Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie wszyscy wiedzieli więc, że zanim został księdzem - a stało się to już po II wojnie światowej - sam był jednym z tych oficerów, którzy we wrześniu 1939 r. dostali się do sowieckiej niewoli i zostali zamknięci w obozach. On - w Kozielsku. Miał, można powiedzieć, niewiarygodne szczęście: w maju 1940 r. obóz w Kozielsku, liczący wcześniej ponad 4,5 tys. jeńców, był już prawie pusty, pozostało w nim jeszcze tylko około dwustu oficerów, wśród nich młody Zdzisław Peszkowski, rocznik 1918, podchorąży 20. pułku ułanów. Także oni mieli zostać zamordowani, w ostatnim transporcie (jednorazowo wywożono do 250 przeznaczonych do rozstrzelania osób, więcej NKWD nie było w stanie zabić w ciągu doby).
Ale stało się inaczej - ten ostatni transport nie trafił do Lasu Katyńskiego. Dlaczego? Tego nie wiadomo do dziś. W każdym razie podchorążemu Peszkowskiemu i pozostałym dwustu oficerom uratowało to życie. Już w innym obozie dotrwali do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej i układu Sikorski-Majski, na mocy którego w ZSRR rozpoczęto tworzenie armii polskiej, nazwanej potem armią Andersa.
Znalazł się w niej także Peszkowski i razem z nią opuścił ZSRR, aby potem - przez Bliski Wschód i Włochy, gdzie walczył jako dowódca kompanii w Pułku Ułanów Krechowieckich - trafić na Zachód.
Po 1945 r. do komunistycznej już Polski nie wrócił. Studiował w Oksfordzie, a potem wstąpił do polskiego seminarium w Orchard Lake w USA i w 1954 r. przyjął święcenia. Na stan duchowny zdecydował się podobno, aby móc w pełni towarzyszyć i wspierać tych, których bliscy zginęli w Katyniu i w innych miejscach w ZSRR - wspierać najpierw na Zachodzie, a potem w Polsce, do której wrócił dopiero w 1994 r. Wcześniej, mieszkając w USA i Wielkiej Brytanii, wykładał teologię pastoralną, literaturę i język polski w polskim seminarium w USA; był też kapelanem ZHP na emigracji. W 1966 r. został prezesem Polish American Historical Association. Napisał kilka książek, m.in. "Wspomnienia jeńca z Kozielska" i "Pamięć Golgoty Wschodu".
Ksiądz Peszkowski swoją działalnością na rzecz Rodzin Katyńskich budził uznanie, choć bywało, że wzbudzał też kontrowersje - np. gdy wystąpił jako współzałożyciel "Komitetu Dobrego Imienia Polski", który powstał po opublikowaniu książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi".
W 2006 r. jego osoba pojawiła się jako potencjalny kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla. Kandydaturę uzasadniano nie tylko tym, co zrobił dla zachowania pamięci o zamordowanych w ZSRR, ale również tym, że w 1995 r., przemawiając podczas apelu poległych przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie, wypowiedział słowa przebaczenia wobec tych, którzy, wydając i wykonując rozkazy, odebrali jego przyjaciołom życie.
Katyń - to przeznaczenie, od którego został uratowany - był jego misją, celem, który całkowicie wypełnił jego życie. Nie tracił nadziei na sprawiedliwość, ale jednocześnie mówił o potrzebie wybaczenia. "Prawda, prawo, przebaczenie, pamięć" - dla niego najważniejsze słowa.
Był bardzo ważną postacią dla krewnych ofiar zbrodni katyńskiej. Kimś, "do kogo można się było zwrócić z każdą prośbą, problemem. Czuliśmy jego siłę, która dawała siłę nam. Luka, która teraz pozostanie, będzie trudna do wypełnienia - tak mówił po jego śmierci w rozmowie z KAI Andrzej Skąpski, prezes zarządu Federacji Rodzin Katyńskich. - Gdy po 1989 r. mogliśmy się zorganizować jako Rodziny Katyńskie, on przyjechał do nas - człowiek o już wyrobionym autorytecie i tym autorytetem wsparł nas".
Ksiądz Peszkowski powtarzał, że bardzo chciałby być pochowany w Katyniu, obok tych, którzy przed nim wyruszali pociągami z Kozielska. Spocznie jednak w podziemiach powstającej w Warszawie Świątyni Opatrzności Bożej.