Świadek

Saga Świętego Jura spisana w roku 1946 przez syna rabina Lwowa - to poruszające świadectwo ma mocny walor autentyzmu. Kurt I. Lewin, rocznik 1925, najstarszy syn dr. Jecheskiela Lewina, rabina lwowskiej synagogi postępowej, spisywał swoje wspomnienia zaraz po wojnie, w pierwszej połowie roku 1946, najpierw w obozie dla żydowskich dipisów we włoskim Lido di Roma, potem w porcie La Spezia, na pokładzie statku oczekującego (przez dwa miesiące!) na pozwolenie wypłynięcia do Palestyny, wreszcie w kibucu Tel-Jicchak. Spisywał je ołówkiem, po polsku, językiem precyzyjnym i wstrzemięźliwym, tym mocniej wydobywającym dramatyzm wydarzeń. Wspomnienia Lewina ukazały się dotąd tylko raz, na wiosnę 1947, w Izraelu, w przekładzie hebrajskim. Oryginał publikowany jest po raz pierwszy.
 /
/

"Moją książkę poświęcam cieniom zamordowanych w fabrykach śmierci, poświęcam ofiarom pogromów, poświęcam memu Ojcu zamordowanemu w więzieniu lwowskim, w Brygidkach, poświęcam Matce żywcem spalonej w obozie Janowskim" - czytamy w zakończeniu wstępu z 1946 roku. Wcześniej Lewin pisze, że chce umożliwić czytelnikowi wniknięcie w to, co przechodził Żyd w "nowej Europie Hitlera", chce, by jego książka była oskarżeniem narodu niemieckiego. Prócz jednak martyrologii - a są tu karty prawdziwie wstrząsające, jak opis masakry Żydów po zajęciu Lwowa przez Niemców, podczas której zginął rabin Lewin, czy rozdział o obozie Janowskim - szczególnie ważne wydają się dwa wątki.

Pierwszy i najistotniejszy dotyczy ludzi, którym autor zawdzięcza ocalenie. Byli nim bracia Szeptyccy: Andrzej (1865-1944), metropolita grecko-katolicki Lwowa, wielka postać XX-wiecznego Kościoła, kandydat na ołtarze, i Klemens, przełożony grecko-katolickiego zakonu studytów, zmarły w sowieckim więzieniu w 1951 r., beatyfikowany przez Jana Pawła II podczas pielgrzymki na Ukrainę.

Postać metropolity Szeptyckiego do dziś budzi u nas kontrowersje. Rodzony wnuk Aleksandra Fredry, w młodości zdecydował się na zmianę obrządku, w następnych zaś latach, nie tylko jako hierarcha grecko-katolicki, ale i polityk, konsekwentnie reprezentował racje ukraińskie. Polacy oskarżali go o apostazję narodową (choć był to raczej powrót do korzeni - ród Szeptyckich wydał w przeszłych wiekach kilku biskupów unickich), wspieranie nacjonalizmu ukraińskiego i brak reakcji wobec mordów na ludności polskiej podczas II wojny. Kiedy w 1984 roku na pierwszej stronie "TP" wydrukowano wspomnienie Szeptyckiego o Bracie Albercie, do redakcji napłynęły głosy oburzenia. W tym samym roku cenzura uniemożliwiła miesięcznikowi "Znak" publikację listów pasterskich Metropolity z lat wojny, piętnujących przemoc i wzywających do pomocy prześladowanym (jeden z nich ukazał się zresztą w 1943 r. z pochwalnym komentarzem w podziemnym piśmie Frontu Odrodzenia Polski), a także jego listu z 1942 r. do papieża Piusa XII - była to jedna z pierwszych relacji o Zagładzie, jakie dotarły do Watykanu.

We wspomnieniach Lewina poznajemy Metropolitę Szeptyckiego, który przyjaźni się z rabinem Lwowa i z pomocą najbliższych współpracowników ratuje życie nie tylko jego synowi, ale i innym zagrożonym. Kurt Lewin, zaopatrzony w fałszywe papiery, rozpoczyna dwuletnią wędrówkę przez kolejne klasztory studytów. Napotyka na swej drodze nie tylko ihumena Klemensa Szeptyckiego ("wysoki, chudy starzec o twarzy ascety, podobny nadzwyczaj do metropolity"), głównego architekta akcji pomocy Żydom, ale i innych zakonników, którzy znając tożsamość rzekomego "Romana Pawła Mytki" okazują mu wsparcie, a także przełożoną bazylianek matkę Monikę, która pomaga mu wydostać się ze Lwowa.

Najbardziej niezwykły jest epizod jego pobytu w położonej w Karpatach nad węgierską granicą pustelni w Łużkach. Przeor pustelni o. Nikon "od razu poinformował braci o mnie" - pisze Lewin - i "domagając się posłuchu zakonnego, zabronił mówić nawet między sobą o tym, że jestem Żydem". Przez wiele miesięcy syn rabina pędzi pustelnicze życie wraz z sześcioma mnichami, goszcząc mlekiem zaglądających do klasztorku niemieckich grenzschutzów...

A wątek drugi - to obraz Lwowa i jego okolic pod niemiecką okupacją widziany z perspektywy Żyda. Obraz, w którym głównymi prześladowcami są oczywiście Niemcy i ukraińska policja, ale zagrożenie stanowią także tak zwani zwykli ludzie, zarówno Ukraińcy, jak i Polacy. Przekupka, która zauważywszy parę wydobywającą się z piwnicznego okienka domyśla się, że tam "Żydy siedzą" i wzywa Niemców. Sąsiedzi, którzy denuncjują żydowską rodzinę ukrywającą się na "aryjskich papierach". I ci, co już po wkroczeniu Sowietów zabijają na ulicy nauczyciela religii doktora Bartfelda, którego przez dwa lata ukrywał przyjaciel-Polak. Słusznie pisze na okładce Adam Zagajewski, że ta książka rewiduje idylliczny mit Lwowa. Warto ją czytać, choć nie jest to lektura łatwa. A z jej autorem, który od 1955 roku mieszka w Nowym Jorku, będzie można się wkrótce spotkać na warszawskich Targach Książki, potem zaś w krakowskim Centrum Kultury Żydowskiej. (Zeszyty Literackie, Warszawa 2006, s. 190. Redakcja Barbara Toruńczyk, przypisy Andrzej Żbikowski.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2006