Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na You Tube, przy pomocy filmików nakręconych telefonami komórkowymi. Nie tak wiele trzeba, by zyskać miliony odsłon i zamienić swe życie w popularny teledysk, zrozumiały w cywilizowanym świecie. Na Filipinach wiedzą o tym nie tylko w jumbo-jetach, ale także w zakładach karnych. Oto lawinowo wzrasta zjawisko uczestnictwa w skomplikowanych, grupowych choreografiach więziennych. Resocjalizacja polega na przepuszczaniu produktów zachodniej popkultury przez ochocze synchroniczne ciała setek tajskich więźniów. Pensjonariusze na dziedzińcu masowo wykonali już układy do "Thrillera", "Radio Ga-Ga", "Jailhouse Rock" - oraz wiele innych - jednak najbardziej poruszająca jest tłumna choreografia do wtóru Jacksonowego "They don’t really care about us". Wszystko do obejrzenia w sieci, podobnie jak hitowy, z życia wzięty teledysk przedstawiający izraelskich żołnierzy na patrolu w Hebronie, wykonujących synchroniczny taniec w pełnym rynsztunku, z bronią gotową do strzału.
Jutiubizacja na froncie starcia cywilizacji.
Sięganie do tzw. przebogatych rezerwuarów popkultury w celu wytworzenia trafnego, powszechnie zrozumiałego komunikatu wydaje się dowodem na westernizację twórców. Tak właśnie postępują izraelscy żołnierze, teledyskiem zgłaszając akces do świata Zachodu w konfrontacji z niezrozumiałym, sierioznym światem samobójczo sfanatyzowanych palestyńskich przeciwników. Ale zjawisko nie ogranicza się do mniej lub bardziej egzotycznych dla Polaków Tajlandii i Hebronów - mieliśmy z nim do czynienia niedawno na Krakowskim Przedmieściu.
Przebojem w sieci stał się podstępny utwór "Gdzie jest krzyż", ale nie o tym chcę teraz napisać, a o desperackim poszukiwaniu hymnu. W starciach pomiędzy "obrońcami" i "przeciwnikami" krzyża, ci ostatni - obezwładniani kościelnymi pieśniami - sięgnęli rozpaczliwie po oręż popkultury, po popkultury ikony..., chóralnie i z zapamiętaniem odśpiewując piosenki z dobranocek, "Czterech pancernych" itp. "Miś Uszatek" jako młot na fanatyków. Przejaw absurdalnego poczucia humoru? Z pewnością, ale chyba nie tylko. Pytanie, co nas naprawdę łączy, jakie są fundamenty naszej cywilizacji, czy jest coś oprócz ironii i "Thrillera". Czy będziemy umierać za Uszatka?