Śmierć feministy

Jeden z najważniejszych polityków Korei Południowej, do tego ikona walki o prawa człowieka i równouprawnienie kobiet, niespodziewanie odbiera sobie życie. A w tle są oskarżenia spod znaku #MeToo.
z Seulu

27.07.2020

Czyta się kilka minut

Żałobnicy podczas ceremonii pogrzebowej burmistrza Park Won-soona przed ratuszem w Seulu, 13 lipca 2020 r. / CHRIS JUNG / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Żałobnicy podczas ceremonii pogrzebowej burmistrza Park Won-soona przed ratuszem w Seulu, 13 lipca 2020 r. / CHRIS JUNG / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Koreańczycy długo nie chcieli uwierzyć, że to samobójstwo. Jednak wszystko wskazuje na to, że 64-letni Park Won-soon, burmistrz Seulu, rzeczywiście odebrał sobie życie na górze Bugak, w pobliżu buddyjskiej świątyni Gilsangsa i zabytkowej seulskiej twierdzy. Policyjne oględziny miejsca śmierci i analiza z kamer, których w stolicy nie brakuje, wykluczyły działanie osób trzecich. Na samobójstwo wskazują też okoliczności.

Dzień przed zniknięciem burmistrza na policję zgłosiła się jego sekretarka i oskarżyła go o napastowanie seksualne. Następnego dnia Park, znany z pracoholizmu, nagle odwołał wszystkie spotkania, rzekomo z powodu choroby. Wychodząc z domu, zostawił notkę. Jej treść zaniepokoiła córkę, która wszczęła alarm. Poszukiwania prowadziło kilkuset policjantów, z pomocą dronów i psów.

Zlokalizowanie telefonu burmistrza pozwoliło zawęzić obszar do przeczesania. Wreszcie około północy odnaleziono ciało człowieka, który zarządzał jednym z największych miast Azji. Policja nie przedstawiła szczegółów; według świadków Park powiesił się na krawacie. W jego biurze znaleziono pożegnalny list. „Przepraszam wszystkich i dziękuję tym, którzy towarzyszyli mi w moim życiu” – napisał lakonicznie. W liście poprosił też, by jego zwłoki skremowano, a prochy rozrzucono na rodzinnym grobie.

Numer dwa w państwie

Park Won-soon miał bogaty życiorys; był nie tylko politykiem, ale też obrońcą praw człowieka i celebrytą.

Jako młody człowiek wziął udział w proteście przeciw dyktatorskim rządom generała Parka Chung-hee, na cztery miesiące trafił do więzienia i został wyrzucony z prestiżowego Uniwersytetu Seulskiego. Ostatecznie dyplom z prawa międzynarodowego uzyskał na Uniwersytecie Londyńskim. Jako prawnik angażował się w obronę szeroko rozumianych praw człowieka. Był też głównym założycielem organizacji non profit Solidarność Ludowa na rzecz Demokracji Uczestniczącej, która do dziś patrzy rządzącym na ręce. Grupa może poszczycić się kilkoma dochodzeniami wobec osób z najwyższych szczebli biznesu i władzy, które zakończyły się wyrokami skazującymi (najgłośniejsza była sprawa skorumpowanego prezesa Samsunga). Z kolei w 2005 r. Park wszedł w skład Komisji Prawdy i Pojednania Korei Południowej, która badała pogwałcenia praw człowieka od okresu japońskiej kolonii (1910-45) aż po wybór pierwszego demokratycznego prezydenta Kim Young-sama w 1993 r.

Był związany z rządzącą obecnie, narodowo-lewicową Partią Demokratyczną, choć wybory na burmistrza Seulu wygrał jako kandydat niezależny (do partii dołączył rok po objęciu posady). Potem wygrywał je jeszcze dwukrotnie, jako pierwszy w historii. Jego nazwisko pojawiało się też w gronie kilku możliwych kandydatów na urząd prezydenta kraju (wybory są w 2022 r.). Uważano go za polityczny „numer dwa” w państwie.

Seul na zielono

Jest wiele powodów, dla których zyskał powszechne uznanie mieszkańców Seulu. Lista innowacji wprowadzonych za jego kadencji jest wyjątkowo długa. Do najbardziej znanych należą darmowa sieć wi-fi, która zasięgiem obejmuje znaczną część stolicy, bezpłatne posiłki w szkołach, obniżenie czesnego na uczelniach czy zablokowanie podwyżki na bilety w metrze, planowanej przez przewoźnika.

