Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O europośle Tomaszu Porębie zaczęto mówić, gdy prezes PiS-u mianował go szefem sztabu wyborczego swej partii. Zainteresowanie nim jeszcze bardziej wzrosło po konflikcie ze Zbigniewem Ziobrą. Taki jest punkt wyjścia rozmowy, jaką z Porębą przeprowadził Robert Mazurek ("Plus-Minus" z 9/10 lipca).
Rozmowa jest dziwna, choćby ze względu na widoczną asymetrię sił i możliwości jej uczestników. Z jednej strony doświadczony, złośliwy dziennikarz, z drugiej - polityk, który wyraźnie nie zdaje sobie sprawy z pułapek publicznej wypowiedzi. Skutki łatwe do przewidzenia: Mazurek przejeżdża po swym rozmówcy z delikatnością czołgu.
Poręba wierzy w swoją partię i gotów jest ciężko dla niej pracować. W zakończeniu rozmowy powtarza żarliwie: "Chcę powiedzieć mocno i jednoznacznie: w tych wyborach gramy o zwycięstwo, o pełną pulę. Idziemy po to, by wygrać. Poza tym, ja bardzo nie lubię przegrywać". I powtarza raz jeszcze: "Te wybory wygramy". Cóż, dziecięcej wiary nie należy lekceważyć. Poza tym jednak szefowi sztabu wyborczego przydałaby się świadomość tego, co jest zagrożeniem dla jego partii i dla niego samego. W odpowiedziach Poręby trudno odnaleźć ślady takiej wyostrzonej świadomości. Łatwo za to odszukać świadectwa językowej nieporadności i myślenia sloganami.
Jasne, można też pomyśleć, że naiwność europosła jest maską, która ma zmylić rozmówcę (i wszystkich przeciwników). Pomyśleć można, trudniej udowodnić. Zobaczymy 9 października: jeśli PiS wygra, to nawet sancta simplicitas europosła Poręby będzie częścią genialnego planu prezesa Kaczyńskiego.
Mówiono ostatnio tu i ówdzie, że frakcja ziobrystów chce doprowadzić do przegrania wyborów przez PiS. Nie wiadomo, kto wymyślił tę plotkę i jaka jest jej wiarygodność. Czasami myślę, że to Jarosław Kaczyński spiskuje przeciw samemu sobie i w ramach tego spisku mianował Tomasza Porębę.