Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie

Tymi wrogami są m.in. ci, którzy odrzucają głębsze rozumienie konstytucji jako ładu moralnego i prawnego. Budują oni własne, pozakonstytucyjne i pozaprawne kryteria, mające uprawniać „konieczną”, a zarazem „dobrą” zmianę.

13.12.2015

Czyta się kilka minut

Zdecydowanie wolę określenie Karla Raimunda Poppera „społeczeństwo otwarte” niż jakiekolwiek inne, wydaje mi się ono bowiem bardziej jednoznaczne, a równocześnie mniej „zużyte” od takich chociażby pojęć jak „społeczeństwo demokratyczne” lub „społeczeństwo obywatelskie”. Czym jednak jest społeczeństwo otwarte i kim są jego wrogowie?

Pięć warunków koniecznych

Katalog „właściwości” jest krótki, zawiera zaledwie pięć warunków:

Po pierwsze, społeczeństwo otwarte rezygnuje z mitu założycielskiego. O micie tym będę jeszcze pisał w części drugiej – tu ograniczyłbym się tylko do stwierdzenia, że społeczeństwo otwarte, składające się z wolnych ludzi, znakomicie się bez niego obywa. Do „smakowania” wolności nie potrzeba bowiem żadnych, mających najczęściej rodowód plemienny i narodowy, mitów.

Po drugie, uznaje nienaruszalność konstytucyjnego ładu prawnego. Będzie tu jednak chodzić o szersze rozumienie konstytucji. Konstytucji, która jest nie tylko gwarantem praw jednostki i wspólnoty, lecz również fundamentalną ideą moralną. Ideą ustanawiającą pierwszeństwo prawa, „prawa” pisanego zarówno dużą, jak i małą literą, przed „dobrem”, „wolą”, „duchem”, „interesem” plemienia lub narodu. Zwróćmy uwagę, że wolni ludzie nigdy nie mieli problemu ze znalezieniem równowagi między ideą moralną prawa a prawem pozytywnym. W społeczeństwach otwartych „myślenie konstytucją” jest bowiem powszechne i silnie ugruntowane.

Po trzecie, akceptuje pluralizm we wszelkich ważnych obszarach. Zarówno w wymiarze aksjologicznym, jak i politycznym, instytucjonalnym i informacyjnym. W wymiarze aksjologicznym pluralizm oznacza równoczesną akceptację różnych systemów wartości. Nie ma systemów ważniejszych i mniej ważnych, zajmujących w hierarchii pozycję wyższą lub niższą. W przypadku możliwych przecież kolizji pomiędzy wartościami wybór jednej lub więcej spośród nich będzie dokonywany poprzez procedurę ich porównywania lub – jak proponuje Isaiah Berlin – „ważenia”. Podobnie rzecz się ma z pozostałymi pluralizmami, to znaczy politycznym, instytucjonalnym oraz informacyjnym. W społeczeństwie otwartym dopuszczane są różne poglądy polityczne. Zakazy dotyczące głoszenia pewnych poglądów lub funkcjonowania określonych partii ograniczone są do „konstytucyjnego minimum”. Ład instytucjonalny jest budowany również na podstawie o zasady różnorodności. O wymiarze informacyjnym pluralizmu piszę poniżej.

 Po czwarte, ochrania wszelkie mniejszości. Szukanie dyskryminujących różnic pomiędzy nimi jest nieuprawnione. Ostatecznie obojętne więc będzie, czy w danym przypadku chodzi o mniejszość polityczną, wyznaniową, rasową czy seksualną.

No i wreszcie po piąte: posługuje się w pełni transparentnym językiem. Za transparentny należy uznać każdy język, który na początku spełnia przynajmniej dwa, podane bodaj przez Bertranda Russella kryteria: intersubiektywnej komunikowalności i sprawdzalności. Warunek intersubiektywnej komunikowalności oznacza, że posługujemy się językiem zrozumiałym, zakorzenionym w kulturze i nawykach jego użytkowników. Natomiast warunek intersubiektywnej sprawdzalności oznacza, że zawsze można w poprawny w sensie semantycznym sposób zdefiniować używane pojęcia i wyrażenia oraz zweryfikować w sensie empirycznym fakty (rzeczy), do których te pojęcia lub wyrażenia się odnoszą. Transparentność może zostać ponadto zagwarantowana przez dwie inne jeszcze okoliczności. Pierwszą jest informacyjny pluralizm, oznaczający istnienie różnych, a równocześnie niezależnych względem siebie źródeł informacji. Drugą zaś – zasada symetrii, która mówi o tym, że wszyscy należący do pewnej wspólnoty komunikacyjnej posiadają te same przywileje i poddani są tym samym ograniczeniom. Tylko taki transparentny, otwarty dyskurs pozwoli na ujednolicenie języków, a mianowicie tego, którym posługują się „Oni”, i tego, którego używamy „My”.

Siedem grzechów głównych

Wrogami społeczeństwa otwartego są wszyscy ci, którzy:

Po pierwsze, przyjmują jakiś „mit założycielski”, mit narodu lub plemienia wybranego, mit początku i przeznaczenia. Taki rodzaj myślenia wspiera się, z jednej strony na trybalizmie i nacjonalizmie, z drugiej na historycyzmie. Na trybalizmie, czyli na przekonaniu o szczególności, dominującej roli własnego szczepu lub plemienia, bez którego jednostka jest po prostu niczym, oraz na nacjonalizmie, czyli przekonaniu o szczególności własnego narodu, bez którego jednostka nie może istnieć, czyli znów jest po prostu niczym. Trybalizm i nacjonalizm nie mogą się obejść bez historycyzmu, czyli poglądu mówiącego z grubsza o tym, że da się odkryć prawa historii. Faktycznie to „odkrywanie” praw historii sprowadza się najpierw do pojedynczych przepowiedni, potem do całej fali proroctw, a kończy zawsze tak samo, to znaczy katastrofą konkretnego plemienia lub narodu (Popper pisał o tym nie tylko w książce „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”, ale również w „Nędzy historycyzmu”).

