Sto czterdzieści cztery drabiny

Po wizycie w trupiarni napisałem tekst i wyrzuciłem buty, bo bardzo śmierdziały.

22.07.2013

Czyta się kilka minut

Lekarz, który mi wszystko pokazywał, był kolegą kolegi. Akademię skończył w Polsce, więc starał się bardziej niż powinien. To znaczy wyciągał z lodówki każdy przypadek i omawiał szczegółowo.

„Mężczyzna lat około 60. Jeszcze nie rozpoznany przez rodzinę. Odłamek trafił w głowę. Kobieta lat około... Postrzał klatki piersiowej. Odwrócę, żebyś mógł zobaczyć ranę wylotową”.

Cywile, którzy zginęli przez przypadek: kula, odłamek, zasypanie gruzem. Tacy nie budzą sumienia świata. Giną gdzieś na ulicy, a potem giną po raz drugi – w ogólnych statystykach podawanych co jakiś czas przez ONZ, których już nawet nikt nie chce przedrukowywać. Ich tragedie nie wychodzą więc poza granice miasteczek, w których żyli i zginęli. Ale lekarz miał nadzieję, że jest inaczej.

W jego szpitaliku „przypadków” było dużo. Znacznie więcej niż miejsca w prosektorium. Na podwórku od kilku dni stał samochód chłodnia. Ale agregat nie działał już od jakiegoś czasu, więc chłodnię otaczał odór.

Nie zdążyłem powstrzymać doktora przed otwarciem żelaznych drzwi. Chciał jak najlepiej. Myślał, że ta rozmowa zmieni coś w ponurej rzeczywistości jego szpitala, w małym, zapomnianym bliskowschodnim miasteczku: „Nie mamy ani lekarstw, ani bandaży, a ci tutaj zwyczajnie się rozpuszczają. Może kiedy o tym napiszesz...”.

Realnie wierzył, że to pomoże?

Zrobiło mi się niedobrze. Pożegnałem się i szybko wyszedłem.

W hotelu, jak już posłałem tekst, wziąłem długi prysznic i poszedłem pić wódkę.

W takich chwilach nie można się zwyczajnie uchlać. Zmysły są ciągle wyostrzone, alkohol nie jest aż tak dobrym rozpuszczalnikiem. Chodzi raczej o to, żeby uniknąć samotności. Ciągnie cię do ludzi. Boisz się zasnąć, bo nie chcesz znów tego przeżyć. Dwa razy na dzień zupełnie wystarczy. Raz w realu, drugi raz podczas pisania.

Ale każde picie kiedyś się kończy. Nie da się go przedłużać w nieskończoność. Wiesz, że za godzinę, dwie czy pięć i tak zostaniesz sam. Wrócisz na górę do pokoju i będzie śmierdziało. Znów długi prysznic, dużo dezodorantu i perfum. Trzeba się położyć, a strach.

Wtedy napisałem pierwszego sms-a. Że przepraszam za porę i jak sprawy. Chyba wyczuła, że jest źle. Nie pisałem nic szczególnego, ale odpowiadała. Rano sama zapytała: „jak jest?”. Było źle, ale napisałem, że dobrze.

Wieczorem zapytałem, czy mogę się obok niej „położyć”. Po pół godzinie odpowiedziała, że się zgadza. Napisałem jej, jak leżymy. Ona odwrócona plecami, ja trzymam jej rękę na brzuchu. „Czy tak może być?”. „Tak”.

Zasnąłem. Nic mi się nie przyśniło.

Potem pisałem już codziennie. Pytałem o wszystko. Którą drogę wybrać. W jakiej knajpie zjeść. Co wziąć, żeby zasnąć. Czy powinienem iść do kościoła.

Ciągle odpowiadała.

Kilka dni po moim powrocie minęliśmy się na ulicy Żurawiej w Warszawie, wymieniając zdawkowe pozdrowienie. Nie zatrzymaliśmy się nawet na chwilę. Pobiegliśmy do swoich zajęć, w normalnym życiu.

Cały świat przecież pędził dalej. Nie mamy czasu ani ochoty po ciężkim dniu pracy psuć sobie humorów jakimś odległym konfliktem, który tli się od lat i będzie tlił się latami. Zawsze znajdą się sprawy, które nas zajmują bardziej od tych nudnych statystyk. Przecież one mówią o ludziach, którzy nie mają twarzy i nazwisk. Są tylko cyferkami.

Ostatnie statystyki dotyczące Syrii mówią o pięciu tysiącach ofiar śmiertelnych miesięcznie. Wychodzi, że każdego dnia wojny ginie tam 166 osób.

Dużo czy mało?

Przed kliniką w Londynie fotoreporterzy ustawili drabiny, żeby mieć najlepsze ujęcie, gdy już urodzi się Royal Baby.

Ktoś policzył, że jest ich 144.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2013