Ten kraj ma cię wchłonąć

Dla polskich Żydów, którzy decydują się dziś na wyjazd do Izraela, nie jest to zwyczajna emigracja. Kraj dużo imigrantom daje, ale też wymaga. Niekiedy ponad ich siły.

24.10.2022

Czyta się kilka minut

Przybycie imigrantów do Izraela, lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie, lipiec 2017 r. / JACK GUEZ / AFP / EAST NEWS
Przybycie imigrantów do Izraela, lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie, lipiec 2017 r. / JACK GUEZ / AFP / EAST NEWS

Katarzyna mieszka dzisiaj w Jerozolimie.

– Moja decyzja o emigracji do Izraela była złożona – opowiada. – Wiązały się z nią sprawy, które mnie z Polski wypchnęły, takie jak sytuacja polityczna czy sprawy rodzinne. Jednocześnie do Izraela przyciągnęła mnie relacja z izraelskim partnerem, poszukiwanie żydowskiej tożsamości i ciekawość tego regionu. Dziś, niemal 10 lat po emigracji, w Izraelu tęsknię za niektórymi rzeczami w Polsce: za pogodą, kulturą, językiem. A gdy jestem w Polsce, to tęsknię za Izraelem.

Katarzyna nie wierzy tym, którzy mówią, iż każda emigracja jest taka sama: że da się ją jakoś zaplanować, z góry oszacować jej trud, utrzymać relacje z bliskimi za pomocą komunikatorów i Facebooka, a po jakimś czasie, gdy się już zrealizuje cel, wrócić do siebie.

Dla Katarzyny „u siebie” jest tu: w głośnej, kipiącej od emocji Jerozolimie. Żydowska emigracja, na którą się zdecydowała, czyli alija, po hebrajsku oznacza „wstąpienie”. Dostępna jest na zasadach prawa powrotu dla tych, którzy mają żydowskie korzenie, a także dla ich małżonków oraz dla konwertytów.

To przywilej, z którego wielu skorzysta i rozpocznie w Izraelu szczęśliwe życie. Ale to także trud, czasem ponad siły – bo będą i tacy, którym się nie uda.

Opisane tu historie mają wspólny mianownik: alija nie jest dla polskich Żydów zwykłą emigracją – nigdy nią nie była i nie będzie. Nawet dziś, gdy wyjazd jest dobrowolny, i gdy często wiąże się z radością i ciekawością nowego, rzadziej zaś z obawą przed antysemityzmem.

Od kilku do kilkudziesięciu

Esther, założycielka i dyrektorka firmy genealogiczno-dochodzeniowej z siedzibą w Jerozolimie, opowiada: – Gdy ­wyjechałam z Rzeszowa do Anglii, stałam się religijna. Szybko zrozumiałam, że kontynuowanie takiego życia – znalezienie religijnego Żyda jako kandydata na męża i zbudowanie wspólnego życia zgodnie z zasadami judaizmu – będzie w Polsce utrudnione. Nie była mi obca motywacja syjonistyczna: poczułam, że Izrael to mój dom, i że chcę być aktywnie zaangażowana w jego budowanie.

Daniela, studentka szkoły aktorskiej, z Tel Awiwu: – W Polsce bycie Żydem wymagało wielu wyrzeczeń. Np. związanych z tym, że trzymałam wtedy ścisły koszer, a znalezienie odpowiednich produktów było trudne. No i ta ciągła obecność tematu Zagłady. Jako studentka pracowałam dla krakowskiej gminy żydowskiej i jeździłam z rabinem na wszystkie obchody i rocznice. Bardzo to przeżywałam i w końcu mnie to przeciążyło. W Izraelu Zagładę upamiętnia się raz w roku, w Jom Ha-Szoa. Poza tym bycie Żydem oznacza tu jednak życie.

Jan z Tel Awiwu, przewodnik turystyczny: – Chciałem żyć w większej społeczności żydowskiej i w kraju bardziej przyjaznym dla osób LGBT+.

Raz jeszcze Katarzyna: – Z Polski, oprócz problemów rodzinnych, wypchnął mnie antysemityzm, który dostrzegałam w różnych środowiskach, także politycznych. Gdy wyjeżdżałam, rosła w siłę brunatna fala nacjonalizmu, odczuwałam atmosferę wszechogarniającej niechęci, ksenofobii. Anty­semityzm zauważyłam też na lewicy, z którą się światopoglądowo utożsamiałam, co było dla mnie szczególnym rozczarowaniem. W końcu odczułam, że nie mam możliwości eksplorowania swojej żydowskiej tożsamości w poczuciu bezpieczeństwa, i że trzeba go poszukać gdzie indziej.

