Stworzyła się sama

Pokolenie dwudziestolecia zapisało się niebywałą siłą, która pozwoliła przetrwać niemiecką okupację, tworząc Polskie Państwo Podziemne.

04.11.2008

Czyta się kilka minut

Droga do nowych narodzin Rzeczypospolitej otworzyła się, kiedy w Rethondes-sur-Aisine, w stojącym na bocznicy wagonie kolejowym, o trzeciej nad ranem 11 listopada 1918 r. podpisano kończący wojnę światową układ o kapitulacji Niemiec. 10 listopada

o 7 rano, w mglisty i chmurny ranek Józef Piłsudski przybył do Warszawy. Od 7 listopada działał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim jako premierem. Już 14 listopada rząd lubelski złożył na ręce Piłsudskiego "obowiązki swoje i  odpowiedzialność względem narodu polskiego". Jeszcze przed uformowaniem nowego rządu, 16 listopada, rządy koalicji i wszystkie inne otrzymały podpisaną przez Piłsudskiego, jako wodza naczelnego, i Tytusa Filipowicza, jako ministra spraw zagranicznych, depeszę notyfikującą istnienie państwa polskiego. Nie zostało ono stworzone przez Traktat Wersalski (podpisany 28 czerwca 1919, ratyfikowany 10 stycznia 1920). Tam jedynie zatwierdzono to, co już istniało. Norman Davies pisze o Rzeczypospolitej: "stworzyła się sama w próżni, jaka pozostała po upadku trzech mocarstw rozbiorowych".

11 listopada oznacza wyjście Polski z niebytu. Kalendarium frenetycznej działalności tamtych listopadowych dni uzmysławia nam budowanie zrębów przyszłości. To bynajmniej nie musiało się udać. W latach 1918-1921 toczyło się równocześnie sześć wojen: ukraińska, w Wielkopolsce, na Śląsku, litewska o Wilno, czechosłowacka, zakończona zajęciem Cieszyna przez Czechów, i szczególnie ważna, polsko-sowiecka, która zadecydowała o dalszych losach Europy.

Powstające państwo nękały wewnętrzne spory. W kronice rodzinnej czytam, że mój dziad Edward Adam Teodory Boniecki, w czasie wojny komisarz Polskiego Komitetu Wykonawczego na Rusi na powiat hajsyński (odpowiednik naczelnika powiatu), kiedy w styczniu 1919 r., z wydanym na siebie przez rząd (dyrektoriat) Petlury wyrokiem śmierci opuścił Podole, otrzymał od Piłsudskiego propozycję objęcia urzędu ministra spraw wewnętrznych. Odmówił. Przyjął stanowisko delegata Naczelnego Wodza na Wołyń i Podole i otrzymał stopień generała dywizji.

Na tym stanowisku pozostał do 1920 r. Później chory, zniechęcony intrygami endecji podał się do dymisji. Na pożegnanie Marszałek Piłsudski powiedział mu: "Pan przynajmniej mnie rozumie, jak trudną rzeczą jest rządzić Polakami".

Na kształtowanie się II Rzeczypospolitej fatalnie wpłynął wielki kryzys lat 30., którego skutki w Polsce trwały dwa lata dłużej niż w innych państwach Europy. Tym bardziej zdumiewający jest jej rozwój. W wielu dziedzinach osiągnięto wysoki, liczący się w świecie poziom.

Skąd brała się siła przedwojennego pokolenia? Entuzjazm odzyskanej ojczyzny, odzyskanej wolności? Z pewnością. Być jednak może, że skuteczność działań rozpoczętych z odzyskaniem niepodległości Polska zawdzięczała (m.in.) przetrwaniu w latach zaborów, jakże obrzydzanemu w latach PRL-u - ziemiaństwa. Byli to ludzie znający świat, obce języki, wykształceni. Studiowali w uczelniach krajów zaborczych, ale także w innych krajach, jak moi dziadkowie, we Fryburgu, na paryskiej Sorbonie itp. Ich rodzinne koneksje zwykle przekraczały granice dawnej Polski i czyniły ich obywatelami Europy. Pielęgnowali tradycje narodowe, które zarazem były tradycjami rodzinnymi. Pamiętali udział ojców w insurekcjach, więzienia, zsyłki, konfiskaty, ale też jakoś funkcjonowali w strukturach zaborczych. Wszyscy oni pragnęli Polski niepodległej i kiedy powstała, byli gotowi iść na jej usługi, zwykle nie z motywów materialnych (byt na ogół mieli zabezpieczony), lecz ideowych. Nie chcę ich idealizować, byli wśród nich utracjusze, egoiści, pieniacze, ale nie taki był etos tej grupy społecznej.

Czy można porównywać nasze prawie dwudziestolecie niepodległości z tamtym? Spory, podziały, ich zaciekłość - przetrwały do dziś. Jednak szczęśliwie nie mieliśmy morderstwa prezydenta ani ministra. Nie mamy czegoś takiego jak Bereza Kartuska, sytuacja na wsi ma się nijak do wiejskiej biedy sprzed wojny. Nie zbudowaliśmy wprawdzie Gdyni i mamy kłopoty ze stoczniami, ale jednak mnóstwo zbudowaliśmy.

Na pytanie, jakie jest pokolenie naszego (prawie) dwudziestolecia, czy jest tak silne, jak tamto, będzie można odpowiedzieć dopiero w perspektywie historycznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008