Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z ekonomicznego punktu widzenia zamykanie gospodarek jest wstępem do ich samobójstw. Dla polityki międzynarodowej oznacza zaś błędne koło gospodarczych retorsji. Silni przerzucają swe problemy na słabych, aby wkrótce stanąć w obliczu politycznej destabilizacji niedaleko swych granic. Takie jest doświadczenie międzywojnia, z którego wyrosła idea Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali.
Przed szczytem Polska stała przed wyborem między węgierską propozycją stworzenia specjalnego funduszu dla państw Europy Środkowowschodniej a próbą skłonienia starej Unii do przyjęcia jednolitych reguł działania wobec całej Wspólnoty, a nie tylko państw strefy euro. Rząd postąpił słusznie, opowiadając się za drugim rozwiązaniem. Mówienie o "solidarności finansowej" i tworzeniu odrębnych funduszy nabiera dziś cech dopominania się o zapomogę. Jest ogłaszaniem światu, w tym rynkom finansowym, że nie ma się pomysłu na wyjście z problemów. Ten etap nie tylko mamy za sobą (choć reakcje opozycji wskazują, że rola żebracza nie wszystkim przeszkadza), ale przede wszystkim nie potrzebujemy pieniędzy. Potrzebujemy solidarności rozumianej jako stosowanie takich samych zasad dla wszystkich. W przeciwnym razie koszty recesji na Zachodzie zostaną przerzucone na nasze barki, nawet gdybyśmy wcześniej otrzymali wielomiliardowe wsparcie.