Stan pogorączkowy

Krzysztof Koseła, socjolog: Polscy nastolatkowie ostygli w uczuciach patriotycznych, ale nie religijnych. I przestali być sobkami. Rozmawiała Elżbieta Isakiewicz

17.08.2010

Czyta się kilka minut

Elżbieta Isakiewicz: Jest rok 1999. Międzynarodowe Towarzystwo Edukacyjne bada poziom wiedzy obywatelskiej i postawy nastolatków wobec spraw publicznych w 28 krajach świata. Zimą 2000 r. na zamkniętym spotkaniu badaczy ogłaszane są wyniki polskich uczniów. I...?

Krzysztof Koseła: Przecieram oczy ze zdumienia. Polscy gimnazjaliści byli na pierwszym miejscu. Lepiej od swoich rówieśników z pięciu kontynentów wiedzą, do czego służą związki zawodowe, po co jest ONZ i jakie są podstawowe prawa człowieka. Myślałem, że wybuchnie sensacja, że polskie media wpadną w zachwyt. Ale badanie przeszło niezauważone.

Dlaczego?

Sukces był za duży, żeby go udźwignąć. W Polsce panowała wtedy atmosfera niedowierzania, że tu się cokolwiek może powieść.

Jakim cudem gorsi od naszych okazali się młodzi ludzie z krajów o długiej tradycji demokratycznej?

Państwa Europy Wschodniej przez kilka lat po odzyskaniu wolności były poddawane bardzo ciekawym i intensywnym korepetycjom ze spraw publicznych - związanych ze zmianą ustroju. Proszę sobie przypomnieć np. debatę na temat związków zawodowych: czy powinny być słabe czy silne, mieszać się w politykę czy nie? Albo na temat podatków: co to w ogóle jest, lepsze niższe czy wysokie? Dlaczego trzeba je płacić, na co przeznaczać?

W badaniach, o których mówimy, młodzież ze wszystkich krajów postkomunistycznych wypadła nieźle, bo - mniej lub bardziej świadomie - była świadkiem dysput, jakie by się nie przyśniły młodemu Australijczykowi w najdziwniejszych snach.

Tylko dlaczego wygrali właśnie Polacy, a nie Węgrzy czy Czesi na przykład?

Nasza sytuacja była pod pewnym względem unikatowa, bo tylko w Polsce przełom ustrojowy powitano z prawdziwym entuzjazmem. Rodzice tamtych nastolatków na upadek systemu czekali przez całe lata 80., ich dzieci rosły w klimacie tęsknoty za nowym. W 1999 r. badacze z postkomunistycznych krajów poprosili uczniów o ocenę skutków przełomu. W Polsce, Czechach, na Litwie, Łotwie zapytaliśmy, czy ich kraj po zmianie politycznej stał się kolorowy czy szary, swojski czy obcy, przyniósł życie łatwiejsze czy trudniejsze, zwiększył czy zmniejszył poczucie osobistego bezpieczeństwa? Transformacja dla milionów naszych rodaków okazała się później bolesna, lecz koniec totalitaryzmu był fetowany.

Młodzi odpowiadali: jest kolorowo, będzie dobrze. Ale tamte badania przyniosły jeszcze jedną rewelację, która jednak przyprawiała o ból głowy. Zaobserwowaliśmy niebywały wręcz rozdźwięk między obywatelskimi kompetencjami a wolą ich użycia. Polska młodzież miała świetną wiedzę obywatelską, lecz gdy ją pytano, czy angażuje się w działania na rzecz dobra wspólnego, w pomoc bliźnim, środowisku, to wychodziło szydło z worka: bierność. W tym pomiarze lądowała na samym końcu skali: za Łotyszami, Estończykami, Litwinami.

O czym to świadczyło?

O tym, że ówczesna szkoła nie była świadoma swojej odpowiedzialności za przygotowanie uczniów do udziału w społeczeństwie obywatelskim. To się robi w prosty sposób: "Widzieliście ten zaśmiecony trawnik w środku miasteczka? Pójdziemy go zagrabić!", "Na cmentarzu poległych żołnierzy napisy na płytach są już nieczytelne. Przydałoby się je oczyścić". Stałe, konsekwentne inspirowanie do postrzegania widoku rozciągającego się poza koniec własnego nosa to jedyna metoda, żeby wychować obywatela.

