START II, czyli dawnych kronik czar

Kiedy w 1991 r. prezydenci Bush senior i Gorbaczow podpisywali pierwszy układ między USA a ZSRR o redukcji strategicznych arsenałów nuklearnych (zwany START), był to jeden z symboli końca "zimnej wojny".

13.04.2010

Czyta się kilka minut

Stany i istniejący jeszcze Związek Sowiecki były niekwestionowanymi mocarstwami, które wyznaczały zasady gry politycznej w skali globu. Dziś żadne z tych porównań nie ma sensu. Nie tylko dlatego, że Rosja nie ma ułamka tej siły, którą dysponował ZSRR, a Stany walczą ze spadkiem swej globalnej pozycji. Dzisiaj nie ma już po prostu tandemu amerykańsko-rosyjskiego, który stanowiłby strategiczny punkt odniesienia dla reszty państw. Tymczasem ceremonia w Pradze w minionym tygodniu - podpisanie układu nazwanego START II, a przewidującego ograniczenie arsenałów atomowych USA i Rosji - miała w sobie coś ze starych kronik, na których utrwalono dobre wspomnienia z przeszłości. Prezydent Miedwiediew chciał widzieć w niej dowód na powrót Rosji do głównego roli partnera/rywala (niepotrzebne skreślić) Stanów Zjednoczonych. Prezydent Obama z kolei marzył o tym, aby kompromis z Rosją był - tak jak 20 lat temu - wydarzeniem rozstrzygającym wiele problemów globalnego bezpieczeństwa. Obaj wiedzą jednak, że układ START II ma znaczenie przede wszystkim prestiżowe: jest orężem w retorycznej walce o interesy narodowe i wizję świata bez broni nuklearnej.

Ale czy to znaczy, że szkoda było papieru i atramentu? Nie. Słowa i deklaracje także mają swe znaczenie. Nadają działaniom politycznym wiarygodność, bez której żadne cywilizowane państwo nie może zrealizować swych celów. W takim znaczeniu START II tworzy lepszy klimat dla współpracy - np. przy zwiększaniu presji na Iran, a być może (choć trudno to sobie wyobrazić w praktyce) także na Koreę Północną.

Naiwnością byłoby natomiast założenie, że zarówno Waszyngton, jak i Moskwa (o reszcie świata nie wspominając) całkowicie porzucili logikę atomowego odstraszania. Broń nuklearna jest dzisiaj bowiem tańsza i sprawia mniej problemów niż utrzymanie zastępów dobrze wyszkolonego i wyposażonego wojska. Nie wymawia posłuszeństwa swym mocodawcom i nie jest podatna na indoktrynację. Dla polityki militarnej ekspansji jest wprawdzie pozbawiona praktycznego znaczenia - to się akurat nie zmieniło od czasów "zimnej wojny" - ale za to stanowi solidną gwarancję przed interwencją z zewnątrz.

Choć więc obecne arsenały nuklearne pozostaną - nawet po ich redukcji - na tyle duże, że starczyłyby na obrócenie Ziemi w perzynę, perspektywa ich eliminacji jest tak samo odległa, jak wizja świata bez wojen.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2010