Syndrom Kopernika: dlaczego uważamy, że wszyscy się mylą?

Instytucje państwa, prawa i normy postrzegamy jako słabe i pasywne. Sądzimy, że ku przyszłości może nas poprowadzić tylko buntownik łamiący zasady. Dlatego arogancja zostaje wyniesiona do rangi cnoty. Ignorancja uznana jest za siłę.

12.02.2023

Czyta się kilka minut

 / ZALLEY // PIXABAY GDJ AI / RAWPIXEL
/ ZALLEY // PIXABAY GDJ AI / RAWPIXEL

Jak to się dzieje, że niektórzy z nas wstają pewnego dnia z łóżka z przekonaniem, że wszyscy się mylą? Ekspertki i lekarze, politycy i dziennikarki – wszyscy oni przegapiają najprostsze rozwiązanie, nie widzą oczywistych danych. Wszyscy dali się sprowadzić na manowce, podążając za stadem i tylko ty rozumiesz, jak jest naprawdę.

Syndrom Kopernika

Nie tylko my mamy takie przebudzenia. Zdarzają się również w Brazylii... Rok 2023 nie zaczął się tu dobrze. Jair Bolsonaro nie pogodził się z przegraną w walce o reelekcję. Ustępujący prezydent zamiast gratulacji dla zwycięzcy udostępnił w mediach społecznościowych wideo podważające wiarygodność całego procesu wyborczego. Zwolennicy Bolsonara przypuścili atak na budynki rządowe w stolicy. Protesty przypominały niesławny szturm na Kapitol po przegranej Donalda Trumpa, ale też – o czym warto przypomnieć – brutalne zamieszki, jakie niemal dokładnie sto lat temu przetoczyły się przez ulice Warszawy po wyborze Gabriela Narutowicza.

Paliwem dla protestów stały się także spory o politykę wobec covidu czy zmian klimatycznych, które w ostatnich latach wbiły potężny klin między masy a ekspertów. Za każdym razem chór głosów i transparentów układa się w podobne hasła: „elity ukradły zwycięstwo masom”. Wadliwy jest nie wynik, lecz same reguły gry, zawsze przechylające szalę zwycięstwa na stronę silniejszych. Najwyższy czas wywrócić stolik i skończyć z dyktaturą oderwanych od życia autorytetów! Być jak Mikołaj Kopernik.

Kopernik jest zaskakująco ważną postacią we współczesnym panteonie teorii spiskowych. Jeżeli z jakiegoś powodu postanowicie zajrzeć do publikacji negujących skuteczność szczepień, fakt ocieplania się klimatu lub kształt naszej planety, jest ogromna szansa, że traficie tam na passus poświęcony jego postaci. Nie występuje w nich jednak jako astronom, matematyk czy ksiądz.

W kwestii miejsca Ziemi we wszechświecie też kiedyś panował konsensus – usłyszycie. A potem przyszedł ­Mikołaj Kopernik. Miał odwagę iść pod prąd, myśleć niezależnie, udowodnić wszystkim, że się mylą. Zamiast siadać do gry – wywrócił stolik, jak przystało na prawdziwego rebelianta. Figura takiego buntownika odgrywa istotną rolę w wielu kulturach. Wynika to z prostej zasady – najbardziej sugestywny i zapadający w pamięć sposób przedstawienia zasad to opowieść o ich złamaniu i wynikających stąd konsekwencjach. W ten sposób zbudowana jest przecież opowieść o wygnaniu z raju i wiele greckich mitów, klasyczne baśnie i współczesne dobranocki.

Niektóre kultury przywiązują do postaci buntowników jeszcze większą wagę, niekoniecznie obsadzając ich w klasycznych rolach złoczyńców lub synów marnotrawnych. W szybko zmieniającym się świecie nowa wiedza zdobywana przez najmłodszych członków społeczeństwa okazuje się cenniejsza od tradycji przechowywanej przez przodków. Błyskawiczna adaptacja stanowi warunek przetrwania, a rebeliant nie jest już wyrzutkiem skazanym na surową karę, lecz przewodnikiem ku lepszej przyszłości.

