Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A o czym mówi Pani w swych komentarzach? O tym, że wystąpienie szefa rządu (który tak czy inaczej dźwiga odpowiedzialność za wszystko) jest nic nie warte, puste, niepoważne, wręcz godne politowania. Nawet postarała się Pani tak cytować całe jego partie, żeby nikt nie nadążył za treścią, a za to wszyscy odnieśli wrażenie, że to bełkot. Wyśmiała Pani słowa i zwroty, zgromadziła mnóstwo deprecjonujących określeń całości, wyznała własną (i tak aż nadto czytelną) emocję, a w końcu wytoczyła działa największe: że przecież te projekty i zapowiedzi dawno już zgłoszone zostały przez Panią osobiście, a przede wszystkim przez Pani ugrupowanie. Więc tym bardziej teraz, gdy padają z innych ust i z innej strony, nie mają żadnego merytorycznego waloru.
Ten ostatni argument pozostaje co prawda w całkowitej sprzeczności z wyśmiewaniem premiera, któremu poświęciła Pani tyle energii. Bo można by spytać: a więc - projekty są bez sensu czy tylko autor nie ten, co być powinien? Ale mnie chodzi o coś poważniejszego.
Nie będę nikogo fatygować informacją, czy obecny szef rządu jest mi politycznie bliski, czy nie bardzo. Natomiast oczywiste jest, że skoro to on trzyma w danym momencie kierownicę kraju, to wszystko, co zamierza zrobić w bliskiej przyszłości, winno być potraktowane poważnie. Od wyśmiewania są kabarety, od totalnej negacji półka osobników nieodpowiedzialnych. Krytyka dla krytyki nie zasługuje nawet na źdźbło szacunku, kiedy rozważamy perspektywę "być albo nie być" w skali kraju, społeczeństwa, a także prestiżu państwa w tak trudnym i zaciągającym się chmurami świecie.
Pomyślałam sobie, słuchając Pani wczoraj, że można było zamiast tego wszystkiego powiedzieć tylko: "To bardzo ważny temat i bardzo ważne sprawy dla nas wszystkich. Dobrze, że wreszcie w tym i tym jesteśmy podobnego zdania. Zaś w tej i tamtej sprawie będziemy dyskutować, bo my i problemy, i lekarstwa na nie oceniamy inaczej".
I wtedy polska rzeczywistość nie zostałaby raz jeszcze zepchnięta z ringu politycznej bokserki, tylko stanęłaby tam, gdzie jej należne miejsce - w sercu polityki.
Przepraszam za naiwność.