Sołectwo

28.06.2021

Czyta się kilka minut

Nie jest to dla nas problem, ale zjawisko przecież jest tu, w Polszcze, nowe i zapewne godne pilnej obserwacji. Oto arcybiskup Sławoj Głódź został sołtysem. Brzmi to tylko na pierwszy rzut oka śmiesznie. Pytamy więc, niejako przy okazji, czy jest to nowa formuła osobistego funkcjonowania, czy też pionierski przykład, pomysł na życie dla innych polskich hierarchów, w podobnej Głodziowi sytuacji moralno-służbowej?

Tym być może śmiesznym, a być może nieśmiesznym zapytaniem, nieśmiesznym w perspektywie różnych nadchodzących wyborów, a to samorządowych, parlamentarnych czy prezydenckich (bo wyborów do Parlamentu Europejskiego nie będziemy już raczej urządzać), zaczynamy, ale też natychmiast musimy ten temat porzucić. Ku – tak mniemamy – ogromnemu żalowi nieprzebranych rzesz czytelniczych, złaknionych świeżego spojrzenia i na polski Kościół, i na politykę gminną. A więc lękliwie temat ten porzucamy, bo nadszedł i lipiec, a wraz z nim przepiękne lato. Przy naszym imponującym oczytaniu, przy znakomitych zdolnościach historycznego kojarzenia, przy naszej znanej i małpiej pamięci do nazwisk, nawet nazwisk ludzi duchownych, do życiorysów polityków, dajmy na to, słowackich bądź to chorwackich, musimy zaprzestać pisać tu o ostatnim, ale być może nieostatnim politycznym sukcesie arcybiskupa Głódzia, by nie podpaść ustawie o ściganiu nam podobnych gibkich publicystów.

Doprawdy nie chce nam się teraz, w pełni lata, iść gnić do pierdla z powodu oczywistych skojarzeń, jakie nam przyniosło świeżo upieczone sołectwo biskupa. Nie chce nam się teraz, gdy słońce świeci jak złoty rubel w kieszeniach prawicowych polityków polskich, gdy woda w ciekach osiągnęła temperaturę zdatną dla przemiany skrzeku, gdy ptactwo wchodzi w kolejne lęgi po kocich grabieżach, oto nie chce nam się teraz pakować plecaka i jechać na przymusowy obóz reedukacyjny, gdzie nowej historii Polski i świata robaczywym językiem będą nas nauczali p. Czarnek z p. Kaczyńskim bądź p. Piotrowicz z p. Pawłowicz bądź to nieoceniony w tym sporcie obecny prezes Rady Ministrów. Jest to wizja, jeśli idzie o wakacje, taka sobie, i może z nią zaiste konkurować wyłącznie owa, w której przymusowo słuchamy sołtysa Głódzia przemawiającego do nas o zbawieniu i miłości bliźniego, a nie – dajmy na to – o inwestycjach w nieruchomości, pojazdy bądź kosztowną odzież.

Decyzja o niezajmowaniu się pisarsko nowym sołtysem nie jest w świecie naszych zaniechań jedyna. Takoż, niestety, musimy oświadczyć, że mimo apeli, mimo próśb i gróźb, nie możemy zajmować się odpadnięciem polskiej drużyny z toczących się właśnie zeszłorocznych mistrzostw Europy. Proszę zwrócić koniecznie uwagę na tę znakomitą frazę: „toczące się właśnie zeszłoroczne mistrzostwa”. Rzeczywistość – popatrzmy – każe naciągać język i go rozdwajać, a tym samym odsuwać go od prostego komunikowania. Ile można? – syczymy, gdy myślimy o polskim futbolu, choć w pytaniu tym, w owych dwu słowach, nie ma ani jednej literki „s”.

No więc o piłkarstwie pisać nie będziemy, ale już o kulturze kibicowskiej owszem. Ona nas o tyle ciekawi, że wylała się na naszych oczach ze stadionowych trybun i wlewa się wszędzie. Wlała się do szkoły, na uniwersytet, do literatury, do mediów i parlamentu. Profesorowie i ministrowie są kibolami, księża są kibolami i urzędnicy też są kibolami, a ich kultura jest kulturą kibolską. Mniemamy błyskotliwie, że kultura kibicowska zastąpiła bez większych trudności to, co zwykliśmy tu nazywać tradycjami zarówno kultury sarmackiej, jak i kultury ludowej. Obie kultury są całkowicie nieaktualne. Dawno temu problemem było znalezienie właściwej odpowiedzi na pytanie: „za kim jesteś?” zadane o północy, w ciemnej uliczce, przez faceta z nożem. Dziś nie wystarczy omijać złych okolic bądź nie wychodzić z domu późnym wieczorem. To pytanie zadają sobie wszędzie, wszyscy o każdej porze dnia i nocy. Trzeba być kibicem.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2021