Na przeciwnym biegunie mieszczą się kultury, w których wobec stabilności warunków przyrodniczych i społecznych mądrość dziadków i rodziców stanowi bezcenny zasób norm i wartości dla dzieci. Istotną funkcję pełni szeroki konsensus i związana z nim mądrość zbiorowa.

Jako globalna wspólnota kształtowana przez hollywoodzkie filmy i seriale stanęliśmy dziś wobec fascynującego zderzenia kultur. Przeżywamy starcie między „kulturowym osadem” a nowymi trendami. Buntownicy są bohaterami, ale główną przeszkodą stojącą na ich drodze nie są już smoki czy przeciwności losu, lecz konieczność przezwyciężenia konserwatyzmu własnej wspólnoty – w tym się streszcza nasza nowa mitologia. Pozytywnie odnosi się ona do ­hiperaktywnych, zbuntowanych jednostek w typie fikcyjnego Bruce’a Wayne’a (Batmana) czy rzeczywistego Elona Muska.

Instytucje państwa postrzegamy jako słabe i pasywne, dawne prawa i normy nie są już w stanie obsłużyć błyskawicznie zmieniającej się rzeczywistości. Uznaliśmy więc, że przez świat postępu i innowacji poprowadzić nas może tylko nieustraszony buntownik łamiący zasady. Może i popełnia błędy, ale przynajmniej próbuje, zmienia coś, działa... Arogancja zostaje wyniesiona do rangi cnoty. Ignorancja uznana jest za siłę.

Taka postawa jest oparta na przeświadczeniu, że wszyscy wokół się mylą i nie warto ich słuchać. Okazuje się ona jednak znacznie mniej skuteczna, niż nam się wydaje. Prawdziwe rewolucje zaskakująco często dokonują się bowiem przez dialog. Interesującej lekcji dostarcza tu historia samego Kopernika.

Jak ujmuje to badacz rewolucji naukowych Thomas Kuhn („Przewrót kopernikański”): „Znaczenie »De revolutionibus« polega zatem w mniejszym stopniu na tym, co dzieło samo mówi, niż na tym, co dzięki niemu powiedzieli inni. Praca ta dała początek rewolucji, której sama raczej nie proklamowała. Jest to raczej tekst rewolucjonizujący niż rewolucyjny” (przeł. Stefan Amsterdamski). Siła Kopernika nie polegała na tym, że radykalnie zrywał z dotychczasową tradycją astronomiczną, lecz właśnie na tym, że wszedł z nią w dyskusję, wprowadzając konkretne nowe elementy. Jest to więc dzieło, którego znaczenie „zrozumieć można tylko wówczas, jeśli patrzy się jednocześnie w jego przeszłość i przyszłość, na tradycję, z której wyrosło, i na tradycję, którą zrodziło”.

Nie jest to wyjątkowa cecha myśli Kopernika, lecz typowa struktura rewolucji naukowych. Przełomów w nauce nie dokonywali ignoranci gardzący konsensusem, bo rewolucje naukowe nie polegają na zburzeniu istniejącego porządku, lecz na jego przeformułowaniu. Ich źródłem nie jest arogancja, lecz pokora.

Ale czy naprawdę nie zdarza się, że cesarz jest nagi? Czy nie bywa tak, że wszyscy się mylą, ale odkryć to może tylko człowiek z zewnątrz, nieuwikłany w układ, nieskażony wiedzą ze starego porządku? Owszem, pewnie zdarza się i tak. Jednak niezmiernie rzadko. Te przypadki rzucają nam się w oczy nie dlatego, że są typowe, lecz przeciwnie – dlatego, że są wyjątkowe. No właśnie... Oto kolejny trop pozwalający nam wyjaśnić powszechne przeświadczenie, że wszyscy inni się mylą.

