Tatry w kwarantannie

Tatrzański Park Narodowy z powodu epidemii został zamknięty do odwołania. Choć ta decyzja wzburzyła wielu miłośników polskich gór, miała głęboki sens.

15.03.2020

Czyta się kilka minut

Łysa Polana, zamknięta droga do Morskiego Oka. 14 marca 2020 r. /  / fot. Bartek Dobroch
Łysa Polana, zamknięta droga do Morskiego Oka. 14 marca 2020 r. / / fot. Bartek Dobroch

Miarka się przebrała...”; „Jak można zarazić się w lesie wirusem?”; „Żeby nie zarazić świstaka ani innej kozicy, bo po co innego”; „Jakim prawem dyrektor parku zamyka Tatry ludziom, którzy je kochają?”; „Ogłupieli, nie mają prawa zamykać naszego dobra narodowego” „Jak jedzie prywatnym samochodem to kogo zarazi w środku? Siebie?”; „Góry się zamyka, ale kościołów nie. Oto pisowska Polska”; „Co zamkną w następnej kolejności? Lasy?”...

To tylko krótki przegląd co mniej agresywnych i niewulgarnych wpisów na forach internetowych gromadzących pasjonatów Tatr (z zachowaniem oryginalnej pisowni). Czwartkowa decyzja o zamknięciu terenu Tatrzańskiego Parku Narodowego wyprzedziła wprowadzenie przez rząd stanu zagrożenia epidemicznego. Poza koniecznością ograniczenia praktyk religijnych chyba żadne z podjętych w ciągu ostatniego tygodnia działań prewencyjnych nie wzbudziło tylu kontrowersji i niezrozumienia.

Tymczasem decyzja dyrekcji TPN była słuszna i trafiona w czasie. Wyprzedziła ona bowiem nie tylko decyzje rządowe, ale też piękny, słoneczny marcowy weekend, który ściągnąłby w Tatry licznych tatromaniaków, miłośników narciarstwa, wspinaczki, wycieczek górskich i dolinnych, poszukiwaczy pierwszych krokusów na wytopionych już częściowo tatrzańskich polanach. Od kiedy zaczęły bowiem zapadać pierwsze decyzje o zamknięciu instytucji, szkół, uczelni, obiektów sportowych, rozrywkowych, a także miejsc pracy, pewnym problemem zaczęła być też nadpodaż wolnego czasu.

Ferie bis

Na licznych forach internetowych już od ponad tygodnia rosła liczba zapytań o to, czy schroniska tatrzańskie są otwarte, i czy są w nich wolne miejsca. Stosunkowo wiele osób – choć w skali kraju to z pewnością nieliczna mniejszość – zaczęło postrzegać czas kwarantanny wymuszonej zagrożeniem epidemicznym jako przedwiosenne ferie bis.

Niektórzy wychodzili z założenia, które nie przeczyło wcale logice – bo indywidualne wyjście w góry, do lasu, na spacer wcale nie zagraża ani naszemu, ani cudzemu bezpieczeństwu, a zaznanie świeżego powietrza i słońca uważa się wręcz za działanie prozdrowotne, zwiększające odporność, pożądane i polecane nawet przez lekarzy epidemiologów – zwłaszcza w czasie, gdy domowa izolacja może trwać dwa tygodnie, a może i dłużej. Problem polegał na tym, że istniała poważna groźba, iż z tego założenia wyjdzie kilkaset czy też kilka tysięcy osób, które na najbardziej popularnych tatrzańskich szlakach, w schroniskach i na ich obleganych w słoneczne weekendy tarasach stworzą zagrażające sobie nawzajem skupiska.

Kontrowersje wzbudził także zapis wyłączający z obowiązku zastosowania się do zamknięcia terenu Parku mieszkańców powiatu tatrzańskiego. „Czyli że są równi i równiejsi” – komentowali internauci. Zapis ten może nie był szczytem dyplomacji, ale także znajduje uzasadnienie. Dla wielu mieszkańców Zakopanego i okolicznych miejscowości TPN jest najbliższym od domu – albo wręcz przyległym do prywatnych włości – terenem zielonym. Miejscem, w które wychodzi się na spacer, takim samym jak las za domem dla mieszkańca Kotliny Kłodzkiej, Borów Tucholskich, Pojezierza Drawskiego czy podnóży Gór Świętokrzyskich. Jak można by było zabronić mieszkańcom tych miejsc, nawet w sytuacji obecnego stanu zagrożenia epidemicznego, wyjścia na świeże powietrze czy spaceru z rodziną po polu, lesie, parku?

