Szczepić niesprawiedliwie się nie opłaca

Unia Europejska, choć najpierw zaszczepi swoich obywateli, utrzymuje, że na prowadzonych przez nią negocjacjach z koncernami farmaceutycznymi skorzystają wszyscy.

22.02.2021

Czyta się kilka minut

Szczepienia pracowników służby zdrowia w RPA. Szpital akademicki Chris Hani Baragwanath w Johannesburgu, 17 lutego 2021 r. / SHARON SERETLO / GALLO IMAGES / GETTY IMAGES
Szczepienia pracowników służby zdrowia w RPA. Szpital akademicki Chris Hani Baragwanath w Johannesburgu, 17 lutego 2021 r. / SHARON SERETLO / GALLO IMAGES / GETTY IMAGES

Skupieni na pandemii, mogliśmy nie zauważyć, że 14 lutego Gwinea ogłosiła epidemię eboli. Na wywołaną przez ten wirus gorączkę krwotoczną zmarło już pięć osób. Niby niewiele, lecz w zachodniej Afryce pamięć o poprzedniej zarazie jest zbyt świeża, aby ignorować zagrożenie. W ciągu kilku dni do stołecznego Konakry miała dotrzeć pierwsza partia szczepionek. Tak, to również informacja, którą wielu przeoczyło: od roku przeciw eboli produkuje się już trzy różne preparaty.

Ostatni w kolejce

To właśnie Afryce – a ściślej: doświadczeniom zebranym tu podczas walki z ebolą – zawdzięczamy szybkie prace nad szczepionką przeciw COVID-19. Wykorzystaną w preparacie firmy AstraZeneca metodę wektorową (w której „przepis” na przygotowanie antygenu podaje się w postaci innego wirusa) testowano wcześniej w Kongu. Izolowania zagrożonych miejscowości i regionów uczono się w Sierra Leone. A gdyby nie testowane w Liberii procedury współpracy władz krajowych ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO), wymiana informacji o nowym koronawirusie trwałaby na początku pandemii znacznie dłużej. Pomimo korupcji, niedoinwestowanych służb czy braku dróg, kraje, które przeszły „chrzest eboli”, pod wieloma względami były przed rokiem lepiej przygotowane do walki z nową chorobą niż Europa.

Paradoks polega na tym, że w Gwinei, gdzie teraz trwają dwie epidemie, przeciw COVID-19 zaszczepiono dotąd tylko 55 osób. Prognozy Economist Intelligence Unit – brytyjskiego instytutu zajmującego się białym wywiadem – wskazują, że stopień zaszczepienia populacji umożliwiający powrót do życia sprzed pandemii większość państw Afryki osiągnie najwcześniej na początku 2023 r. – jeśli w ogóle. Podobnie zła sytuacja dotyczy Wenezueli, Afganistanu, Ukrainy, Korei Północnej czy Nowej Gwinei.

Powody opóźnienia? Dopiero rozkręcająca się produkcja szczepionek, kłopoty z ich transportem i przechowywaniem. Oraz pieniądze, które wzbudzają najsilniejsze emocje. Pośród skarg na niesprawiedliwy dostęp do preparatów słychać bowiem oskarżenia o egoizm, wysuwane pod adresem „bogatego Zachodu”. Kłopot w tym, że – jak to bywa często, gdy sięga się po argumenty moralne – im cięższa ich waga, tym mniej w nich precyzji.

Chować czy wstrzykiwać

„Świat stoi na krawędzi katastrofalnej moralnej porażki, a cena za tę porażkę zostanie zapłacona życiem i środkami do życia w najbiedniejszych krajach świata” – mówił w styczniu szef WHO Tedros Adhanom. Wypomniał zamożnym państwom brak solidarności i wezwał je, aby zamiast trzymać rezerwy szczepionek w magazynach (rekordzistką jest Kanada, która kupiła prawie 11 dawek w przeliczeniu na obywatela), udostępniły je innym. Choć rozwijające się regiony świata, zwłaszcza te położone w pasie tropikalnym, COVID-19 doświadczył lżej niż nasz region, w słowach urzędnika słychać było apel o logikę: im bardziej równomiernie będziemy szczepić świat, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że lokalne epidemie spowolnią uzyskanie odporności przez wszystkich.

A sprawa jest pilna: w ciągu pierwszych dwóch miesięcy największej (i pierwszej tego rodzaju) akcji szczepień w dziejach świata wykonano 148 mln wkłuć. Ciekawostka: gdyby od najbliższego poniedziałku w tym tempie dawki dostawali wyłącznie dorośli mieszkańcy Polski, w porze piątkowego obiadu wszyscy byliby już zaszczepieni.

Polska – podobnie jak inne kraje Unii Europejskiej, Japonia, Australia, Wielka Brytania czy wspomniana Kanada – i tak jest w sytuacji uprzywilejowanej. Mniej więcej połowa dostępnych dawek szczepionek została zarezerwowana dla mieszkańców państw zamożnych: – 15 proc. populacji świata. Do grupy tej dołączą też Rosja i Chiny, które rozwijają produkcję własnych szczepionek.