Moi rozmówcy, młodzi Żydzi z Polski, szacują, że rocznie do Izraela emigruje z niej na stałe od kilku do kilkudziesięciu osób. Brakuje dokładniejszych danych, które pokazywałyby tę emigrację na przestrzeni ostatnich lat. Izraelskie Centralne Biuro Statystyk podaje jedynie, że w roku 2020 z Polski aliję do Izraela zrobiło sześć osób, a w roku 2021 – 33 osoby.

Fale z przeszłości

Na aliję decydują się ludzie urodzeni w rodzinach o żydowskich korzeniach, w tym ci, którzy po latach milczenia w rodzinie przypadkiem odkryli swoje pochodzenie i są go ciekawi. Jest też grupa konwertytów: to przeważnie młode kobiety, które w Izraelu znalazły męża, a zgodnie z tradycją nie mogą go poślubić jako nie-Żydówki.

Konwersja, choć religijna, pełni wówczas także ważną funkcję społeczną: konwertytka od razu staje się częścią narodu, podobnie jak jej przyszłe dzieci. To ważne kwestie, również wśród niewierzących liberalnych Żydów. Dodatkowo konwersja przyspiesza otrzymanie dokumentów. Obywatelem Izraela można stać się od razu, a status ole hadasz („nowo przybyłego”) daje dużo możliwości.

Jest to inna emigracja w stosunku do wcześniejszych wielkich fal, które opuszczały Polskę przed laty.

Po zakończeniu II wojny światowej i powstaniu państwa Izrael na wyjazd z Polski decydowały się tysiące osób pochodzenia żydowskiego. Tuż po wojnie, w latach 1945-48, z Polski wyemigrowało ok. 200 tys. Żydów. Podczas aliji z lat 1956--60, nazwanej gomułkowską (w PRL rządził wtedy Władysław Gomułka), było to ponad 30 tys. osób. Ostatnia wielka fala, zapoczątkowana przez wydarzenia marca 1968 r. i nagonkę antysemicką ze strony władz komunistycznych PRL, wygnała co najmniej 13 tys. osób pochodzenia żydowskiego. Wyjeżdżali w różnych kierunkach, w tym do Izraela.

Trud adaptacji

Te wyjazdy przebiegały w atmosferze przymusu – spora grupa była z Polską głęboko związana, nie chciała opuszczać kraju. Wyjeżdżano całymi rodzinami, kręgami przyjaciół. Najciężej – co widać zresztą do dziś w społeczności polskich Żydów w Izraelu – wyjazd znieśli „marcowi”: ci, co wyjechali jako ostatni, gdy już nie widzieli dla siebie innej szansy.

Nowo przybyli borykali się w Izraelu z wieloma problemami. Adaptacja do nowych warunków klimatycznych, społecznych i kulturowych, próby nauki języka – dla wielu dorosłych okazywało się to ponad siły. Problemem było też znalezienie pracy, zwłaszcza w zawodzie – w efekcie osoby z wysokim polskim wykształceniem w Izraelu szły np. do prac porządkowych.

Problemem była też uboga wówczas infrastruktura i rodząca się dopiero opieka państwa. A także zagrożenia związane z bezpieczeństwem: wszak co chwila wybuchały tu wojny, życie nawet we własnym kraju nie było dla Żydów w pełni bezpieczne. Zdarzały się przypadki prób powrotu do Polski, kończące się fiaskiem.

Co ciekawe, inaczej tamte alije odbierały dzieci przybyszów: one stosunkowo szybko uczyły się języka i adaptowały w nowym kraju. Zachowały za to wspomnienia z Polski, zwykle bardzo dobre, a dziś chętnie do niej wracają.

Dorośli, obarczeni traumą Zagłady, nagłego wykorzenienia i poczuciem zdrady ze strony państwa urodzenia, zwykle cieszyli się z możliwości znalezienia się w kraju, gdzie nikt ich już nie będzie prześladował. Ale adaptacja często okazywała się dla nich wyzwaniem ponad siły.