Owszem, inne parki narodowe nie podjęły podobnych kroków, ale to też da się łatwo uzasadnić: tylko TPN cieszy się w tym okresie taką popularnością.

Nie ma mowy o dyskryminacji innych mieszkańców Polski względem tych, których korzenie, szczęśliwy los albo majątek uczyniły mieszkańcami powiatu tatrzańskiego. Natomiast objęcie także tych ostatnich zakazem wstępu można by uznać za niesprawiedliwość, gdy innych mieszkańców Polski, nawet tych żyjących w miastach, nie ogranicza jak dotąd żaden zakaz wstępu do parków miejskich czy na tereny zielone. Zakaz wstępu do TPN ma przede wszystkim odwieść miłośników Tatr z dalszych stron Polski od planowania wycieczek w góry.

Cisza na szlakach, cisza na Krupówkach

Na szczęście większość turystów przyjęła zakaz ze zrozumieniem. Pracownicy Parku nie prowadzili restrykcyjnych kontroli, a straż graniczna ma w tym momencie na głowie znacznie poważniejsze obowiązki niż kontrolowanie przygranicznego ruchu turystycznego na terenie Tatr. Parkowcy na szlakach pytali więc nielicznych turystów i skiturowców o miejsce zamieszkania. Drogę do Morskiego Oka już na wysokości Łysej Polany blokowały w sobotę tablice zakazu wjazdu. 50 turystów, którzy mimo wszystko wybrali się nad Morskie Oko, zawróciła po drodze Straż Parku. A TOPR sprowadzał z gór turystę, który zabłądził na Świnicy.

Nie tylko przyrodnicy z byłym dyrektorem Parku Pawłem Skawińskim, ale także co światlejsi turyści zauważyli jedną bezsprzeczną zaletę – jeśli w tej sytuacji wolno w ogóle mówić o zaletach – stanu zagrożenia epidemicznego: ludzka kwarantanna będzie także czasem odpoczynku i oddechu dla tatrzańskiej przyrody narażonej od lat na coraz liczniejsze zagrożenia ze strony narastającego nieustannie ruchu turystycznego.

Zakopane, Bukowina Tatrzańska i Białka opustoszały zresztą niezależnie od zakazu wstępu na teren Parku. Podobnie jak w całym kraju, i tu przestały działać restauracje, kawiarnie, bary, obiekty kulturalne i rozrywkowe, w tym termy. Tylko że pustka i cisza na tłocznych i głośnych zwykle Krupówkach wydawała się bardziej dojmująca, niecodzienna, wręcz dziwna. Stanęły także stacje narciarskie. Poza kolejką na Kasprowy, która przestała kursować wraz z wprowadzeniem zakazu wstępu do TPN, stanęła też w sobotę zakopiańska Szymoszkowa oraz Białka Tatrzańska. Największa podhalańska stacja narciarska miała się zamknąć po weekendzie i trasy zostały nawet w piątek wieczorem wyratrakowane, ale w sobotę wyciągi nie ruszyły, co zaskoczyło nawet ratowników TOPR. W niedzielę działał już tylko jeden wyciąg na Rusińskim Wierchu, ostatni na Podhalu. Korzystała z tego garstka narciarzy.

Zamknięta granica

Decyzja TPN zbiegła się też w czasie z wprowadzeniem na Słowacji stanu wyjątkowego, który miał się wiązać z zamknięciem granic naszego południowego sąsiada. Jednak między czwartkiem a sobotą ruch trwał jeszcze w najlepsze, Słowacy nie prowadzili żadnych kontroli, a i Polacy wracali z innych zamykających się krajów Europy zupełnie niekontrolowani.

Relacje dziennikarza TVN z polsko-słowackiego przejścia Chochołów–Sucha Hora przypominały klasyczny skecz literackiego Kabaretu Rafała Kmity, przedstawiający reportera nadającego „z miejsca, w którym nic się nie dzieje”. W sobotę nic się nie działo także w Łysej Polanie. Działał jeszcze sklep, w którym Polacy zwykli zaopatrywać się w niedostępne po polskiej stronie alkohole, napoje i frykasy. Półki uginały się od demanowki, tatrzańskiego czaju i absyntu. Ale w pobliskim Jurgowie, gdzie także można przekroczyć granicę ze Słowacją, ustawiała się już straż graniczna i policja, by punktualnie o północy zamknąć granice Polski.

I rzeczywiście, polskie służby zablokowały o północy granice w Łysej Polanie i Jurgowie. Do Polski od strony Słowacji powracający z zagranicy Polacy mogą wjechać w rejonie Podtatrza jedynie w Chyżnem, a poza tym jeszcze tylko w Barwinku na Podkarpaciu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej