Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy po objęciu władzy przez Kim Dzong Una, trzeciego przedstawiciela "dynastii Kimów", zmieni się polityka nie tylko wobec chrześcijan, ale w ogóle wyznawców wszelkich religii? Znawcy Korei uważają, że to mało prawdopodobne. Zmiana musiałaby być pochodną reform politycznych. Czyli: upadku dyktatury.
"Trudno prognozować, jak rozwinie się sytuacja, ale dotąd mieliśmy jak najgorsze doświadczenia z Kim Dzong Unem" - mówi Markus Rode z "Open Doors" (to międzynarodowa organizacja ponadkonfesyjna, prowadzona przez ewangelików; pomaga prześladowanym chrześcijanom, działa w ponad 50 krajach). Rode przypomina, że nowy przywódca "był przygotowywany do swej roli od lat" i w przeszłości, pełniąc funkcję generalską, "był jednym z tych, którzy kierowali kampaniami przeciw chrześcijanom" tajnej policji.
W rankingach krajów najbardziej prześladujących chrześcijan Korea Północna od lat zajmuje pierwsze miejsce. Chrześcijanie są traktowani jak wrogowie państwa od jego powstania w 1948 r. Władze uważają chrześcijaństwo za konkurencję wobec quasi-religii państwowej, jaką jest kult Kimów i ideologia "dżucze" (oparta na marksizmie); poza tym traktują chrześcijaństwo jako ingerencję z zewnątrz, grożącą stabilności - przekonanie to wzmocnił rok 1989 w Europie.
Prześladowania mają charakter systemowy. Organizacje praw człowieka twierdzą, że funkcjonariusze tajnej policji są szkoleni w wykrywaniu chrześcijan i prowadzą na nich regularne polowania. Pomaga w tym obserwacja zachowań obywateli, np. gdy teraz, w okresie Bożego Narodzenia, podziemne wspólnoty spotykają się na modlitwach.
Zresztą tylko to mogą praktykować: nie mogą odprawiać nabożeństw, gdyż w Korei nie ma ani jednego duchownego - już ponad pół wieku temu wszyscy zostali uwięzieni lub wyrzuceni z kraju.
Trafić do obozu można nawet za posiadanie Biblii. Ponieważ władze stosują odpowiedzialność zbiorową, aresztowana jest wówczas także rodzina. Ri Hyon Ok została w 2009 r. publicznie stracona za "zdradę kraju", a jej przestępstwem był kolportaż Pisma Św. Rodzina Ri trafiła do obozu; jej historię opisał w "Tygodniku" (nr 32/2010) Andrzej Bober [w tym numerze publikujemy na str. 25 jego tekst o przyszłości Korei - red.].
Istnieją wprawdzie legalne "stowarzyszenia religijne" (dla buddystów, katolików, protestantów, prawosławnych i religii Chundo Kyo, która łączy elementy buddyzmu i chrześcijaństwa). Działają też cztery świątynie (w skali całego kraju): dwie ewangelickie, katolicka i prawosławna; wszystkie w stolicy. Ale znawcy Korei twierdzą, że instytucje te istnieją tylko na pokaz, dla zagranicy, i są ściśle kontrolowane przez bezpiekę.
Jest więc fenomenem, że w Korei Północnej w ogóle są nadal chrześcijanie. Markus Rode szacuje ich liczbę aż na 400 tys. (przy 24 mln mieszkańców); w ogromnej większości mieliby to być ewangelicy. Organizacja "Kościół w potrzebie" ocenia ostrożnie, że katolików może być tylko kilkuset.
Podziemne wspólnoty nie mają żadnych struktur, są rozproszone. Tworzą je izolowane grupy ludzi, którzy spotykają się na modlitwach. Rode: "Chrześcijanie mówią o sobie: szepczemy modlitwy w ukryciu, aby nikt nas nie usłyszał, bo państwo ma wszędzie swe oczy, chce nas odnaleźć i zamknąć nam usta. Albo po prostu zabić".
Zdemaskowani, chrześcijanie trafiają zwykle do tzw. obozów pracy (inna oficjalna nazwa: obozy reedukacyjne). Wiadomo o istnieniu 30 takich miejsc, które w istocie są obozami koncentracyjnymi - więźniów zabija tam niewolnicza praca i strażnicy. Na porządku dziennym są tortury, a nawet eksperymenty medyczne. Nikt nie wie, ilu więźniów przebywa w tych obozach; szacuje się, że 150-200 tys., z czego 50-70 tys. to chrześcijanie.
Jak w ogóle przetrwali ponad 60 lat? Markus Rode mówi, że to ludzie, którym wiarę przekazali rodzice lub dziadkowie. Kiedyś Półwysep Koreański był jednym z tych miejsc w Azji, gdzie chrześcijaństwo było najbardziej rozpowszechnione. Rode: "Sto lat temu o Pjongjangu mówiono, że to »Jerozolima azjatyckiego Wschodu«". W samym Pjongjangu było ponad sto kościołów, a katolicy stanowili jedną trzecią mieszkańców miasta.
Dziś nawet przekazywanie wiary w obrębie rodziny jest niebezpieczne: w szkołach dzieci są przepytywane przez nauczycieli, o czym w domu mówią rodzice.
W okresie Bożego Narodzenia międzynarodowe organizacje - jak "Open Doors" czy ,,Christian Solidarity Worldwide" - apelują do chrześcijan wszystkich wyznań o modlitwę za cierpiącą Koreę Północną. Inaczej sytuację widzi najwyraźniej rosyjska Cerkiew: jej przedstawiciel,
ks. Mikołaj Bałaszow - wiceszef urzędu ds. zagranicznych Moskiewskiego Patriarchatu - w rozmowie z agencją Interfax z uznaniem mówił o zmarłym Kim Dzong Ilu, "z wdzięcznością" wspominając jego "wkład w rozwój religijnych stosunków między narodami koreańskim i rosyjskim".
domradio, kirche in not, kathpress