Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Okładka odsyła do artykułu Jacka Żakowskiego "Mroźny koniec lata", zajmującego się zachowaniami polskich polityków w obliczu kryzysu, dokładniej zaś - do zamykającego ów artykuł dramatycznego apelu: "Szanowni Panowie, zdobądźcie się teraz chociaż na sto dni poważnego rządzenia. (...) Spróbujcie powstrzymać się od nieustannego myślenia o budowanych z waty wizerunkach, o codziennych wyborczych sondażach, o komponowaniu przyszłych elektoratów. Na chwilę przestańcie myśleć o sobie, o swoich karierach i partiach. Dałoby się? Chociaż na trzy miesiące?".
Apel Żakowskiego jest, niestety, bardzo szlachetny. Choćby dlatego szansa, iż dotrze on do polityków wysokiego szczebla, jest niewielka, szansa, iż zostanie przez nich zrozumiany - jeszcze mniejsza, a szansa jego realizacji równa jest zeru.
Jacek Żakowski zakłada, iż polscy politycy są świadomi niepowagi swoich działań; zakłada również, iż są oni zdolni do spojrzenia na siebie z dystansu i do głębokiej przemiany własnych działań i ich motywacji. Gdyby te założenia były prawdziwe w odniesieniu do znaczącej części klasy politycznej, byłoby naprawdę dobrze; obawiam się, że odnoszą się one do bardzo nielicznych. Cała reszta przyjmie apel ze zdumieniem i powie: "przecież my jesteśmy poważni i pełni najwyższego zatroskania o państwo".
Zostawiam na boku liczne paradoksy powagi i niepowagi. (Choćby ten, wedle którego najpoważniejsi bywają ci, którzy zaliczani bywają pomiędzy błaznów). Sam jednak nie wiem, czy chciałbym, aby Piotr Kownacki albo Przemysław Gosiewski byli jeszcze poważniejsi, niż są. A sto dni powagi w prasie i telewizji - to rzecz znacznie przekraczająca granice mojej wyobraźni. Potem już tylko Waterloo.