Park podkreślał swoje „zielone” poglądy. Gdy zanieczyszczenie powietrza zaczynało przekraczać normy, nakazywał czasowe ograniczanie produkcji w seulskich fabrykach i zakazywał poruszania się dieslami. Szukał sposobów, aby zabetonowaną stolicę uczynić trochę bardziej zieloną. Jego zasługą jest projekt „Seoullo 7017”: wypełniony tysiącami ozdobnych roślin most w centrum miasta. Jeszcze na dzień przed śmiercią przedstawiał „Green New Deal”: kolejne projekty mające jeszcze bardziej zazielenić Seul i zredukować emisję dwutlenku węgla.

Ponieważ system prezydencki w Korei Południowej pozwala tylko na jedną kadencję, wielu widziało w nim następcę Moon Jae-ina, obecnej głowy państwa. Jednym z politycznych analityków, który w to wierzył, był Hwang Sei-youn, autor mającej ukazać się wkrótce książki „Zabić Park Won-soona” (o ironio!); jej premiera została teraz przełożona.

Park był oczywiście także krytykowany. Niektórzy uważali, że zbyt ciepło wypowiada się o Korei Północnej i Chinach. Niemniej jego popularność była autentyczna. Miałem okazję to zobaczyć podczas obchodów 40. rocznicy masakry w Gwangju w maju tego roku [patrz „TP” nr 23-24/2020 – red.]. Po skończonym przemówieniu, poświęconym potrzebie zadośćuczynienia i sprawiedliwości, Parka obległ tłum młodych ludzi, a on cierpliwie spełniał kolejne prośby o wspólne zdjęcie. Wyglądało to tak, jakby chodziło o gwiazdę k-popu, a nie polityka-seniora.

Burmistrz feminista

Oskarżenie o napastowanie seksualne musiało być dla niego bolesne, gdyż prawa kobiet zajmowały ważne miejsce w jego polityce. Wspominał, że jednym z powodów jest tu jego rodzinna historia: aby opłacić mu wysokie czesne na Uniwersytecie Seulskim, rodzice musieli zrezygnować z posłania na studia jego sióstr. Sytuacja ta, wówczas powszechna, miała sprawić, że zrozumiał, jak ważne jest poprawienie statusu kobiet.


Prof. MARIA BEISERT: Molestowaniem jest wszystko, na co nie ma zgody. A zgoda to nie jest powstrzymanie się przed powiedzeniem „nie”, tylko dwustronne „tak”.


 

Prawa kobiet stanowiły jeden z najważniejszych celów w jego działalności prawniczej. W 1993 r. udało mu się doprowadzić do pierwszej w historii kraju wygranej w sprawie o molestowanie seksualne w miejscu pracy. W 1998 r. odebrał nagrodę przyznawaną przez główne organizacje feministyczne Korei. Jako burmistrz Seulu założył komitet miejski działający na rzecz równości płci. Także za jego kadencji wydzielono specjalne wagony w metrze wyłącznie dla pań i aplikację, przez którą zagrożona kobieta może natychmiast zgłosić swoją lokalizację organom ścigania, z prośbą o pomoc. Poprawiono też działania policji, która nasiliła kontrole w okolicach, gdzie dochodziło do przestępstw seksualnych, i zaczęła regularnie sprawdzać publiczne toalety w poszukiwaniu ukrytych kamer. Park był dumny ze swoich osiągnięć i nawet nazywał siebie „feministą”.

W pamiętnikach, które opublikował jeszcze w 2002 r., zawarł list do syna i córki, w którym podkreślał z dumą brak poważniejszych grzechów w swoim życiu. Zarzuty, które teraz się pojawiły, oznaczały dla niego utratę twarzy – także wobec najbliższych. W społeczeństwie koreańskim wrażliwość na tle własnego wizerunku jest większa niż w Europie. Nawet dziś politycy postrzegają siebie raczej jako reprezentantów konkretnych grup niż jednostkę. Plama na wizerunku, niezależnie od przyczyny, obciąża też rodzinę.

Park stanął w obliczu poważnego i do tego upokarzającego dochodzenia. Wszystko wskazuje, że wybrał ucieczkę. Nie on pierwszy.

Samooczyszczenie

Jak wykazują autorzy monografii „Beyond Death: The Politics of Suicide and Martyrdom in Korea”, na Półwyspie Koreańskim samobójstwo często oceniano jako moralnie właściwe. Literatura przednowoczesnej Korei lubowała się w opisach wyidealizowanych „czystych kobiet”, które po śmierci męża zażywały truciznę, a „samopoświęcenie” traktowano jak cnotę. Także wobec utraty twarzy uważano samobójstwo za słuszne i oczyszczające.

W okresie kolonialnym i za dyktatury wojskowej stało się ono także polityczną bronią. Najsłynniejszy przypadek to samospalenie Jeon Tae-ila w 1970 r., w proteście przeciw fatalnym warunkom pracy. Nawet ostatnio dochodziło do samospaleń przed ambasadą Japonii – w proteście wobec japońskiej polityki. Takie samobójstwa są postrzegane jako wyraz ostatecznego poświęcenia się dla sprawy i wspólnoty.