Po drugie, odrzucają głębsze rozumienie konstytucji jako ładu moralnego i prawnego. Budują własne, pozakonstytucyjne i pozaprawne kryteria, mające uprawniać zwykle „konieczną”, a zarazem „dobrą” zmianę. Są nimi wspomniane już wcześniej kategorie, takie jak „dobro”, „wola”, „duch”, „interes” plemienia lub narodu, z pomocą których dokonują oni ostatecznej dewastacji istniejącego (demokratycznego) porządku.

Po trzecie, chcą ustanowić wszelkie możliwe monopole w przestrzeni publicznej, a później również prywatnej. I tak: akceptowany jest tylko jeden, plemienny lub narodowy system wartości, inne zostają całkowicie wykluczone z przestrzeni publicznej. Oczywiście rządzi jedna grupa (partia), w istocie jeden naczelnik (wódz) plemienia lub narodu. Konkurencja polityczna jest marginalizowana lub unicestwiana. Mogą istnieć tylko takie instytucje, których zadaniem jest realizacja celów plemiennych lub narodowych. No i wreszcie za uprawniony uznają tylko jeden – swój własny – przekaz informacyjny.

Po czwarte przyjmują, że mniejszości albo nie posiadają żadnych praw, albo posiadają tylko niezbędne dla biologicznego przetrwania minimum. Każdy sprzeciw mniejszości prowadzi zwykle do wykluczenia jej z plemienia lub narodu.

Po piąte, używają pozbawionego wszelkiej transparencji języka. Język ten nie spełnia żadnego z wcześniej opisanych warunków. Jest nowomową składającą się z niezliczonych „torbieli semantycznych”, nic nieznaczących pojęć i wyrażeń, które są znaczeniowymi hybrydami, jeśli w ogóle czymś są. O informacyjnym pluralizmie w ogóle nie może być mowy. Istnieje tylko jeden „nowy język” i jeden uprawniony przekaz. Odrzucona zostaje również zasada symetrii, która powinna panować we wspólnocie komunikacyjnej. Przywileje posiadają głównie użytkownicy „nowego języka”, ograniczenia są nakładane na całą resztę. Prowadzi to do powstania dwóch krańcowo różnych języków: języka, którym posługują się „Oni”, i języka, którym posługujemy się „My”.

Po szóste, wykorzystują emocje negatywne członków plemienia lub narodu. Zwykle osób życiowo mniej zaradnych: tych wszystkich, którym się w życiu gorzej powiodło i którzy mają jakieś „rachunki do wyrównania”. Mówiąc wprost: „wrogowie społeczeństwa otwartego” żerują na resentymencie przynajmniej części plemienia lub narodu. Resentymentem właśnie daje się zapewne wytłumaczyć zjawisko, które Erich Fromm określał mianem ucieczki od wolności.

Po siódme, propagują plemienny i narodowy populizm. Rozliczne, zwykle niemożliwe do spełnienia obietnice są bowiem składane wyłącznie dla „swoich”, czyli wybranych członków plemienia lub narodu. Obietnice te, jakkolwiek zwykle ekonomicznie bezsensowne i moralnie szkodliwe, są pomyślane jako jeden z podstawowych rodzajów rekompensaty za „wierność”. ©

Posłużyłem się tytułem dzieła Karla Raimunda Poppera z 1962 r., „The Open Society and Its Enemies”. W tekście artykułu odwołuję się do polskiego wydania w tłum. Haliny Krahelskiej (PWN 1993).

JERZY STELMACH jest prawnikiem i filozofem. Profesor zwyczajny, kierownik Katedry Filozofii Prawa i Etyki Prawniczej na Wydziale Prawa i Administracji UJ, autor ok. 200 publikacji, w tym 20 książek, doktor honoris causa uniwersytetów w Heidelbergu i Augsburgu.

Najważniejsze jednak jest to, żeby nikt nie pozostawał bez kierownictwa, mężczyzna czy kobieta, żeby nie przyzwyczaił się, ani w poważnych sprawach, ani w zabawach działać po swojemu i na własną rękę. Każdy powinien i podczas wojny, i podczas pokoju mieć oczy wciąż zwrócone na przełożonego i poddawać się jego zarządzeniom w najdrobniejszych nawet sprawach, stać więc, gdy nakaże, maszerować, ćwiczyć się, myć, spożywać posiłki. (PLATON)

Okaże się (...) że mieszkańcy Erewhonu są narodem potulnym i cierpiętniczym. Dają się wodzić za nos i łatwo ich skłonić do rezygnacji ze zdrowego rozsądku w imię byle jakiej logiki, ulegają wpływowi filozofa, który ich pozyska (...) głosząc, że istniejące instytucje nie są oparte na ścisłych zasadach moralnych. (SAMUEL BUTLER)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prof. Jerzy Stelmach (ur. 1954) jest filozofem, prawnikiem i kolekcjonerem sztuki. Kierownik Katedry Filozofii Prawa i Etyki Prawniczej UJ, doktor honoris causa uniwersytetów w Heidelbergu i Augsburgu, autor kilkunastu monografii i wielu artykułów naukowych z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2015