Spisek przeciw prawdzie

W ten polityczno-kryminalny thriller zaangażował się nawet prezydent Nicolas Sarkozy. Chodzi o dobre imię Francji - jej dyplomaci mieli w 1996 r. pomóc algierskiemu rządowi w ukrywaniu faktycznych sprawców mordu, którego ofiarą padło w Algierii siedmiu zakonników, a krótko potem biskup Oranu, Pierre Claverie.

14.07.2009

Czyta się kilka minut

Do niedawna wydawało się, że sprawa jest klarowna i nie budzi wątpliwości: siedmiu trapistów z klasztoru w algierskim Tibéhirine mieli w 1996 r. uprowadzić i zamordować (ścinając im głowy) muzułmańscy fundamentaliści, prowadzący wówczas kampanię terroru przeciwko świeckiemu rządowi Algierii. Wersję tę potwierdzili przedstawiciele Francji, której rząd wspierał władze dawnej kolonii w walce z fanatykami (także we własnym interesie: terroryści wywodzący się z Algieru mieli być autorami zamachów w Paryżu w 1995 i 1996 r.).

Tak się wydawało, gdyż oficjalna, ale nieprawdziwa wersja śmierci zakonników, jaką 13 lat temu mieli sprokurować politycy i wojskowi z Algierii, była na rękę wszystkim: i rządowi Algierii, i rządowi Francji, i algierskim fundamentalistom, którym wcale nie przeszkadzało, że przypisuje im się zamordowanie "niewiernych".

Choć nie wszystkim to odpowiadało: ojciec Armand Veilleux, obecnie opat belgijskiego klasztoru trapistów w Scourmont, jako jeden z nielicznych publicznie powątpiewał w prawdziwość tej wersji, twierdząc od początku, że jego współbraci zabiło w istocie algierskie wojsko (głośnych wypowiedzi w podobnym tonie nie bał się również Pierre Claverie, ówczesny biskup Oranu, który przypłacił to życiem...). Upór ojca Veilleux, który wolał przedkładać dojście do prawdy ponad kościelną dyplomację, ściągnął na niego niechęć biskupa Algieru Henri Teissiera, który przyjął oficjalną wersję zapewne po to, aby chronić Kościół katolicki w Algierii - zdany na łaskę władz.

Dzisiaj, po 13 latach, pojawiło się nowe źródło, które potwierdza niektóre podejrzenia opata Veilleux: powołując się na złożone pod przysięgą zeznania francuskiego generała François Buchwaltera, wówczas attaché wojskowego Francji w Algierii, francuski dziennik katolicki "La Croix" twierdzi, że w 1996 r. trapiści zostali uprowadzeni przez islamskich fundamentalistów, ale zabici - omyłkowo - przez żołnierzy algierskiej armii. Wojskowi piloci podczas lotów patrolowych mieli odkryć obozowisko, które wzięli za obóz terrorystów. Śmigłowce zaatakowały obóz, ostrzelały i zniszczyły, zabijając trapistów przetrzymywanych w jednym z namiotów.

Gdy wojsko dotarło do zniszczonego obozowiska i stwierdziło, do kogo należą okaleczone zwłoki, władze postanowiły - z obawy, że ujawnienie prawdy może podważyć ich międzynarodową wiarygodność i utrudnić otrzymywanie pomocy, zwłaszcza z Francji - dokonać mistyfikacji. Algierski wywiad CTRI przejął sprawę i rozpuścił wiadomość, że trapistów zamordowali fundamentaliści. Ponieważ ciała były okaleczone w taki sposób, że nawet postronny obserwator mógł się zorientować, jaką śmiercią zginęli bracia, oficjalna wersja - ustalona potajemnie przez polityków algierskich, z cichą akceptacją władz francuskich, "w imię racji stanu" (jak powiedział dziś ironicznie adwokat rodzin ofiar) - miała głosić, że fanatycy obcięli zakonnikom głowy i tylko te głowy udało się odnaleźć.

***

Mord wywołał poruszenie w Europie, zwłaszcza we Francji - zamordowani zakonnicy byli Francuzami - a także w Polsce - śmierci cudem uniknął wtedy polski trapista Michał Zioło (opuścił klasztor tuż przed napadem). Generał Buchwalter zeznał, że prawdę o śmierci mnichów wyjawił mu znajomy algierski wojskowy, którego brat służył w jednostce śmigłowców i brał udział w tamtej operacji. Attaché zeznał też, że poinformował o tym francuski sztab generalny oraz ambasadora Francji w Algierii, ale jego informacje pozostały bez echa.

Bez echa pozostała również ubiegłoroczna publikacja "La Stampy". Mediolański dziennik powoływał się na anonimowego informatora - mógł nim być właśnie Buchwalter - który przedstawił identyczną wersję wydarzeń. "La Stampa" opisała też zmagania opata Veilleux. Gdyby nie jego upór, by w czasie ceremonii pogrzebowych mnichów otworzyć trumny (wtedy okazało się, że są tam tylko głowy), prawdopodobnie nikt nie przypuszczałby, że oficjalna rządowa wersja wydarzeń mija się z prawdą. Gazeta sugeruje, że opat prowadził dochodzenie na własną rękę, przez co miał być wielokrotnie śledzony i grożono mu. W rozmowie z "Tygodnikiem" Veilleux nie potwierdził tych doniesień.

