Święta niepewność

Co robisz dziś wieczorem? Czy da się w ogóle odpowiedzieć na to fundamentalne pytanie? Tyle się przecież może zdarzyć, że wieczoru może dziś dla nas nie być.

25.10.2021

Czyta się kilka minut

Most Dębnicki na Wiśle. Kraków, październik 2010 r. / TOMASZ WIECH / FORUM
Most Dębnicki na Wiśle. Kraków, październik 2010 r. / TOMASZ WIECH / FORUM

In vita mors certa est – nie wiem, czemu przemknęła mi przez głowę akurat łacińska wersja sentencji głoszącej, że tylko śmierć pewna, powtarzanej zapewne w wielu czasach i kulturach. Zamglone powietrze pulsowało niebieskim światłem. Rower, pomalowany bladozieloną odblaskową farbą, to gasł, to rozbłyskiwał na brzegu chodnika po drugiej stronie ronda. Na krawędzi jezdni, pomiędzy sylwetkami policjantów i ratowników medycznych można było dostrzec ciemny, podłużny kształt. Tuż obok stała stara furgonetka w kolorze mgły.

Może chodziło o to, że gdy wyminął mnie, ocierając się niemal o lewą przednią szybę, mknąc wąskim pasem drogi pomiędzy samochodami tkwiącymi w korku i delikatnie balansując, by nie uderzyć w żadne lusterko, wydawał się – w tej kolorowej kolarskiej kurtce, czapce z daszkiem i ze słuchawkami na uszach – jedynym żywym organizmem wśród metalowych maszyn toczących się wolno po asfalcie.

To w życiu, głosi sentencja, jedno pewne jest – śmierć.

Zawiedzione oczekiwania

Czy to prawda? Czy na pewno nie ma w życiu, poza śmiercią, pewności? Możliwe przecież, że takie zdarzenia są tylko wyjątkami w regularnym systemie przyczyn i skutków, które przez swój tragiczny ciężar zwodzą nas, zniekształcając normalne postrzeganie rzeczywistości. Przecież dzień mam zaplanowany, a nawet cały najbliższy tydzień i jeszcze kilkanaście dni tego miesiąca (i robię tak nie od dzisiaj). Idzie jesień – jak zwykle. Ciekawe, jaka będzie w tym roku? Złota i ciepła? Deszczowa i chłodna? I kiedy zmieni się w zimę?

Ostatnie pytania – przychodzące mi regularnie do głowy co roku od końca sierpnia – to sygnał, że nie całkiem utknąłem w iluzji. W złudzeniu, że wiem, co będzie. Kolistość nocy i dni, powtarzalność pór roku, grafik obowiązków ustalony przez szefa i wiszący na ścianie podział godzin lekcji dzieci, a obok rozkład jazdy busów do miasta... Materiał skrzętnie wykorzystywany przez istotę zamieszkującą w moich niespokojnych myślach, w uczuciu lęku i tuż poniżej mostka, która nie znosi braku pewności, chciałaby się zadomowić w świecie, a właściwie przejąć nad nim kontrolę, poukładać wydarzenia w przegródkach planera, zarządzić tym kawałkiem świata, przez który idzie. (W końcu – to przekonanie jest dla niej tak oczywiste, że nie musi być uświadomione – jestem mądry, mam dobrą wolę, najlepiej będzie, gdy będzie tak, jak postanowiłem).


MAM TROJE DZIECI. DWOJE ŻYWYCH

Reportaż JACKA TARANANa początku nie miałam siły: ani żeby się umyć, ani żeby się zabić. Potem uczyłam się doceniać to, co zostało. Piękno świata, uśmiechy, chwile ze starzejącymi się rodzicami.


Ów kawałek mojego umysłu (i ciała) chwyta się każdej powtarzalności, wyszukuje podobieństwa, zaniedbuje różnice, mówi z naciskiem: to samo – to samo było wczoraj, to samo jest dzisiaj i to samo jutro będzie. Skleja zdarzenia w ciągi przyczyn i skutków. Chwytam przyczynę – mam i skutek – przekonuje sam siebie. Życie, poucza, to sztuka nawyku. Odkręć kurek – poleje się woda. Wciśnij przycisk – zaświeci się światło, zegnij palce – dłoń chwyci szklankę, podniesie do ust, język poczuje smak płynu. Ups! Mokra powierzchnia wymknęła się opuszkom palców, krótki lot, brzdęk, rozprysk szkła, rozbryzg soku: zamiast pić, trzeba posprzątać. Moment żalu – natychmiast przykrytego wściekłością (kurwa!) – świat nie jest taki, jakiego oczekiwałem.