Jest lipiec 2010 r. Ma Pan w ręku świeżutkie badania Międzynarodowego Towarzystwa Edukacyjnego, przeprowadzone w zeszłym roku. I...?

Nie przecieram oczu ze zdumienia. Polska młodzież jest na szóstym miejscu.

To Pana martwi?

Nie.

Dlaczego?

Przyjrzyjmy się zwycięzcom: na najwyższym podium Finlandia, od lat prymus w badaniach PISA [skrót nazwy programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów - red.]. Badacze mówią o zjawisku PISA-turystyki. Specjaliści z całego świata zjeżdżają do Finlandii, żeby odkryć tamtejszy sekret: co trzeba robić, żeby wygrywać w testach czytania ze zrozumieniem tekstu, a w wiedzy matematycznej, przyrodniczej wyprzedzać nawet młodych Azjatów, którzy uczą się non-stop od 8.00 do 15.00, a potem - w drugiej szkole - od 16.00 do 20.00. W Finlandii nie ma instytucji korepetycji ani wieczornego doszkalania, a tamci uczniowie dystansują resztę świata. Mamy więc do czynienia z nieopisanym fenomenem. Dać się nieznacznie wyprzedzić Finom w pomiarach wiedzy obywatelskiej to nie wstyd.

A drugie miejsce?

Dania, choć właściwie idzie z Finlandią łeb w łeb i jest statystycznie nieodróżnialna. Następnie Korea Południowa, Tajwan. Potem widzimy duży peleton, a na jego początku Polskę. Ale w jakim towarzystwie! Tuż obok nas jest Szwecja, za nami Irlandia, Włochy, Słowacja. Żeby było ciekawiej, za tym peletonem ciągną uczniowie z Anglii, a więc długotrwałej i ustabilizowanej demokracji, razem z kolegami z Nowej Zelandii, Słowenii i flamandzkiej części Belgii. Za nimi - Czechy, Rosja, Litwa i (o dziwo!) Hiszpania wraz z Austrią. Wyścig zamykają kraje Ameryki Łacińskiej, Tajlandia, Indonezja. Przez dekadę dzielącą oba badania wyniki pogorszyły się, w dużej części świata nastąpił spadek zainteresowania młodzieży sprawami publicznymi. Polscy nastolatkowie spadli z bardzo wysokiego konia, dlatego nadal są w czołówce.

I nadal są w ogonie ze względu na gotowość zaangażowania?

Otóż nie. Widać tu znaczący postęp. Trzeba zdawać sobie sprawę, że na wychowanie obywatelskie młodego człowieka pracuje nie tylko szkoła, ale też rodzina, media, Kościół - wszyscy, którzy uczą, jak żyć w społeczeństwie. Jednak polskiej szkole przez te 10 lat udało się zmienić stosunek młodzieży do aktywności na rzecz otoczenia. Kompetencje przestały rozjeżdżać się z wolą działania. Nasi uczniowie z samego końca listy awansowali do średniej europejskiej. Już nie można przykleić im etykietki sobków. Jeśli chodzi o udział w rozmaitych akcjach, są lepsi od młodych Skandynawów.

Jak się mierzy poziom obywatelskiego rozgarnięcia?

W badaniach edukacyjnych uczniowie rozwiązują zadania testowe. Są na przykład stawiani wobec takiej sytuacji: ich kolega kupił buty do chodzenia po szkole. Dowiedział się, że wyprodukowano je w fabryce, która za groszowe wynagrodzenie zatrudnia dzieci. Młody człowiek oznajmia zatem, że tych butów nie będzie nosił. Badacze pytają: dlaczego? Czy dlatego, że buty będą nietrwałe, czy też dlatego, że przepłacił, a może nie chce wspierać producenta? Wybranie trafnej odpowiedzi świadczy o zrozumieniu sytuacji i o wrażliwości na krzywdę.

Inaczej w badaniach edukacyjnych wygląda mierzenie postaw. Uczniowie zgadzali się lub nie z wieloma twierdzeniami: wypełnianie kwestionariuszy trwało cały dzień nauki szkolnej. Następnie badacze zestawili odpowiedzi, budując złożone technicznie skale. Nie zdarza się, by wnioski wyciągano z odpowiedzi na pojedyncze pytanie. Po takim solidnym pomiarze naprawdę można poznać, co uczniowi w duszy gra.

W badaniach z 1999 r. polską młodzież wyróżniał nie tylko poziom wiedzy obywatelskiej, ale też temperatura uczuć narodowych. Jak jest teraz?

