Szklanki

Prawda o tym, że do przelania się szklanki wystarczy jedna, decydująca kropla, jest tak stara i banalna, że aż wstyd o niej przypominać. Czasem, kiedy myślę o naszym kraju (a może o naszym świecie?), wydaje mi się, że widzę setki i tysiące takich wypełnionych po brzegi szklanek. Zdziczenie w szkołach, gdzie upokarza się i torturuje słabszych, zdziczenie wojskowej "fali", zdziczenie w domach rodzinnych, skąd trafiają do szpitali okaleczone dzieci, zdziczenie na stadionach sportowych, zdziczenie w domach opieki nad starymi ludźmi, zdziczenie na cmentarzach, gdzie ograbia się i bezcześci groby, zdziczenie na drogach, gdzie zabija się, bo ktoś chciał wypić kielicha albo zaaplikować sobie szybkością dawkę adrenaliny. I tak dalej...

14.11.2006

Czyta się kilka minut

Kiedy kropla się przelewa, wybucha kilkudniowy szum w mediach, rodzą się pomysły drakońskich kar, drylu, dyscypliny - potem wszystko cichnie, zainteresowanie gaśnie. A w wypełnionych po brzegi szklankach - osady wieloletnich zaniedbań, bezmyślności, niewrażliwości, obojętności, niekompetencji, zbrodniczej głupoty...

Co z tym zrobić? Nie wiem. Pytam.

Rozmowy

Spotkania i rozmowy telefoniczne z moimi przyjaciółmi, lub znajomymi, zaczynają się często od zdania: "Ale nie będziemy mówić o polityce...". Założenie słuszne, bo jeśli poglądy mamy podobne (najczęściej), rozmowa szybko zamienia się w gorzki i deprymujący rejestr tych samych znanych narzekań. Jeżeli poglądy mamy inne (rzadko, ale jednak się zdarza), rozmowa szybko staje się agresywna, nieprzyjemna i obnażająca u rozmówców te cechy, o których może woleliby nie pamiętać.

Właściwie o polityce należałoby rozmawiać tylko wtedy, kiedy jest szansa, że politycy to usłyszą. A u nas nie usłyszą, bo słyszą tylko samych siebie. Zasłuchani we własne prymitywne, często niegramatyczne zdania, zatokowani jak głuszce czy cietrzewie w porach uniesień miłosnych.

Misternie

Ach, jakież to podniecające, tak ją sobie dziergać i obrębiać, podcerowywać i zeszywać na zakładkę, przeciągać nitkę przez kolejne uszka, wiązać na niej pętelki, umacniać przetarte miejsca, a potem nagle szarpnąć - spruć aż do ostatniego ściegu, zostawiając tylko ledwie widoczny węzełek w tkaninie! Potem podważyć go paznokciem, dowiązać nitkę, przewlec, solidnie zahaczyć, umocnić, odtworzyć poprzednie ściegi - a potem nagle szarpnąć - i trrach!

Ach, jakież to porywające, tak sobie misternie dziergać i pruć, nizać i pruć, zszywać i pruć koalicję!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2006