Tęsknota

Kluczem do wystawy może być konfesjonał, w którego wnętrzu wyświetlany jest film. Futerkowe zwierzątka pogrążone są w pozornie chaotycznym ruchu. Ale przecież ich działania nie są pozbawione celu. Jest nim przetrwanie.

06.06.2004

Czyta się kilka minut

Autor nazwał trzy cykle swoich prac - “Pamiętniki Boga", “Zaświaty" i “Pudełka nagrobne" - rodziną. I choć można by te serie nazwać też tryptykiem, słowo “rodzina" wydaje się właściwsze. Marek Chlanda opowiada o człowieku, posługując się perspektywą samego Boga, jednak znakiem Stworzyciela nie jest tu ani piorun, ani trójkąt z Okiem Opatrzności, ale zwyczajna laska, powracająca w różnych kolorach i ustawieniach. Taka sama jak ta, na której wspierają się starzy ludzie, a jednocześnie taka sama jak ta, którą dodawali sobie szyku bywalcy przedwojennych kabaretów.

Bo też Bóg - mówiący na tych papierach pokrytych akrylem, ołówkiem, węglem i sepią słowami szwedzkiego pisarza Pära Lagerkvista (w przekładzie Janusza Roszkowskiego) - jest tutaj bardziej ludzki niż sam człowiek. Jednak jego najwierniejszym portretem, a raczej autoportretem - przecież to pamiętniki - okazują się abstrakcyjne kropki, rozrzucone w pustej przestrzeni jak na sukience, wyłaniające się z ciemnego tła krążki o wytłumionym świetle, splot linii przypominających naczynia krwionośne albo pofałdowana płaszczyzna - nie wiadomo: wrzucony do kosza pomięty papier czy gigantyczne pasmo górskie.

Może przez to Bóg staje się jeszcze bardziej niepoznawalny. Absolutnie niedostępny temu, którego sam stworzył, bo o wiele prostszy niż oczekiwałby tego człowiek.

I całkowicie świadomy własnej niepoznawalności, pozwalającej zbliżyć się do ludzi, ale zarazem uniemożliwiającej im ten sam krok; niepoznawalności skazującej go na samotność, ale ułatwiającej boskie zaangażowanie, a nawet boską dobroduszność. Dlatego fragment z Księgi Królewskiej (VIII, 12) “Pan powiedział, że będzie mieszkał w mroku" staje się tekstem neonu rozświetlającego, choć przecież nie do końca, ciemność.

W Galerii Starmach zawieszony został jedynie pierwszy cykl, “Pamiętniki Boga". Uzupełnienie znalazł w katalogu. I tak jest dobrze: kwartety prac układają się w rytmy, które przekształcają się w opowieść rozpoczętą narodzinami i zakończoną śmiercią, a jednocześnie pozostającą poza czasem. Historia, zapisana rozpoznawalnymi portretami i sytuacjami, jest tu bowiem zamkniętym kołem nieustannego stwarzania człowieka, ale także śmierci.

Stwarzanie jest wielkim eksperymentem, wymagającym chirurgicznej precyzji. Na jednym z papierów widać zieloną rączkę laski, spinającą delikatnie rozsunięty węzeł żył i tętnic. Gdzieś w środku tego węzła jest być może serce. Ta praca to może najpiękniejszy autoportret Boga - stwarzającego świat, ale w akcie tym stwarzającego wciąż na nowo samego siebie.

Czasem się udaje, jak wtedy, gdy powstaje różowy język kota. Rodzi się wtedy zdziwienie eksperymentatora: “Różowy kolor wcale nie jest taki głupi. Oby tylko wszystko udawało mi się tak dobrze". Udało się, bo kot, pogłaskany, wcale nie czuje Boskiego dotknięcia. I jest bliżej niego niż wszyscy ci, którzy czuli się wypełnieni Bogiem. Czasami powstają rzeczy dziwne i wielkie: kobieta z różą albo klaun, który zdaje się wznosić ku górze jak wypełniony powietrzem balon.

Czasem jednak sprawa jest bardziej skomplikowana. Czy należało powołać do życia człowieka - takim, jaki jest - skoro wiadomo było, że potem trzeba go będzie zostawić samemu sobie, bez możliwości korekty raz skończonego dzieła, a jednocześnie bez możliwości pomocy? Portrety ludzi towarzyszą pamiętnikom Boga. Nie są jednak stworzone na jego obraz i podobieństwo - pogrążone we własnych emocjach, bolączkach i niespełnialnych oczekiwaniach, które rodzą się w nich wobec tego, któremu zawdzięczają swe istnienie. Człowiek, który wygraża Bogu, który patrzy na niego z przymrużeniem oka, który przełamuje sam siebie, aby coś wyznać - wszyscy oni nie zdają sobie sprawy z tego, że mają w nim wyłącznie cierpliwego słuchacza. Ale nie wiedzą też, że to bardzo wiele.

Dla Stwórcy człowiek stanowi wieczny wyrzut sumienia. A jednocześnie w Bogu tkwi tęsknota za przyjaźnią, niemożliwą bliskością. To z tej właśnie tęsknoty stworzona została śmierć. Drewniana laska przesłania portret zmarłego mężczyzny. Nie wiadomo, czy jest Bóg nadal tylko świadkiem, czy też wreszcie naprawdę może spotkać się ze swoim stworzeniem. A jeśli tak, śmierć nie byłaby ani końcem, ani powrotem, ale odkryciem.

MAREK CHLANDA, “PAMIĘTNIKI BOGA", Galeria Starmach, Kraków, kurator: Andrzej Szczepaniak, wystawa czynna do 4 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2004