Sama Unia kupiła ok. 1,7 mld dawek – było to drugie największe zamówienie. Najważniejszym nabywcą jest COVAX, koalicja stworzona przez kilka organizacji międzynarodowych pod patronatem WHO. Jej celem jest zapewnienie dostępu do szczepień 92 państwom o niższych dochodach. Dzięki temu mechanizmowi [pisaliśmy o nim w „TP” nr 5/2021 – red.] na koronawirusa ma zostać uodporniona jedna piąta ich mieszkańców (głównie grupy ryzyka). I właśnie w tym miejscu zaczyna się linia obrony Unii Europejskiej – która, choć najpierw zaszczepi swoich obywateli, utrzymuje, że na prowadzonych przez nią negocjacjach skorzystają wszyscy.

Gdy wydamy, nie stracimy

W listopadzie 2020 r. Unia wpłaciła na mechanizm COVAX pół miliarda euro. 400 mln z tej kwoty to długoterminowa pożyczka Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EIB), zaś 100 mln to grant Komisji Europejskiej. „Razem z poszczególnymi krajami członkowskimi przekazaliśmy jak dotąd ponad 850 mln euro na rzecz COVAX, co czyni z Unii największego darczyńcę” – wyliczała kilka miesięcy temu Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji. Prezes EIB Werner Hoyer nazwał zaś „moralnym imperatywem”, aby żadne państwo nie zostało pozbawione dostępu do szczepionki ze względu na koszty (od początku pandemii EIB wydał na zmniejszenie jej skutków – w tym pracę nad szczepionkami – astronomiczną sumę 27 mld euro).

Prezes wielkiego banku mówiący o moralności może wzbudzać podejrzliwość. Jednak niezależnie od szczerości Hoyera, na ekonomistów z Zachodu podziałały prognozy Międzynarodowej Izby Handlowej, organizacji zrzeszającej izby przemysłowo-handlowe. Według niej nierówności w dostępie do szczepień mogą spowodować łączne straty w wysokości od 1,5 do 9,2 bln dolarów amerykańskich, a połowę tej sumy zapłacą podatnicy w państwach Zachodu. Tak silnie powiązane są ze sobą gospodarki różnych regionów świata – w analizie uwzględniono tak różne czynniki jak łańcuchy dostaw, ruchy migracyjne czy ograniczenia w wydobyciu surowców naturalnych – że szczepić niesprawiedliwie po prostu się nie opłaca.

Czemu najpierw my

Jeszcze na początku pandemii COVID-19 kraje członkowskie Unii uzgodniły, że zakup szczepionek będą z producentami negocjować wspólnie. Korzyści z takiego rozwiązania – niższe ceny preparatów – wydawały się oczywiste. Do porozumienia przystąpili wszyscy, choć nie było obowiązkowe. Zresztą wciąż umożliwia ono państwom członkowskim indywidualne negocjacje z producentami, z którymi Unia nie podpisała umów. Skorzystał z tego rząd Węgier – i kupił 2 mln dawek rosyjskiej szczepionki Sputnik V.

Choć wspólnie, każdy dba też o siebie. Czy to dziwne? Stella Kyriakides, unijna komisarz ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności, tłumaczy: takie są prawa rynku. To pieniądze z Brukseli, inwestowane m.in. w zwiększenie zdolności produkcyjnych firm farmaceutycznych, sprawiły, że dostawy szczepionek mogły się rozpocząć tuż po zatwierdzeniu preparatów przez Europejską Agencję Leków. „Potrzebujemy przejrzystości co do tego, dokąd trafiają zabezpieczone przez nas szczepionki, i dopilnowania, by dotarły do naszych obywateli. Odpowiadamy właśnie wobec europejskich obywateli i podatników – to podstawowa zasada” – mówiła Kyriakides. Choć jej komentarz odczytywano w kontekście wywołanego opóźnieniami dostaw preparatu AstraZeneca sporu Unii z Wielką Brytanią, wyjaśnia on także, że strategię „płacimy, więc mamy pierwszeństwo” stosuje się też w odniesieniu do społeczeństw globalnego Południa.

Unia twierdzi, że zwiększenie możliwości producentów szczepionek przyniesie korzyść nie tylko Europejczykom. Z pełną sakiewką i pół miliardem obywateli Bruksela jest w praktyce największą siłą zdolną wpływać na politykę koncernów farmaceutycznych. Napisać, że negocjuje także w imieniu państw rozwijających się, byłoby przesadą, ale faktem jest, że zawierane z koncernami tzw. zaawansowane umowy kupna mówią m.in. o zakazie ograniczeń eksportu do państw trzecich. To w praktyce gwarancja dostępności szczepionek – choć nie od razu, za to dla wszystkich.

Zanim szczęśliwie zaszczepimy przeciw COVID-19 wszystkich dorosłych mieszkańców planety, minie dużo czasu. Będziemy jeszcze świadkami opóźnień dostaw, sporów o przydział i kolejność, a nawet „szczepionkowego nacjonalizmu”. Na pewno nie będzie to proces sprawiedliwy, na pewno silniejsi będą rozpychać się skuteczniej. Wciąż jest jednak szansa, że w szkolnej skali ocen zasłużymy przez ten czas na mocną czwórkę. Jak na debiut całej ludzkości w tym przedmiocie – nie jest tak źle. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2021

Artykuł pochodzi z dodatku „Europa się szczepi