Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwsze środowiska domagają się liberalizacji ustawy, uparcie wskazując na podziemie aborcyjne. Drugie odrzucają argument, jako nie wynikający z żadnego sprawozdania expressis verbis. Istotnie, podziemie jest wciąż niemierzalne, a już na pewno jego istnienie w żaden sposób nie przekonuje, by legalność aborcji poszerzać. Niepokoi co innego: że Ruchy Obrony Życia z wszystkich danych są nieodmiennie zadowolone. I tak Paweł Wosicki, ich prezes, podkreśla “radykalny spadek liczby aborcji" od momentu wprowadzenia ustawy w życie (komentarz w “Naszym Dzienniku") i jakby nie zauważał, że liczba “zabiegów" wykonanych legalnie w roku 2002 wzrosła jednak ze 124 w 2001 r. do 159. Także dla Ewy Kowalewskiej, prezes Forum Kobiet Polskich, “sytuacja jest w miarę dobra i stabilna", a liczby “od lat się nie zmieniają". Czy wzrost o trzydzieści kilka zabójstw nie jest godzien uwagi? W swoich komentarzach działacze tak ważnej dziedziny nie zajęli się liczbą dzieciobójstw w ubiegłym roku (a były przecież wypadki wyjątkowo drastyczne). Nie skomentowali również niepokojącego wzrostu liczby dzieci porzuconych w szpitalach “z powodów innych niż zdrowotne" z 899 w 2001 r. do 1018 w 2002. Dlaczego?
Żeby było jasne: te wszystkie liczby nie znaczą, że wolno myśleć o liberalizacji ustawy. Ale znaczą one, że nasze zadanie ochrony macierzyństwa i życia dzieci wypełniamy wciąż nie dość dobrze, bo nie dość skutecznie. I jeśli takie liczby rosną nawet nieznacznie, to i tak są dla nas alarmem. Bo każda przekłada się na żywego człowieka i jego śmierć lub niedolę. I tym przede wszystkim się martwmy.