Oswajanie trwogi

Ten świat, ukształtowany przez logos, pełen regularności, a zatem trochę0 ­przewidywalny (w rozmyślaniach Marka ­Aureliusza, pisanych przez cesarza-stoika do samego siebie, nie ma chyba takiego fragmentu, ale mógłby tam być), ten logiczny świat będzie cię zaskakiwać, nawet ty, władca imperium, nie masz nad nim kontroli. Czemuż jednak się niepokoisz, czemu martwisz i złościsz? A gdybyś tak raczej ucieszył się niespodziewaną nowością? Otwierając oczy nad ranem otwierał i ten kawałek umysłu, w którym zamknąłeś ciekawość? Świeżym spojrzeniem patrzył na każdy kolejny wieczór, gdy niby te same cienie kładą się tylko raz w taki sam sposób na trawę inną, niż była wczoraj?

Coś podobnego mówię do siebie za każdym razem, gdy inność zdarzeń gwałtownie łamie poręcz nawyku, którą zbudowałem mozolnie i której trzymam się, by sprawnie przechodzić z „było” do „będzie”. Powtarzam tę radę z jeszcze większym naciskiem, gdy rozpoznaję, że poręcz ta wciąż jest za krótka – kończy się tam, gdzie trzeba zrobić coś po raz pierwszy. „No, nie bój się, wsiądź na ten rower”. „Zrób jajecznicę”. „Jedź na kolonie”. „Idź na te studia, nie tamte”. „Złóż wymówienie, czas zmienić pracę”.

Nieważne, czy ktoś inny namawia nas do takiego kroku, do podjęcia ryzyka, czy mówimy tak sami do siebie. Niepewny jest związek między zamachnięciem się dłoni trzymającej jajko a miejscem, gdzie wyląduje rozbite (patelnia? zagłębienie między palnikami kuchenki gazowej?). Niepewne powiązanie między krokiem nogi z peronu na stopień wagonu a życiem, które czeka na nowym miejscu. Niepewność ta wielu przyprawia o drżenie. Czasami (często?) nawet zatrzymuje ruch.

Choć chyba nie jest to sprawka niepewności. Tej doświadczamy wszyscy – także ci, w których wzbudza ona ekscytację; również te, które nudzą się trzymaniem poręczy nawyku, albowiem z niecierpliwością wyczekują, aż życie sprawi im niespodziankę.

A więc to raczej lęk – lęk przed cieniem, który zaległ pomiędzy zamiarem a wykonaniem – to on zatrzymuje ruch. Ruch zaś, odkryli już starożytni, jest warunkiem życia. Boimy się przegrać i przestajemy żyć.

Jak się wobec tego wydostać z pułapki? „Na świecie trudne sprawy zawsze rozpoczynają się od łatwych, a wielkie od małych” – przypomina mędrzec Laozi. A zatem, radzi, i ty „trudne zaczynaj od łatwego, wielkie od małego”. Boisz się, jeśli nie masz pewności? Zaryzykuj małą porażkę. Nie przegrałeś? Jaki jest świat? ­Jednak przyszła? Czy naprawdę w swej istocie jest dużo gorszy? A sam ruch, a twoje działanie? Nie jest dobry? Nie rozgrzewa cię od mięśni po myśli?

Albo nawet, jak uczył młody rabbi, Boskie Dziecko, zrób krok jeszcze mniejszy, do miejsca w tobie, w którym leży Niemowlę. Nie ma słów, nie ma zdań, nie ma koncepcji. Nie ma wiedzy, nie ma reguł, nie ma planów. Nie ma zamiarów, nie ma cienia, nie ma porażki. Całe teraz, całe głodne, całe najedzone. Całe krzyczy, całe patrzy, przyjmuje wszystko, co jest. Jest.

Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo co

To pomoże? Każde „jest” będzie przecież kiedyś przerwane. Na rondzie we mgle. W szpitalnym łóżku. We własnej pościeli. Z bólem serca. Bez powietrza w płucach. Nieświadomie. Za kilka dni. Za drugą połowę życia. Teraz. Ale na pewno. Jak mawiali Rzymianie: mors certa, hora incerta.