Samobójstwo może być traktowane także jako forma odzyskania dobrego imienia. Sprawia, że wizerunek polityka ulega ociepleniu, a gniew tłumu zamienia się w sympatię. Widać to na przykładzie byłego prezydenta Roh Moo-hyuna, który odebrał sobie życie w 2009 r. Wcześniej członkowie jego rodziny zostali skazani za łapówkarstwo, a wobec niego zaczęło się dochodzenie. Podobnie jak dziś, zarzuty godziły w polityka, który szczycił się nienagannym wizerunkiem i dochodził do władzy z hasłami antykorupcyjnymi. Dziś nikt nie pamięta o ówczesnych rozczarowaniach – Roh jest wspominany jako najlepszy prezydent Korei Południowej. Jego fani uważają, że samobójstwo było efektem zaszczucia przez prasę (jakby innych polityków traktowała ona ulgowo). Podobnie było w przypadku Roh Hoe-chana, znanego parlamentarzysty i tropiciela układów korupcyjnych, który odebrał sobie życie w 2018 r., gdy udowodniono mu przyjęcie łapówki, a kolejne śledztwa nabierały tempa.

Co znamienne, po samobójstwie śledztwa przerwano – prawo wyklucza pośmiertne dochodzenie, co z kolei zwolennikom zmarłego daje możliwość wybielania jego wizerunku. Jednak tym razem okoliczności są inne. Kraj został znacząco odmieniony przez falę ruchu #MeToo. W Korei Południowej nagłośnione przez kobiety sprawy dotyczyły głównie świata mody, kina, uczelni, k-popu, a także polityki. Najgłośniejsze przypadki to sprawa burmistrza Busan (drugiego co do wielkości miasta w kraju) i gubernatora Południowej Prowincji Chungcheong. Pierwszy przyznał się i zrezygnował. Drugi został skazany na 3,5 roku więzienia za gwałt.

Co pozostanie

Rodzina Parka wydała oświadczenie, prosząc media, aby nie powtarzały „jednostronnych oskarżeń lub bezpodstawnych informacji”, a miasto urządziło pięciodniowy pogrzeb w obrządku buddyjskim z udziałem 20 tys. osób. Na stronie internetowej milion ludzi zostawiło kondolencje.

W dniu ceremonii pojawiło się też wyjaśnienie kobiety, która oskarżyła Parka (i nadal podtrzymuje oskarżenie), przedstawione za pośrednictwem prawnika. Pozostaje ona anonimowa – boi się zemsty zwolenników nieżyjącego burmistrza, z których wielu nie wierzy w zarzuty. W oświadczeniu kobieta opisała, jak wielkim wyzwaniem było wystąpienie przeciw jednemu z najpotężniejszych polityków w kraju. Park miał ją napastować od czterech lat, nieodpowiednio dotykać i wysyłać obsceniczne wiadomości przez szyfrujący komunikator Telegram. Kobieta pisze: „Chciałam, żeby został osądzony i przeprosił”, a list kończy: „Marzę o świecie, w którym kobieta będzie traktowana jak człowiek”.

Sekretarka twierdzi też, że prosiła o pomoc w ratuszu, ale jej skargi zostały potraktowane jako niedorzeczne. Miała prosić też wielokrotnie o przeniesienie do innego departamentu, ale sam burmistrz miał to blokować. Jego domniemana ofiara twierdzi, że próbowała prosić o pomoc dziennikarzy – także bezskutecznie. Teraz jej prawnik wyraził zaniepokojenie: kobieta jest oczerniana w mediach społecznościowych, wielu wprost obwinia ją o doprowadzenie Parka do samobójstwa.


Kalina Błażejowska: Problemem kobiet, które przerywają milczenie, są nie tylko mężczyźni, którzy chcą je uciszyć.


 

Grupy broniące praw kobiet zwołały konferencję prasową, podczas której uznały publiczny pogrzeb Parka za nieodpowiedni. Chcą wyjaśnienia, dlaczego skargi kobiety były ignorowane, a także w jaki sposób burmistrz w ogóle dowiedział się, że zgłosiła się ona na policję (media zaczęły pisać o zarzutach dopiero po jego zaginięciu). W końcu ratusz ugiął się: ma powstać specjalny zespół do zbadania zarzutów.

Można sądzić, że jakiekolwiek będą ostateczne ustalenia, nie zakończą one konfliktu w koreańskim społeczeństwie. Wielu uzna, że najważniejsza jest pamięć sukcesów Parka na polu praw człowieka. Inni będą patrzeć na niego jak na hipokrytę. Ale wielu ma też nadzieję, że ta sprawa zmieni społeczeństwo i że z czasem samobójstwo przestanie być traktowane jako „wybór honorowy”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2020