Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zebraliśmy się ostatnio razem z okazji twoich urodzin. Wnuki, prawnuki. »9 maja 1945 roku byłem sam jak palec« – powiedziałeś z jakimś nieśmiałym, jak zawsze ty, niedowierzaniem. »A dzisiaj, spójrzcie – dzisiaj odbudowałem rodzinę«”. Adresatem tych słów, i w ogóle całej prowadzonej w drugiej osobie narracji, jest ojciec autorki, Marek Sznajderman, lekarz kardiolog. Urodzony w 1929 r., syn Amelii z Rozenbergów i Ignacego (wcześniej Izaaka) Sznajdermana, również lekarza, neurologa. Ich historia tworzy żydowską połowę opowieści, a ta połowa też rozpada się na dwie części. Pierwsza dotyczy zasymilowanej, zamożnej rodziny Rozenbergów (czy Rosenbergów), właścicieli pięknej willi w Miedzeszynie, i jest dobrze udokumentowana. Wspaniałe fotografie, które przetrwały wojnę za oceanem, układają się w historię o szczęśliwych, jasnych i bezpiecznych latach Marka i jego braciszka Alusia. Na temat radomskiej ortodoksyjnej rodziny Sznajdermanów, którą Izaak zostawił, wyjeżdżając na studia medyczne do Warszawy i zmieniając imię, wiemy znacznie mniej. Później los Rozenbergów i Sznajdermanów znów się splata. Babka Moniki, 37-letnia Amelia, zginie w pogromie w Złoczowie w lipcu 1941 r., jej były mąż pójdzie z młodszym synem na warszawski Umschlagplatz, a rodzina Ignacego podzieli los całego żydowskiego Radomia. Marek przeżyje, choć przejdzie przez Majdanek i Auschwitz. Potem będzie żydowski dom dziecka, studia medyczne, praca w polowym szpitalu podczas wojny koreańskiej. I poznanie Małgorzaty, przyszłej żony, również lekarki.
Połowa druga – a obie przecież współtworzą tożsamość autorki – jest bardzo polska i szlachecka. Druga babka to Maria z Lachertów primo voto Ciświcka (stąd pokrewieństwo Moniki z Hanną Malewską, córką Jadwigi z Ciświckich), secundo voto Rojowska, siostra Bohdana, sławnego architekta, lewicowca, i Zygmunta, który podczas wojny wstąpił do Stronnictwa Narodowego, partii głoszącej hasło „Polski bez Żydów”. Przewijają się nazwiska Mottych i Lipskich. Zygmunt Lachert po wojnie trafił do stalinowskiego więzienia, był torturowany, a kiedy wyszedł na wolność, leczył go Marek Sznajderman, skutecznie przedłużając mu życie. To finał krzepiący – choć taka książka nie może mieć happy endu. Jak pisze we wstępie Martin Pollack: „Historie te ułożone obok siebie – albo raczej jedna na drugiej, jak dwa różne obrazy, zdjęcia różnych osób sfotografowanych w różnych miejscach – przedstawiają wyrazisty i wstrząsający obraz historii Polski XX wieku”. Dodajmy – obraz wybitny literacko. ©℗
Monika Sznajderman, FAŁSZERZE PIEPRZU. HISTORIA RODZINNA, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016, ss. 286.