PORADNIK ŻYCIA WIECZNEGO

KS. GRZEGORZ STRZELCZYK, teolog i proboszcz: Albo wierzę, że Chrystus zmartwychwstał, i moja nadzieja na życie wieczne nie jest próżna, albo nadzieja ta jest próżna. Z tym dylematem trzeba żyć.


Czy jednak tylko godzina śmierci niepewna jest, a ona sama – przyjdzie niechybnie? Ona sama? Czyli co? Jak można myśleć, że pewne jest to, o czym nie mamy pojęcia, czym jest? Co o niej wiem? Co o niej możemy wiedzieć wszyscy? Widzę rowerzystę wymijającego samochody – błyskotliwy balans jego ciała, nogi kręcące pedałami, delikatny ruch głowy, zapewne w rytm słuchanej muzyki. A potem nieruchomy kształt pod pokrowcem. Serce zabiło mi mocniej, żal przytkał na moment gardło, w umysł uderzyła jak kamień myśl o kruchości. I pojechałem dalej, niewiele mądrzejszy, oddzielony od śmierci samochodową szybą, mgłą, ludźmi i brakiem czasu.

Czy dowiedziałem się o niej czegoś więcej, gdy byłem blisko – przez kilka godzin słysząc oddech babci, leżącej pół metra ode mnie, delikatnie poruszający jej klatką piersiową – a chwilę potem: ciszę? I całkiem nieruchome ciało? Wiem więcej o sobie, znam lepiej kształt, który matka mojej matki zajmowała we mnie, mocniej czuję uczucia na brzegach tego pustego teraz miejsca. Życie potoczyło się dalej, sama śmierć się wymknęła.

Buddyści mówili: idź między zwłoki. Obserwuj rozkład. Popatrz: tu były ciała, a teraz tylko kości widać. Być może tak właśnie widać śmierć. Być może jednak – wcale nie. Może to tylko jedna strona – i to wcale nie ta śmiertelna. Tutaj przecież, skąd patrzę, wciąż płynie rzeka życia. Mówię: śmierć, lecz w istocie to tylko zmiana. Jednej formy – jak fali – na inną.

Może jednak jest strona druga. Tunel ze światłem na końcu. Łódź Charona. Brama Walhalli. Trzy stany bardo. Aniołowie niosący duszę. Opowieści są różne. Czy któraś prawdziwa? Tego nie wiem i wiedzieć nie będę. Mogę wierzyć w tę albo w inną. Niepewność znowu zakrada się do umysłu.

Nawet heroiczna pewność wiary nie daje pewności śmierci. Jesteś człowiekiem bez wątpliwości wobec przekazu swojej tradycji? Słowa jej wzięte ze spraw tego świata: „światło”, „ciemność”, „dom”, „koło”, „góra”, „oddech”, „przyjaźń”, „przymierze”, „król”, „matka”. Sprawnie opowiadają o tym, co tutaj: „nie będziesz zabijał”, „gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu”, „Ciebie czcimy, Ciebie prosimy o pomoc: prowadź nas drogą prostą”, „gdy ktoś mówi lub działa z nieczystym umysłem, cierpienie podąża w ślad za taką osobą niczym koła wozu za kopytami wołu”.

O drugiej stronie – czyli o tym, czym naprawdę jest śmierć, święte przekazy mówią niewiele. A jeśli już, to w przypowieściach, obrazach symbolach – nie polerując niejasnego zwierciadła. Więc jeśli nawet wierzysz bez wątpliwości, bez wątpliwości stajesz w końcu przed pełnią objawienia: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć...”.

Rzymianie mylili się: mors incerta sicut omnia, śmierć – jak wszystko – niepewna jest. Co pozostaje? Mędrzec zauważył, że to, co najbardziej żywe, jest słabe, miękkie i elastyczne. Prorok głosił podobnie – że jak trzcina na wietrze i migotliwie tlący się płomyk. Nazarejczyk wskazuje na dzieci, wróble i kwiaty: beztrosko się bawią, nie kolekcjonują zabezpieczeń, żyją, bo żyją. Więc może jeszcze inaczej: in vita incerta vita certa est – w całym niepewnym życiu tylko życie jest pewne. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2021