nie zmieni ich położenia, sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Elity palestyńskie znajdą się w trudnym położeniu, skoro nie będą mogły realnie budować państwa, a pytanie o przyszłość zostanie postawione przez palestyńską "ulicę" następnego dnia po głosowaniu. Co więc zrobić z rozbudzonymi nadziejami? Może się okazać, że dla palestyńskich elit jedyną możliwą opcją jest walka zbrojna. Ale taka przemoc, jak pokazały dwie poprzednie intifady, nie jest kontrolowalna.

11 lat temu było podobnie: latem 2000 r. Ehud Barak i Jaser Arafat negocjowali w Camp David powstanie państwa palestyńskiego. Oczekiwania były wielkie, nie spodziewano się fiaska. Arafat odrzucił jednak propozycje Baraka, wrócił do Autonomii i zapowiedział proklamowanie państwa. Wkrótce, we wrześniu, wybuchło krwawe powstanie, które wydawało się spontaniczne. Ale późniejsze analizy wykazały, że było przygotowywane przez elity palestyńskie: intifada miała być narzędziem nacisku na Izrael i sposobem wyjścia z trudnej sytuacji, w której znalazł się Arafat. Tyle że wymknęła się spod kontroli.

Pod sztandarem "Arabskiej Wiosny"

Dziś mamy znów idealne podglebie do wybuchu nowego palestyńskiego powstania.

Czy zacznie się już we wrześniu? Tak uważa Pinhas Inbari z Jerusalem Center for Public Affairs. Tyle że ta trzecia intifada [pierwsza miała miejsce w latach 80. - red.] będzie mieć inną formę: Palestyńczycy wiedzą już, że zamachy samobójcze wymierzone w izraelskich cywilów nie dają im w świecie poparcia. Mogą więc podjąć próbę wpisania trzeciej intifady w kontekst "Arabskiej Wiosny": będą chcieli być postrzegani jako stojący w jednym szeregu obok Egipcjan czy Syryjczyków, a Izrael zostanie ustawiony obok Mubaraka i Assada. Swą formą trzecia intifada może przypominać Egipt i Syrię: dziesiątki tysięcy ludzi, demonstrujących bez przemocy.

Tylko czy elity palestyńskie będą w stanie kontrolować takie protesty? Czy nie przyjmą one szybko form drugiej intifady: ataków na izraelskich cywilów i zamachów samobójczych? Zwłaszcza że protesty mogą mieć inne oblicze na Zachodnim Brzegu Jordanu, a inne w kontrolowanej przez Hamas Gazie.

Palestyńska rewolucja, wpisująca się w "Arabską Wiosnę", może liczyć na poparcie części społeczności międzynarodowej. O ile jednak rewolucje arabskie doprowadziły do upadku tyranii w Tunezji, Egipcie i Libii (tu drogą walki zbrojnej), o tyle w relacjach izraelsko-

-palestyńskich sukces Palestyńczyków jest nierealny. Izrael już zaczął przygotowania do "masowych niepokojów" po spodziewanym głosowaniu w ONZ...

Dr JERZY WÓJCIK jest inicjatorem Forum Izrael--Polska-Europa ( www.forum-ipe.org ), autorem analiz o Bliskim Wschodzie, w tym "Polska polityka zagraniczna wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego podczas polskiej prezydencji od lipca do grudnia 2011 r.".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011