W nowych czasach

Po roku 1989 alije przyjęły zupełnie inne oblicze.

Wyjazdy, teraz już pojedynczych osób i znacznie rzadsze, przestały być skutkiem celowego działania władz. Teraz stały się odpowiedzią na wewnętrzne wezwanie – to związane z odkryciem ­żydowskich korzeni – a także z ciekawością życia w kraju, o którym marzyli przodkowie, w zgodzie z zasadami judaizmu, wśród Żydów. Choć zdarza się, że ci, którzy wyjeżdżali po 1989 r., doświadczyli antysemityzmu.

Niemałe znaczenie, zwłaszcza dla osób urodzonych jeszcze w ubogim PRL-u, miała chęć poprawy swojego statusu materialnego, jakości życia, wyjazdu do „kraju Zachodu”. A otwarcie granic Polski, z czasem też wprowadzenie tanich linii lotniczych sprawiły, że lot w odwiedziny stał się prosty w organizacji, zaś tęsknota za smakami i zapachami z dzieciństwa – łatwa do zaspokojenia.

Współcześnie młodzi polscy Żydzi, którzy decydują się na aliję, są w stałym internetowym kontakcie z bliskimi i przyjaciółmi w Polsce. Często przyjeżdżają do Polski, a czasem wiążą z nią w jakiś sposób swoje życie zawodowe.

Przy tym wszystkim borykają się z wieloma problemami – tymi samymi, które dotykają dziś młodego pokolenia Izraelczyków. Jak przykładowo nieprawdopodobnie wysokie koszty życia w Izraelu. Nie brakuje osób, które po pewnym czasie rezygnują i wracają do Polski.

Państwo daje i wymaga

Anna, nauczycielka, zdecydowała się na wyjazd do Izraela wraz z mężem i synem.

– W Polsce mieszkaliśmy u teściów, nie mieliśmy większych perspektyw rozwoju zawodowego – wspomina. – Czułam, że potrzebujemy impulsu, by coś zmienić. W Izraelu mieszkała już wtedy moja siostra. Byłam go ciekawa.

Kilkumiesięczny proces aliji rozpoczął się od zebrania dokumentów. – Wszystko, co potwierdzało moje żydowskie pochodzenie od strony taty, było ważne: listy, zdjęcia, pocztówki, zapiski, zdjęcia nagrobków, akty urodzenia, ślubu – mówi Anna. – Komplet dokumentów złożyliśmy w warszawskim Sochnucie [Agencji Żydowskiej – red.]. Potem była wizyta w ambasadzie, gdzie dostaliśmy specjalne wizy wjazdowe.

Anna: – Po przyjeździe do Izraela olim trafiają najpierw do hoteli dla imigrantów. My trafiliśmy do Karmiel w Galilei. Na drzwiach mieszkania były napisane nasze imiona, poczuliśmy się mile powitani. Wraz z mężem od razu ­otrzymaliśmy obywatelstwo, a nasz syn po kilku latach, na podstawie doręczonych dokumentów potwierdzających, że w Izraelu mieszka i chodzi do szkoły. Aliję można robić do drugiego pokolenia – to dlatego otrzymał te dokumenty później niż my.

Izrael pokrywa koszty każdej aliji. Nowo przybyli otrzymują m.in. bilety lotnicze, ubezpieczenie, kieszonkowe i sfinansowany kurs hebrajskiego – wszystko na określony czas. Podczas zajęć z języka szczególny nacisk kładzie się na izraelską kulturę: obyczaje, święta, teksty piosenek, zachowania, zwroty. Nowo przybyli mają też prawo do przewiezienia swoich rzeczy z kraju przyjazdu oraz doradztwo m.in. przy poszukiwaniu pracy.

O to, by ole hadasz jak najszybciej stał się częścią społeczeństwa, dba Ministerstwo Aliji i Integracji, które do niedawna nazywano Ministerstwem Absorpcji. Nazwa ta była wyjątkowo trafiona, bo do Izraela nie wystarczy po prostu przyjechać. Od nowo przybyłego oczekuje się, że szybko zostanie przez społeczność wchłonięty. Ma stać się „swój”.

Państwo więc dużo daje, ale jeszcze więcej wymaga. Nie każdemu udaje się temu sprostać.

