Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Krakowie uczczono tę rocznicę najpierw w kościele św. Anny Mszą św. w Środę Popielcową, a następnego dnia na Uniwersytecie Jagiellońskim konferencją naukową „Media – kultura – dialog”. Wykłady były równocześnie świadectwami. Analizom naukowym towarzyszyły wspomnienia i anegdoty.
W efekcie Józef Życiński pokazał się jeszcze raz naszym oczom jako człowiek niebywałych kontrastów, wręcz paradoksów. Platoński idealista i wyznawca ewolucjonizmu; człowiek nauk ścisłych, poszukujący w matematyce prawdziwej i odkrywanej (a nie tworzonej) „matrycy świata”, przyjaciel poetów, uznający poezję za „początek i koniec wszelkiej wiedzy”; filozof (a więc ktoś, kto głównie stawia pytania) i biskup (od którego nierzadko oczekuje się zdecydowanych odpowiedzi); nieprzeciętny erudyta oraz intelektualista – powołany na biskupa diecezji (tarnowskiej) w ogromnej części wiejskiej i „ludowej”; broniący represjonowanych w stanie wojennym i sprzeciwiający się lustracyjnym linczom po 1989 r. (70 proc. konferencji prasowych Arcybiskupa lubelskiego było zwoływanych – jak skwapliwie policzył jego sekretarz – dla obrony oskarżanych publicznie ludzi: czasem niewinnych, innym razem zaś winnych, ale pozbawionych możliwości obrony); zafascynowany sylogizmami i paradygmatami, a jednocześnie niesłychanie praktyczny i skuteczny (w czasie swego, krótkiego przecież, przewodzenia Kościołowi tarnowskiemu zdążył powołać do życia m.in. diecezjalną stronę internetową, radio, tarnowską mutację „Gościa Niedzielnego”, wydawnictwo Biblos – wszystko to istnieje i rozwija się do dziś).
Ważny paradoks to także podkreślana przez wszystkich mówców krakowskiej konferencji otwartość i wybór dialogu jako własnego „sposobu bycia” i działania Kościoła – połączone z nierzadko ostrym i bardzo zdecydowanym formułowaniem własnych poglądów, podpartych ironią i ciętą ripostą, czasem określeniem równie plastycznym, co skondensowanym treściowo i emocjonalnie (jak np. „ontologia maczugi”). To prawda, Arcybiskup kochał wręcz – co przypomniał prof. Woleński – wykreślanie ostrych dychotomii. Czy jednak do dialogu może być zdolny ktoś, kto nie potrafi jasno i zdecydowanie przedstawić swoich przekonań? Czy ostre postawienie tezy nie może iść w parze ze zdolnością słuchania i wiarą w elementarną „wspólnotę sensu” nawet z najodleglejszym przeciwnikiem?
Paradoks goni paradoks. Wszystkie jednak spotykają się i rozwiązują w osobie! W harmonijną syntezę, a nie zwielokrotniony i bolesny szpagat.
Skąd się to bierze?
Jedyna odpowiedź, jaka nasunęła mi się w trakcie konferencji, przywołuje Ewangelię. To Ewangelia jest księgą paradoksów (zachowasz życie, gdy je stracisz; królujesz, jeśli służysz; Lwem Judy jest Baranek zabity itd.). Myślę sobie, że Arcybiskup był po prostu człowiekiem ewangelicznym.
Budował mosty i sam był Mostem. A mosty – jak ogólnie wiadomo – w czasie wojen bombardowane są pierwsze... ©