Taniec z widzami

Polska fabryka sław pracuje na zbyt wysokich obrotach. Nadwiślańskie celebryty są produkowanym taśmowo, wybrakowanym towarem.

04.11.2008

Czyta się kilka minut

Co się stało z naszą rozrywką? - "Gwiazdy tańczą na lodzie" /
Co się stało z naszą rozrywką? - "Gwiazdy tańczą na lodzie" /

Polskiego telewidza znudziło wpatrywanie się w telenowelowe zwierciadło rzeczywistości. Mieszkanie Rysia i Grażynki jest za ciasne na taneczne popisy, doktor Lubicz kiepsko śpiewa, a porządków pani Stanisławy nie oceni żadne jury. Dziesięciomilionowa publiczność "M jak miłość" topnieje, bo Polaków wzywa wielki świat sławy, pieniędzy i karier robionych od niechcenia. W najpopularniejszych programach rozrywkowych pozostał pierwiastek reality, ale tak naprawdę liczy się show - otwierane pompatyczną muzyką, puentowane dramatycznym głosowaniem widzów.

Rozpowszechniony na Zachodzie system gwiazd ma swoją hierarchię. Na każdym szczebelku drabiny siedzi kto inny. Każdy zna swoje miejsce, czasem ktoś wykorzystuje moment i wdrapuje się wyżej. U nas wszyscy skotłowali się na najwyższym szczebelku. Zapomniane diwy obok początkujących aktorów, wokalistki bez głosu razem z prezenterami bez klasy. Ta fabryka sław pracuje na zbyt wysokich obrotach. Popyt jest duży, lecz podaż jeszcze większa. Nadwiślańskie celebryty są produkowanym taśmowo, wybrakowanym towarem. Egzemplifikacją takiej praktyki jest "Taniec z gwiazdami" (TVN), którego ósma edycja za kilka tygodni dobiegnie końca. Jego producenci sięgają po gwiazdy świecące coraz słabszym blaskiem, co owocuje skutkami ubocznymi, np. wzrostem popularności samych tancerzy, wyjątkowo nieciekawych w rolach osobowości telewizyjnych.

Kiepską alternatywą jest elitaryzm w stylu glamour, którym kipi polsatowski "Ranking gwiazd". Aktorki z przyszłością i piosenkarki z przeszłością szczebiocą do siebie w przestronnym studiu, a potem jedna z nich zostaje wywołana do tablicy, gdzie słyszy pytanie w rodzaju: "Która z gwiazd byłaby najgorszą matką?". I biedaczka musi umieścić swoje koleżanki na pozycjach od 1 do 10. Pomijając krępujące dla widza momenty w rodzaju "dobra mina do złej gry", kiedy speszone panie z fałszywym uśmiechem usprawiedliwiają swoje wybory, program jest jak ruchoma fotografia rodzimego show-businessu - nielotnego, kiszącego się we własnym sosie, nieumiejącego uwolnić się od medialnych etykietek.

Po drugiej stronie tęczy, gdzie gwiazdy nie mają wstępu, telewizja spełnia marzenie o sławie. Kowalski wychodzi nagle z ukrycia i objawia się światu. Nie jest już tylko kochającym mężczyzną, wydajnym pracownikiem, dobrym kumplem i bratem. Jest wielkim tancerzem, ma głos jak dzwon, z cylindra wyciąga zająca. Relacja z "pierwszego dnia reszty jego życia" obowiązkowo musi zawierać wspomnienie rodzinnych stron, gdzie wszystko się zaczęło. "Przed" to przemilczane dojrzewanie do roli bożyszcza; "po" oglądamy już na żywo. W tym kontekście tytuł "You Can Dance - Po prostu tańcz" (TVN) jest niezamierzenie ironiczny. Program, choć efektowny i zrealizowany z rozmachem, nie daje nam żadnych Kowalskich, tylko gwiazdy incognito. Ludzi z Broadwayu, Moulin Rouge, wielokrotnych tanecznych mistrzów świata i Europy, profesjonalistów i zawodowców. Szkodliwość tego fałszywego egalitaryzmu jest niewielka, bo przecież bohaterowie show to młodzież skromna i sympatyczna. Przedstawiani są jako niepoprawni marzyciele i ekstremalni pasjonaci, którzy nawet stojąc w kolejce na poczcie, tupią nóżką i kręcą rączką. Jednak boom na kursy tańca i rozmach przedsięwzięcia nie przesłoni bolesnej prawdy: you can’t dance. Połamiesz sobie nogi, ośmieszysz się. Wielkie kariery zaczyna się gdzie indziej. Masz swoich telegladiatorów, podziwiaj ich, nie zapomnij wysłać sms-a. O ileż uczciwszy wydaje się oryginalny tytuł programu - "So You Think You Can Dance".

Amerykański format "Mam talent" (TVN) wypada w tym zestawieniu najlepiej, być może dlatego, że realizowany jest ze zdrowym dystansem, a już sam pomysł wymagał sięgnięcia po estetykę kiczu. Na castingach pojawili się ludzie, których aż strach się bać: dziewczynka guma, człowiek wąż, mężczyzna śpiewający szyją, Alibabki i Pussycat Dolls w jednym, harleyowiec-ornitolog, a także wokaliści, muzycy, tancerze, magicy, cyrkowcy, cepelie i chłopiec przebrany za ułana. Odwróceniu uległ pewien kod kulturowy, który wyrzucał poza nawias nietuzinkowe zachowania i pasje, bądź czynił je przedmiotem żartu. Na półtorej godziny "inne" staje się normą, zaś piętnowanie przez jury tego, co konwencjonalne i przeciętne, wymusza zupełnie inny odbiór i kryterium oceny (drugą edycję amerykańską wygrał brzuchomówca, naśladujący głosy nieżyjących piosenkarzy!). Nie zapominajmy jednak, że i w tym show trzeba oddzielić ziarna od plew.

W obliczu prawdziwego zalewu wysokobudżetowych widowisk jedno jest pewne: szykuje się konfrontacja między telewizją publiczną i telewizjami prywatnymi. TVP zapowiedziała na przyszły rok 70 milionów złotych straty, co będzie spowodowane m.in. zakupem większej ilości formatów. Niepaństwowe stacje też mają o co walczyć, ponieważ w sondażach oglądalności wciąż znajdują się za plecami "Jedynki" i "Dwójki". Symbolicznym początkiem tej walki jest klip promujący jesienną ramówkę TVN. To rzecz formalnie z innej epoki albo z kraju na wyższym poziomie cywilizacyjnym. Ujęcia są wypieszczone, Brytyjka Imogen Heap śpiewa chilloutowy hymn "Just for Now". Kluczowi gracze koncernu ITI uśmiechają się pogodnie do widza - BrzydUla, mieszkańcy Wspólnej, Hubert Urbański w deszczu pieniędzy. Nie brakuje prostych i pomysłowych metafor (Kuba Wojewódzki skaczący w kałuży jak złośliwe dziecko), ale najważniejszy wydaje się ogólny wydźwięk reklamówki. Mocna, skondensowana promocja marki. Konkretne twarze - konkretne oczekiwania. Jest kwestią czasu, aż na podobny ruch zdecyduje się "misyjna" konkurencja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008