Trzeba dużo odwagi

Karolina, dziennikarka (Jerozolima): – Moja przygoda z Izraelem zaczęła się od wielkiej miłości do kraju i do mężczyzny. Byłam pewna, że po jakimś czasie całkowicie poczuję się tu jak w domu. Częściowo tak się stało, bo dziś nie widzę siebie w żadnym innym miejscu. Ale też po 20 latach w Izraelu mogę już powiedzieć, że kulturowo nigdy nie stanę się Izraelką, mimo usilnych starań. Wspólny język częściowo odnajduję oczywiście z aszkenazyjczykami i „hulnikami”, czyli tymi, którzy dopiero niedawno przyjechali z zagranicy. Problem pojawia się jednak w kontakcie z „sabrami”, czyli lokalnymi, a z sefardyjczykami to już w ogóle. Czasem czuję się, jakbym wciąż była tutaj turystką. Jedną nogą jestem wciąż w Polsce, drugą w Izraelu, a w żadnym z tych krajów nie jestem do końca.

Esther: – Dziś na wyjazd z Polski decydują się młodzi Żydzi. Ich motywacje mają głównie podłoże syjonistyczne i matrymonialne. Państwo pomaga olim, ale to nie wystarczy. Często przyjeżdżają tu zupełnie sami, muszą na nowo zbudować całe swoje życie. Powinni to zrobić szybko: Izrael jest szalenie drogi i bardzo wymagający. W krótkim czasie trzeba się więc nauczyć języka i kultury, znaleźć mieszkanie, pracę według własnego wykształcenia i umiejętności, partnera – ludzie w Izraelu dość szybko się pobierają – a także zbudować sieć kontaktów. Alija to nie są przelewki: to imigracja, wykorzenienie całego swojego życia i przesadzenie go. Do tego trzeba mieć dużo energii, ale i odwagi.

Jan zrobił aliję w 2013 r., ale szybko uznał, że na Izrael nie jest jeszcze gotowy. Wrócił do Wrocławia, gdzie, jak mówi, próbował zbudować odpowiadające mu życie żydowskie. O ponownym wyjeździe zdecydował, gdy zdał sobie sprawę, że w wymierającej polskiej społeczności żydowskiej nigdy nie będzie miał możliwości w pełni zrealizować swoich dwóch tożsamości: osoby LGBT+ i nieortodoksyjnego Żyda.

Tutaj, w słynącym z różnorodności Tel Awiwie, czuje się częścią wielu wspólnot: konserwatywnej synagogi, w zarządzie której zasiada, wspólnoty osób LGBT+, a także społeczności polskojęzycznej. Tu żadna z tych tożsamości się nie wyklucza.

W centrum wydarzeń

Anna po czterech latach zdecydowała się na wyjazd z Izraela. – To jest bardzo drogi kraj – wyjaśnia. – Żeby zarobić na życie, wyjątkowo dużo się tutaj pracuje. Sześć dni w tygodniu, po 10-12 godzin dziennie. Tak pracował w fabryce mój mąż. Ja zostałam w domu z dzieckiem, koszty żłobka przekraczały nasze możliwości. Po jakimś czasie wróciliśmy do Polski. Nie żałuję wyjazdu do Izraela. To doświadczenie mnie wzbogaciło, nadal uczę się hebrajskiego i czuję ogromny sentyment.

Ci, którym się udaje, dobrze oceniają swoje izraelskie życie. Zwykle są to osoby, które mają już rodziny i ustabilizowane kwestie zawodowe.

Anna, ratowniczka medyczna z miejscowości Jokne’am: – Jestem z życia tutaj bardzo zadowolona. Mam dobrą pracę, rodzinę, przyjaciół, udzielam się wolontariacko. Moje dzieci mają dobre szkoły i znacznie lepsze możliwości rozwoju. Zapuściłam tu korzenie.

Katarzyna: – Środowisko żydowskie jest tutaj różnorodne, a dzieci ­chodzą do żydowskich szkół. Wyrastają w ­poczuciu, że bycie Żydem to jest coś ­dobrego, radosnego, ich żydowska ­tożsamość nie jest – jak w Polsce – oparta wyłącznie na utracie. Z zawodowego punktu widzenia nie da się też porównać ­życia w Warszawie z Jerozolimą. To ona jest obecnie centrum żydowskiego ­feminizmu religijnego, który tak bardzo mnie interesuje. Bycie tutaj, w centrum ­wydarzeń, jest dla mnie szalenie ważne. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2022