Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie ma sensu rozstrzygać, czy Stare Dobre Małżeństwo zrobiło krzywdę Edwardowi Stachurze, przenosząc jego twórczość w krainę łagodności. Z pewnością legionom Polaków (również piszącemu te słowa) dostarczyło w ten sposób wielu wzruszeń. Stachura w wersji proponowanej przez najsłynniejszy polski zespół poezji śpiewanej był przez wiele lat nieodłączną częścią rytuału inicjacyjnego, razem z letnim ogniskiem, rozstrojoną gitarą i butelkami wina przechodzącymi z rąk do rąk. Ani Jan Kondrak ze swoją „Mszą wędrującego”, ani aranżacje Jerzego Satanowskiego w wykonaniu Jacka Różańskiego, ani nawet najbardziej chyba melancholijny ze wszystkich Marek Gałązka (świetna interpretacja „Zawiei w Michigan”) nie podbili serc tłumów w takim stopniu jak ballady SDM. To one otwierały wejścia do namiotów.
Jakie wejścia otwierają Bajzel i Budyń z Babu Króla? Znani z formacji Pogodno muzycy również deklarują, że przeciwko poezji śpiewanej nic nie mają, chcieli jednak Stachurę „odharcerzyć”. I to się znakomicie udało. Powstał zbiór 12 utworów, złożony zarówno z tekstów bardzo znanych („Jak”, „Człowiek”, „Nie brooklyński most”, „Biała lokomotywa”), jak i zapomnianych („Co noc”, „Bójka w L.”, „Nachylcie plecy wasze”), zbiór wariacki, drapieżny, nasycony szaleństwem i erotyzmem zupełnie innym niż ten z obozów wędrownych. Babu Król wywraca Stachurę do góry nogami, przenosząc go z krainy smutnych marzeń i jesiennych wrzosowisk w terytorium szaleństwa. „Sted” w towarzystwie Bajzla i Budynia zaczyna gryźć, jest człowiekiem namiętnym i nieobliczalnym, jak wtedy, gdy woła:
Przyjdź do mnie jawnogrzesznico
będę cię rozdzierał powoli
(„Próba wniebowstąpienia”)
To muzyka złożona z różnych stylów, niespodziewanych kontrapunktów, nastrojów zmieniających się w mgnieniu oka, nieprzewidywalna, pełna pułapek. Znajdziemy w niej odblaski ścieżek dźwiękowych do westernów („Bójka w L.”), ukłony w stronę alternatywnych gitarowych brzmień z Zachodniego Wybrzeża („Jak”), fragmenty niesłychanie delikatne („Nachylcie plecy wasze”), brutalne, szczeniackie wygłupy i śmiertelną powagę oraz momenty jak z najlepszych dancingów („Boska”). Bajzel i Budyń to muzyczne kameleony, które z przyjemnością zmieniają kolor skóry, jak w „Brooklyńskim moście”, który niespodziewanie przechodzi w pastisz. Roi się na tej płycie od smaczków, które trzeba wyszukiwać samodzielnie (choćby przepiękne pochody saksofonu w „Boskiej”). Wszystko to, podkreślmy, sprawka dwóch multiinstrumentalistów, którzy wystarczą za całą orkiestrę.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym: „Sted” to kolejna produkcja, w której polscy muzycy sięgają po polską poezję. Płyty „Broniewski”, „Gajcy”, a szczególnie „Kalambury” Pustek (zawierające m.in. wiersze Słonimskiego, Broniewskiego, Wyspiańskiego) udowadniają, że możliwy jest żywy, chwilami wbijający w podłogę miks przeszłości z jak najbardziej współczesnym, alternatywnym graniem.
Płytę zamyka wspaniała interpretacja „Białej lokomotywy”. Hipnotyczna, szybka, pulsująca muzyką hinduską i swojskimi rytmami kolejowymi, z transowym beatem, od którego nie sposób się uwolnić, w wykonaniu Babu Króla jest hymnem przeciwko rozpaczy, której Sted nie potrafił umknąć:
Gdzie brzęczą pszczoły
pluszcze rzeka
Gdzie słońca blask i cienie
drzew
Do tej co na mnie w życiu czeka
Do życia znowu nieś mnie nieś
Biała lokomotywo
(„Biała lokomotywa”)
Naiwne? I co w tym złego, skoro w interpretacji Bajzla i Budynia jednocześnie porywa do tańca i chwyta za gardło.
Ciekawe, czy przyjmie się przy ogniskach?
Babu Król „Sted”, Creative Music 201 Budyń (Jacek Szymkiewicz) – wokal, saksofon tenorowy, Bajzel (Piotr Piasecki) – wokal, gitara barytonowa, gitara basowa, efekty.