Młodzi Polacy razem z Cypryjczykami i Grekami okazali się wtedy najbardziej żarliwymi patriotami. Dziś te uczucia ostygły: spadliśmy trochę poniżej przeciętnej, ale - dodajmy - Cypr i Grecja dużo bardziej. Kiedy 10 lat temu zastanawiałem się nad wysoką pozycją tych państw na skali patriotyzmu, doszedłem do wniosku, że żar narodowych uczuć rośnie przy niewygodnych sąsiadach. My, podobnie jak mieszkańcy Bałkanów, mamy trudne sąsiedztwo: stąd brał się ów gorący patriotyzm. Ale przez 10 lat nie dokonała się przecież wymiana sąsiadów, uczucia narodowe zaś poleciały na łeb, na szyję. Mam hipotezę tłumaczącą, dlaczego tak się stało. Nazywam ją syndromem rozedrgania, które dotyka społeczeństwa zmagające się z problemami politycznymi, ekonomicznymi, w gorączce przemian i walk. Grecja boryka się teraz z katastrofą budżetową, nierozwiązanymi kwestiami socjalnymi. Rozedrganie wypełnia tam przestrzeń publiczną, jest jej treścią. Młodzi ludzie nim oddychają.

A jak Pan tłumaczy polskie patriotyczne ostudzenie?

Nie tylko patriotyzm uległ wystudzeniu. W Polsce zmiana społeczeństwa przebiega inaczej niż np. w Grecji. Lekarze potrafią opisać etapy wychodzenia z kontuzji. U wszystkich ludzi podbite oko jest najpierw fioletowe, później zielone, żółte. Dla społeczeństw taką kontuzją są rządy autorytarne lub totalitarne. Widocznie kuracja zastosowana w naszym kraju przyniosła lepsze rezultaty niż gdzie indziej.

W porównaniu z rokiem 1999 nasza młodzież jest dziś mniej wyrazista; zajmuje miejsce w środku peletonu. Ja się z tego cieszę, bo to znaczy, że przestaliśmy być społeczeństwem rozgorączkowanym, społeczeństwem po urazie. Obrośliśmy tłuszczykiem, uspokoiliśmy się, wyciszyli, nic się nam na głowę nie wali, sąsiedzi nam nie zagrażają. Nie ma też potrzeby, żebyśmy ostentacyjnie manifestowali swój patriotyzm.

Pochwała przeciętności, letniości to dość oryginalne spojrzenie na sprawy publiczne.

Proszę zadać sobie pytanie, które pojawiło się przede mną z całą ostrością, kiedy poznałem wyniki polskich nastolatków z omawianego przez nas badania: czy to szczęście dla społeczeństwa, gdy jego uczniowie we wszystkich prawie wymiarach zajmują czołowe miejsca? Gdy dzieje się tak ze względu na poziom wiedzy matematycznej i przyrodniczej, oczywiście należy się cieszyć. Natomiast skrajna pozycja na skali uczuć narodowych albo na skali tzw. zaangażowania obywatelskiego może być przyczyną bólu głowy wychowawców i polityków. Mam na myśli takie zaangażowanie, które nie pozwala spać politykom, ciągle ich szarpie i chce wyręczać. Gdy minęła gorączka po kontuzji, znormalnieliśmy, podobnie jak inne społeczeństwa naszego obozu. Niektórzy socjologowie przekonują, że transformacja już się zakończyła.

Jednocześnie badania podkreślają, że normalnie jest tam, gdzie ludzie mają zaufanie do instytucji państwowych, do władzy, a także do siebie, bo bez tego nie da się budować społeczeństwa obywatelskiego. Tymczasem w Polsce ten poziom kapitału społecznego jest niski. Co mówią na ten temat najnowsze badania?

No, proszę. Pojęcie kapitału społecznego jeszcze niedawno pojawiało się wyłącznie w zawodowych dyskusjach socjologów. Teraz weszło do powszechnego obiegu, bo jesteśmy na to zjawisko szczególnie wyczuleni, właśnie z powodu deficytu zaufania. Jesteśmy gotowi okazać je tym, których wcześniej sprawdziliśmy. Ta ostrożność jest słabością społeczeństwa. W odpowiedziach uczniów szukaliśmy oznak tego, że idzie nowe. Wyniki po części cieszą, po części przygnębiają.