Paradoks dwugłowego cielęcia

Toczyliśmy niedawno rodzinną dyskusję na temat pewnego zagadnienia związanego z bezpieczeństwem dzieci (nie przytaczam tu szczegółów, żeby niepotrzebnie nie straszyć czymś, co nie jest groźne). Stałem na stanowisku, że takie rzeczy się nie zdarzają, ale szybkie poszukiwania w internecie pokazały, że w Wiedniu niedawno miała miejsce taka właśnie, niepokojąca sytuacja. Donosiła o nim także polska prasa. Informacje powtórzyło kilka tytułów.

Na pierwszy rzut oka był to dowód obalający moją tezę. Okazało się przecież, że niebezpieczeństwo istnieje. Po chwili doszliśmy jednak do wniosku, że sprawa nie jest wcale taka prosta. Media na całym świecie podchwyciły temat nie dlatego, że incydent w Wiedniu był typowy, ale właśnie dlatego, że był czymś rzadkim i niezwykłym. W przestrzeni medialnej wyjątek jest zawsze ciekawszy niż reguła.

Nazwijmy to zjawisko „paradoksem dwugłowego cielęcia”. Kilkaset milionów krów rodzących w ciągu roku cielęta w ogóle nie zwraca naszej uwagi. Co innego to jedno, wyjątkowe – cielę o dwóch głowach. Warto się temu zjawisku przyjrzeć nieco uważniej, bo łączy się z nauką i jej społecznym postrzeganiem. Na uniwersytecie, w szczególności zaś na wydziałach reprezentujących nauki ścisłe, na pozór odbywa się wielkie polowanie na dwugłowe cielęta. Formułujemy hipotezę, a potem testujemy ją, celowo szukając przypadków, które nie pasują do reguły. To podstawowa strategia, na której ufundowany jest postęp w nauce i technologii.

Aby jakieś zdanie w ogóle rozpatrywać w kategoriach naukowych, musi istnieć potencjalny sposób, żeby dowieść jego fałszywości. Zdanie „wszystkie łabędzie są białe” spełnia to kryterium, bo łatwo wyobrazić sobie prostą sytuację, w której dochodzimy do przekonania o jego fałszywości: oto na jeziorze przed nami pojawia się łabędź czarny, czerwony albo różowy. Z kolei jakiekolwiek zdanie odnoszące się do barwy niewidzialnego, niewykrywalnego łabędzia-ducha będzie twierdzeniem niefalsyfikowalnym, podobnie jak wypowiedzi oparte na nieprecyzyjnych, uznaniowych kategoriach, takich jak „dobre” czy „piękne”.

Nowoczesna nauka systematycznie poszukuje różowych i czarnych łabędzi, omija zaś szerokim łukiem łabędzie niewykrywalne oraz te piękne i dobre. Gromadzenie kolejnych białych łabędzi zwykle nie bardzo ją interesuje. Efekt potwierdzenia (confirmation bias) – psychologiczny mechanizm skłaniający nas do gromadzenia kolejnych dowodów na potwierdzenie naszych tez – jest powszechnie znanym, podstępnym wrogiem akademików, którego osoby piszące oraz recenzujące artykuły naukowe czy wnioski grantowe starają się, odpowiednio, unikać i tropić.

Tak mówi teoria nauki. Tyle że w praktyce, zwłaszcza zaś w kontekście zjawisk społecznych, sytuacja często przedstawia się nieco inaczej. Tu jeden wyjątek zwykle nie obala reguł, gdyż formułowane są one w języku statystyki i rachunku prawdopodobieństwa, a nie wielkich kwantyfikatorów. Zamiast „zawsze”, „wszyscy”, „nigdy” dostajemy „średnio”, „częściej”, „zazwyczaj” lub precyzyjne „w 86,2 proc. zbadanych przypadków”. Dlatego właśnie niedawny śnieg za oknem nie dowodził, że wszyscy naukowcy piszący o globalnym wzroście średnich temperatur się mylą.

Niestety, anomalie mają moc przyciągania naszej uwagi i odwracania jej od danych statystycznych. Kiedy już wpadliśmy na trop jednej z nich, kiedy wśród miliarda krów zamieszkujących planetę wypatrzyliśmy nasze dwugłowe cielę, swoją rolę zaczyna odgrywać efekt potwierdzenia. Teraz będziemy konsekwentnie wypatrywać wszystkich wyjątków, ignorując normę i utwierdzając się w przekonaniu, że wszyscy się mylą.