"La Stampa" ujawnia splot dziwnych wydarzeń (niewyjaśnionych morderstw) wokół algiersko-francuskiej tajemnicy. Chodzi m.in. o francuskiego dziennikarza Didiera Contanta, który wielokrotnie spotykał się z rodziną jednego z trapistów. Próbował odtworzyć bieg wydarzeń w Algierii, odwiedzając tamtejsze wioski. Wszystko utrwalał na fotografiach. Według oficjalnej wersji rzucił się z okna po powrocie do Paryża. Przyjaciołom miał wyznać wcześniej: "Mam wrażenie, że wkopałem się w historię, nad którą nie mam już kontroli".

***

Dopiero teraz rozpętała się prawdziwa burza. W czasie konferencji prasowej w Pałacu Elizejskim prezydent Nicolas Sarkozy postawił sprawę na ostrzu noża: "Domagam się prawdy! Relacje między wielkimi państwami powinny opierać się na prawdzie, nie na kłamstwie". Zapytany, czy światło dzienne ujrzą wszystkie tajemnice państwowe w tej sprawie, odpowiedział: "Stawiam sprawę jasno, zdecydowanie - odtajnię wszelkie dokumenty, których zażąda ode mnie wymiar sprawiedliwości".

Algierski dziennik "Le Quotidien" stanowczo zaprzeczył wersji Buchwaltera. Wysunął poważne zarzuty pod adresem władz francuskich. Twierdzi, jakoby ukartowały całą sprawę i celowo "odwracają się plecami od Algierii, otwarcie manifestując poparcie dla Rabatu w kwestii Sahary Zachodniej" (chodzi o mandat rozszerzający kontyngent żołnierzy ONZ na tamtych terenach, Francja popiera tu Maroko) oraz "swoją niechęć do imigrantów z tego kraju". Zdaniem dziennika relacje francusko-algierskie od dawna uległy ochłodzeniu, mimo że wybór Sarkozy’ego na fotel prezydencki wydawał się zapowiadać inny bieg spraw. "Le Quotidien" ironizuje też nt. doniesień francuskiego "Le Figaro", nazywając je "bezczelną medialno-prawną zabawą w »kto kogo zabił«".

Reakcja ta wydaje się zrozumiała, bo "Le Figaro" naświetla jeszcze kilka innych pikantnych szczegółów dotyczących śmierci trapistów. Twierdzi, że władze francuskie na kilka dni przed tragedią same zerwały telefoniczny kontakt nawiązany z porywaczami zakonników. Francuzi mieli całkowicie odstąpić od negocjacji w sprawie uwolnienia trapistów. Z jakiego powodu? Tego jak na razie nikt nie precyzuje. "Zasłonę milczenia - sugeruje dziennik - wokół tragedii w Algierii podtrzymywano celowo, a wokół niej panowało poczucie ogólnej winy".

W obszernych fragmentach zeznań byłego attaché wojskowego, które również przytacza paryska gazeta, pojawia się jeszcze inny wątek. Chodzi o tajemnicze okoliczności śmierci katolickiego biskupa Oranu. Pierre Claverie zginął cztery miesiące po tragedii trapistów. Samochód, który prowadził islamski kierowca, nagle wybuchł. Czy istnieje związek między tymi wydarzeniami? Gen. Buchwalter sugeruje, że tak. Ordynariusz Oranu nie krył swego przekonania, że to władze algierskie maczały palce w masakrze mnichów. Mówił o tym głośno. Nalegał na spotkanie z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Francji. Prawdopodobnie istnieje związek między jego śmiercią a wizytą ministra Hervé de Charette w Algierii. "Hervé de Charette upierał się, by Algierczycy umożliwili mu wizytę w Tibéhirine i spotkanie z biskupem. Byłem świadkiem napadu furii algierskiego ministra spraw zagranicznych, kiedy Charette zmodyfikował plan swojej podróży do Algierii i pojechał na miejsce zbrodni". W odwecie władze algierskie, jak sugeruje francuski generał, miały zabić biskupa.

***

W lutym 2006 r., w dziesiątą rocznicę masakry, Sarkozy, ówczesny minister spraw wewnętrznych, udał się z wizytą do Tibéhirine. Chodziło o rekonstrukcje raportów obu państw i kolejne potwierdzenie oficjalnej wersji wydarzeń. Sarkozy’emu towarzyszyła wzmocniona ochrona, co miało być dowodem na lęk przed "kolejnym, możliwym atakiem fundamentalistów". Sarkozy odczytał wówczas publicznie testament ojca Christiana, który zginął w masakrze. Gest ten zrozumiano jako zwrot w postawie Francji. "Jeśli moja śmierć nie będzie zbyt brutalna - napisał zakonnik - chciałbym tuż przed nią usłyszeć przypowieść o synu marnotrawnym. Później, jeśli będzie to możliwe, chciałbym wypić kieliszek szampana i wysłuchać »Non, je ne regrette rien« (»Niczego nie żałuję«)"...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2009