Pocieszające jest to, że ze względu na deklaracje gotowości zaufania ludziom "w ogóle" polscy nastolatkowie znajdują się dokładnie pośrodku międzynarodowej stawki. W czołówce znaleźli się uczniowie Finlandii, Danii, Szwecji, ale też Indonezji i Słowenii. Koniec peletonu tworzą uczniowie Południowej Korei, Gwatemali, Meksyku, Cypru, Kolumbii. Ze względu na okazywanie zaufania do rządu gorzej niż my wypadli tylko uczniowie Korei i Łotwy. Czołówkę biją na głowę Rosjanie, bardzo z rządzących zadowoleni. Nie lubimy też partii politycznych, w deklaracjach nieufności do nich prześcignęła nas tylko młodzież Korei.

Czy ten wyraźny u polskich uczniów brak zaufania do rządu i partii politycznych jest odbiciem konfliktu politycznego w naszym kraju?

Styl, w jakim rywalizują w Polsce partie polityczne, może studzić miłość nastolatków do polityki. Ale rozkład sympatii politycznych jest słabiej widoczny w grupie polskich uczniów niż w innych grupach rówieśników. W Polsce tylko 60 proc. wyznaje, że nie lubi którejś z partii bardziej niż pozostałych. W Republice Korei odpowiedziało w ten sposób aż 87 proc. uczniów, w spokojnej Finlandii 73 proc, w sąsiedniej Słowacji zaś - 68 proc. Czyli partyjne burze zdają się przechodzić w świadomości młodych Polaków gdzieś bokiem. Znów - jesteśmy łagodniejsi. Być może w tak młodym wieku ludzie wyczuwają już polityczny konflikt, ale nie odróżniają jeszcze głównych aktorów i sprawców.

A jak wygląda zaufanie do szkoły?

Najmniej zaufania do niej okazali udręczeni nauką uczniowie koreańscy. Druga od końca była młodzież Cypru, za nią młodzież Polski. Trudno jeszcze powiedzieć, co przeszkadza polskim uczniom w deklaracji pełnego zaufania szkole, skoro z badań wynika, że na pewno nie są zmęczeni nudą szkolnego życia. Pod względem liczby imprez, akcji, podejmowanych przedsięwzięć, nasze szkoły bardziej przypominają placówki oświatowe Ameryki Łacińskiej, Indonezji i Tajlandii niż Skandynawii. Można odnieść wrażenie, że w tych krajach wychowawcom bardziej zależy na wypełnianiu młodzieży czasu niż przekazywaniu wiedzy. Efekt widać jak na dłoni: nieustannemu imprezowaniu towarzyszą słabe wyniki w teście wiedzy obywatelskiej.

W Polsce jest inaczej. Wynik testu szósty na świecie i dużo capstrzyków, imprez, wyborów do samorządu, konkursów. Słowem - przeciwieństwo ciszy rodzinnego grobu. Zgodnie mówią o tym uczniowie i nauczyciele. Na skali "otwartości klimatu klasy na dyskusję" nasi uczniowie znaleźli się powyżej międzynarodowej średniej, co oznacza, że można tu swobodnie wypowiadać opinie w szkole o szkole.

Czy jednak nie niepokoi Pana ta globalna tendencja do spadku zainteresowania u młodych sprawami publicznymi? Czy nie dowodzi ona, że w coraz większym stopniu stają się bezideowi, że sfera materii rozpycha się w sferze ducha?

Nie znam badań, z których by wynikało, że świat się materializuje, a w duszach młodych zachodzą złowieszcze procesy. Sfera ducha nie zamiera, a polscy uczniowie są tego przykładem. Wprawdzie poznikali z czołówek peletonu w pomiarach rozmaitych postaw obywatelskich, nadal jednak są bardzo wyraziści ze względu na stosunek do religii. Badanie wiedzy obywatelskiej i postaw uczniów z 2009 r. dało m.in. pomiar akceptacji wpływu religii na sprawy społeczne. Polska znalazła się na tej skali wysoko. Dała się wyprzedzić tylko takim krajom jak Indonezja, Dominikana, Tajlandia, Cypr, Gwatemala, Paragwaj i Kolumbia. W ogonie znalazły się Czechy, Korea, Szwecja, Dania. Ciekawe, że tej akceptacji brakuje w krajach protestanckich chrześcijańskiej przecież Europy. W katolickich jest pod tym względem lepiej.