Jonathan Haidt, psycholog społeczny, zwracał uwagę na podobne zjawisko w kontekście polaryzacji politycznej. ­Jeżeli ktokolwiek użyje rasistowskiej obelgi albo narysuje swastykę w jakimś miasteczku w Illinois – wyjaśniał – każdy na lewicy to zobaczy i będzie komentował. Do konserwatystów dotrą z kolei tylko najbardziej ekstremalne wypowiedzi i działania lewicowych aktywistów. W ten sposób każda ze stron buduje sobie przesunięty ku skrajnościom obraz politycznych przeciwników. Proponowaną przez Haidta odpowiedzią jest eksponowanie ludzi na najlepsze, nie najgorsze idee z obydwu stron (norma, a nie ekstremum). Pomóc może także pogłębienie samo­świadomości obywateli – nauka już od najmłodszych lat szkolnych o psychologicznych mechanizmach i złudzeniach, którym każda i każdy z nas podlega – na specjalnych zajęciach „psychologia dla demokracji”.

Z dwugłowym cielęciem wiąże się jeszcze jedna pułapka. To, co dziwne, spektakularne, jednorazowe, wyjątkowe, przysłania nam normę. A to właśnie norma decyduje o naszym życiu. Przeraża nas dwugłowe cielę, a tymczasem miliard jednogłowych krów stanowi olbrzymie obciążenie dla planety. Niestety, mówiący o tym naukowcy mają trudności z przebiciem się do telewizyjnego studia, bo czas antenowy wypełniają ciekawostki o cielaku mutancie. Racja podzielana przez wszystkich w ogóle nie jest ciekawa.

Pragnienie działania

Odczuwasz dziwne mrowienie? Trudno ci usiedzieć w miejscu, a głos w twojej głowie powtarza „zrób coś, teraz, natychmiast”? Możliwe, że właśnie ulegasz nieuzasadnionemu pragnieniu działania (­action bias).

Jest wiele rozsądnych powodów, by raczej działać, niż leżeć całe dnie brzuchem do góry. Ciężka praca zwykle popłaca, a ignorowane problemy rzadko rozwiązują się same. A jednak, jak przekonują naukowcy Anthony Patt i Richard Zeckhauser, autorzy pojęcia action bias, nasza skłonność do działania może być też nieracjonalna. Czasem działamy nie dlatego, że mamy świetny plan, ale dlatego, że nie potrafimy przyznać, iż nie wiemy, co właściwie należałoby zrobić, lub też że w danej sytuacji po prostu nie da się podjąć żadnych rozsądnych działań.

Nieuzasadnione pragnienie działania dopada nas w wielu sytuacjach, prowadząc do mierzalnych negatywnych ­ konsekwencji. Najdokładniejsze zmierzenie negatywnych konsekwencji action bias możliwe jest w ekonomii. W kilku popularyzatorskich tekstach o finansach trafiłem na ślad fascynującego badania przeprowadzonego przez firmę Fidelity Investments. Jej analitycy chcieli się dowiedzieć, co wyróżniało najskuteczniejszych inwestorów. Kiedy zebrali dane na temat najlepiej radzących sobie kont, okazało się, że należą one do... nieboszczyków.

Dalsze poszukiwania wykazały, że słynne badanie jest finansową legendą miejską. Kryje się w nim jednak ziarno prawdy. Skuteczni inwestorzy może niekoniecznie byli martwi, ale z pewnością opanowali znaną oposom sztukę udawania nieżywych. Rzetelne badania pokazują bowiem, że zwykle kluczem do sukcesu w inwestycjach okazuje się nie hiperaktywność, lecz cierpliwość. Tak jest: wyniki uzyskiwane przez inwestorów są zwykle odwrotnie proporcjonalne do ich aktywności! Wyjaśnić to można przez porównanie do sytuacji doskonale znanej mieszkańcom miast, kiedy stojący w korku zwykle odnoszą wrażenie, że sąsiedni pas ruchu porusza się szybciej. Jednak uleganie temu instynktowi wcale nie przyspiesza podróży, generuje natomiast koszty (czasowe, energetyczne, finansowe itp.) związane ze zmienianiem pasa. W dodatku nadmierna aktywność wszystkich uczestników może prowadzić do przeciążenia całego systemu – wyobraźcie sobie tylko korek gigant, w którym wszyscy zajmują się nieustanną zmianą pasa!