Wynik ten rzuca pewne światło na jakość duchowych potrzeb nastolatków. W 30 krajach (osiem nie wyraziło zgody, by to zagadnienie pojawiło się w ankietach jako zbyt drażliwe) spytano uczniów: "Jakie jest twoje wyznanie?". Chodziło o ustalenie, ile osób identyfikuje się z jakimkolwiek wyznaniem. Wynik był niesamowity. Na pierwszym miejscu wśród bezwyznaniowców uplasowali się Czesi - aż trzy czwarte z nich oświadczyło, że nie należy do żadnego Kościoła. W Polsce uczyniło to zaledwie 3 proc. uczniów. A gdy zapytano młodzież, czy działa w organizacjach religijnych związanych ze swoim wyznaniem, najwięcej pozytywnych odpowiedzi udzielili Gwatemalczycy, Chilijczycy i młodzi na Dominikanie. W Polsce zadeklarowało tak ponad 42 proc. nastolatków.

Inna ciekawa obserwacja dotyczy Irlandii, gdzie Kościół przez długi czas pełnił podobną rolę jak u nas, pomagając ocalić narodową tożsamość, przez co cieszył się powszechnym szacunkiem i tak, jak w innych katolickich społeczeństwach, stawiał na edukację młodzieży. Badanie pokazało, że zaledwie 17 proc. młodych Irlandczyków działa w jakiejś religijnej organizacji lub grupie. Jest to wynik podobny jak w Rosji czy na Łotwie i można go przypisać niedawnym skandalom obyczajowym.

Jak na tle badań wypada młodzież, która wzięła udział w sporze o obecność krzyża na Krakowskim Przedmieściu? Po stronie obrońców była to rozmodlona garstka młodzieży, ale naprzeciwko stanęli głównie ludzie młodzi, z pluszowym misiem przybitym do krzyża.

Nie widzę wyraźnego związku między tymi badaniami a zdarzeniami z ostatnich tygodni. Z badań wynika, że polska młodzież jest religijna. Może ci, którzy przyszli pod Pałac Prezydencki, to cienka piana, która zawsze unosi się na wierzchu życia społecznego, dla jednych brudna, dla innych wartościowa? Może zawsze w takich sytuacjach młodzież rusza najchętniej do boju? Na pewno w niektórych zachowaniach przeciwników obecności krzyża widać rys abnegacji. Wolę jednak pozostać ostrożny.

Cieszy się Pan, że polska młodzież doszlusowała do średniej europejskiej. Ale mam wrażenie, że zarówno w Polsce, jak i zagranicą ci młodzi są wierną kopią dorosłych. Nie przydałaby się odrobina rozedrgania?

Mam serdecznie dosyć tego stanu ducha po rozedrganiu, które zafundowała społeczeństwu Polska Ludowa oraz wychodzenie ze stanu kontuzji, czyli transformacja. Próbuję wyszukać te cechy, które świadczyłyby o osobliwości, o szczególnym społecznym profilu naszych nastolatków. Dotychczasowymi niepowodzeniami w tym dziele jakoś się nie martwię.

Fakt, że zaledwie 10 lat temu świetny wynik polskich uczniów przeszedł niezauważony, bo nie byliśmy gotowi na dostrzeżenie sukcesu, należy przypisać właśnie gorączce. Teraz zauważamy nasze zbiorowe osiągnięcia, gdyż ostygliśmy, podobnie jak nasi wychowankowie. Ale społeczeństwo jest zmienne. Jeśli zatem obecni uczniowie pozornie wyglądają na młodych-starych, to nie znaczy, że za 10 lat znów nas nie zadziwią, na przykład rozgorączkowaniem.

Prof. Krzysztof Koseła z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego jest socjologiem młodzieży i religii. Był Narodowym Koordynatorem Badania ICCS w Polsce. Pierwsze oficjalne opracowanie wyników ukaże się we wrześniu.

Skąd to wszystko wiemy?

Największy międzynarodowy pomiar wiedzy obywatelskiej i postaw nastolatków wobec spraw publicznych (International Civic and Citizenship Education Study - ICCS 2009) przeprowadzono w 38 krajach. Wzięło w nim udział ponad 140 tys. uczniów i więcej niż 62 tys. nauczycieli z ponad 5 tys. szkół. Na testy i pytania odpowiadali uczniowie ósmego poziomu nauczania - w Polsce byli to gimnazjaliści.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010