Naprawdę ciekawie robi się wówczas, gdy połączymy pragnienie działania z syndromem Kopernika i paradoksem dwugłowego cielęcia. W kulturze gloryfikującej buntowników i skupionej na spektakularnych wyjątkach imperatyw działania staje się jeszcze silniejszy. Świętym prawem staje się model działania króla Juliana – władcy lemurów z filmu „Madagaskar” – „teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!”.

Jeżeli przyjrzymy się np. reklamom aplikacji do inwestowania czy firm bukmacherskich, zauważymy, że często zbudowane są one na podstawie reguły„jak to możliwe, że wszyscy się mylą”. Wiesz, jaki będzie wynik? Jesteś mądrzejszy od innych? Masz intuicję? Obstaw, zainwestuj, kup, sprzedaj, zrób coś! W kulturze nieustannych okazji bierność jest najcięższym grzechem.

Co ciekawe, ekonomista Brad M. Barber w klasycznym artykule „Boys will be Boys: Gender, Overconfidence, and Common Stock Investment” pokazuje, że nadmierna wiara we własne kompetencje i związany z nią action bias wyraźnie częściej dotyka mężczyzn niż kobiety. Jeśli kobiety częściej budzą się z przeświadczeniem, że wiedzą mniej niż w rzeczywistości, to mężczyźni mają tendencję przeciwną – do ulegania urojeniom na temat własnej wielkości i podejmowania nieracjonalnych, pochopnych decyzji w przekonaniu, że są najmądrzejsi na świecie. To oni ponoszą straty związane z nadmiernie częstym kupowaniem i sprzedawaniem aktywów, to oni częściej zmieniają pas, to oni dają się skusić reklamom firm bukmacherskich.

Złudzenie głębi

Jest jeszcze czwarty mechanizm psychologiczno-kulturowy prowadzący nas do przekonania o tym, że wszyscy wokoło są głupi. To złudzenie głębi poznawczej, które demonstruje jeden z moich ulubionych eksperymentów psychologicznych.

Dwadzieścia lat temu Leonid Rozenblit i Frank Keil skorzystali z płyty popularnej wówczas elektronicznej encyklopedii „The Way Things Work 2.0” („Jak działają rzeczy”), by stworzyć listę kilkudziesięciu przedmiotów takich jak helikopter, zegarek elektroniczny, zamek błyskawiczny czy prędkościomierz. Były to obiekty często spotykane w codziennym życiu, a wyjaśnienie zasady ich działania nie wymagało specjalistycznej wiedzy. Kiedy więc badacze zapytali grupę studentów o to, jak dobrze rozumieją poszczególne mechanizmy, większość miała poczucie, że orientuje się w nich całkiem nieźle. Wtedy Rozenblit i Keil poprosili badanych o wyjaśnienie kilku kluczowych szczegółów dotyczących omawianych przedmiotów. Jak łatwo odgadnąć, wiedza badanych okazała się znacznie płytsza, niż im się pierwotnie wydawało. Gdy studenci dostali szansę, żeby ponownie ocenić swoje rozumienie mechanizmów, przyznawali sobie niższe noty niż na początku. Różnica pomiędzy pierwotnym przeświadczeniem o własnej wiedzy a wiedzą rzeczywistą to właśnie złudzenie głębi poznawczej.

Kolejne podobne eksperymenty wykazały, że owo złudzenie jest mocno związane z wiarą w teorie spiskowe, a także z polaryzacją polityczną. Wydaje nam się, że rzeczywistość jest prosta, a zjawiska społeczne i fizyczne mają banalne wyjaśnienia. Jeżeli więc ktoś nie zgadza się z naszymi poglądami – zapewne wynika to z jego złej woli, głupoty lub uwikłania w spisek.

Badania przeprowadzone kilka lat temu przez psychologów z Lehigh University w Pensylwanii sugerują, że wpływ złudzenia głębi poznawczej jest tym silniejszy, im mniejsza jest rzeczywista wiedza na temat mechanizmów politycznych, oraz nasila się u wyborców głosujących na przegranego kandydata. Poczucie, że jakimś cudem wszyscy się mylą, prowadzi wówczas do odrzucenia politycznego status quo i delegitymizacji całych procedur demokratycznych.

Po wyborczej nocy budzimy się z paraliżującym przeświadczeniem, że politycy, dziennikarki i ekspertki nic nie potrafią. Że nie mają wiedzy i kompetencji, by wykonywać swoje obowiązki. Że jakimś cudem wszystkich nabrali, prześliznęli się przez sieć kontroli. Ale teraz to już naprawdę koniec. Nas nie oszukają i pora, by ponieśli konsekwencje!

Pragnienie działania pcha nas do czynów, kult buntowników dostarcza wzorców, a paradoks dwugłowego cielęcia sprawia, że wszędzie widzimy dowody potwierdzające naszą tezę. Najwyższy czas coś z tym zrobić. Tylko co? Skoro system jest zablokowany przez ludzi głupich lub uczestniczących w spisku, to konwencjonalne działania nie mają szans na powodzenie.

Może więc przemoc? ©

DIAMENT I BEZTALENCIA

W ROKU 1978 Pauline Clance i Suzanne Imes publikują przełomowy artykuł o „syndromie oszusta” nękającym wiele kobiet, które wybiły się w swojej branży (zob. „Strzeż się oszusta!”, „TP” 15/2020). Wskazują w nim, że kobiety znacznie częściej niż mężczyźni podważają własne kompetencje, a swoje sukcesy przypisują czynnikom zewnętrznym (szczęściu, mentorom, kolegom). To nieuzasadnione poczucie braku kompetencji jest interesującym rewersem fałszywego przekonania o własnej nieomylności. Różnice między płciami ujawniają się wyraźnie w danych dotyczących inwestowania, decyzji zawodowych, przede wszystkim jednak – w statystykach wypadków drogowych.

MĘŻCZYŹNI wykazują znacznie większą tendencję do przeceniania swoich kompetencji jako kierowców. To nieuzasadnione przekonanie o własnej nieomylności prowadzi ich do wielu niebezpiecznych zachowań, przez co mężczyźni są sprawcami nieproporcjonalnie dużej liczby poważnych wypadków drogowych.

DANE amerykańskiego Departamentu Transportu pokazują, że w roku 2020 aż 72 proc. kierowców, którzy ponieśli śmierć w wypadku, to mężczyźni. 33 proc. śmiertelnych wypadków spowodowanych przez mężczyzn związanych było z alkoholem (23 proc. w przypadku kobiet). 30 proc. śmiertelnych wypadków spowodowanych przez mężczyzn wynikało z przekroczenia prędkości (20 proc. w przypadku kobiet). Oczywiście badacze biorą pod uwagę również fakt, że ze względu na niższe przekonanie o własnych kompetencjach kobiety częściej zasiadają w fotelu pasażera.

PŁEĆ to nie wszystko. Bardzo istotny jest również wiek. Badanie przeprowadzone w Wielkiej Brytanii wykazało, że aż 71 proc. młodych osób posiadających prawo jazdy uważa, że prowadzi samochód „lepiej niż przeciętny kierowca”. Pogląd taki wyraziło 75 proc. młodych mężczyzn i 68 proc. młodych kobiet. © MN

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Semiotyk kultury, doktor habilitowany. Zajmuje się mitologią współczesną, pamięcią zbiorową i kulturą popularną, pracuje w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Prowadzi bloga mitologiawspolczesna.pl. Autor książek Mitologia współczesna… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2023