Słuchać, by słyszeć

Istnieją doświadczenia, które zmieniają życie. Także takie, o których chcielibyśmy zapomnieć. I takie, których sensy docierają do nas dopiero po pewnym czasie - mimo że przełom jest odczuwalny natychmiast.

10.10.2004

Czyta się kilka minut

Właśnie tak jest z wydarzeniami przygotowywanymi przez prof. Michała Bristigera. Z koncertami, które nie są zwyczajne - nie tylko dlatego, że dzieją się raz w roku. Wyjątkowy jest ich układ, myśl, dramaturgia, głębia. Podczas ubiegłorocznego spotkania w maju istotne było zderzenie dawnego (barok!) z późniejszym, zwłaszcza XX-wiecznym; głównym tematem była miłość w jej niemożliwym, tragicznym odcieniu. Zabrzmiały m.in. sonaty Domenico Scarlattiego, aria Penelopy z “Powrotu Ulissesa" Claudia Monteverdiego i inne kobiece lamenty - Kalipso (z opery “Ulisse" Dallapiccoli) oraz Dydony (Sigismondo D’India)...

W koncercie wrześniowym podstawą była także antyczna (grecka) mitologia. Oto Arkadia Henry Purcella, wypełniona muzyką i miłością (“Fairest Island", “If music be the food of love", “Music for a while"); Akteon podglądający boską Dianę, Ifigenia błagająca Artemidę o powrót do ojczyzny (pieśni Franza Schuberta); fortepianowe impresje Debussy’ego (“Danseuses de Delphes", “Canope") przedzielone płaczem Andromachy (“Andromache’s Farewell" Samuela Barbera z 1963 roku) oraz wizjami zachodu i wschodu słońca w kolejnych pieśniach Schuberta (“Freiwilliges Versinken", “Ganymed"); wreszcie “Mort de Socrate (Phédon)" Erika Satie z roku 1918.

Łącznikiem jest tragiczny konflikt zanurzony w śmierci. Akteon musi zginąć, bo zobaczył kąpiącą się boginię, i sam ją teraz prosi o ostatni strzał (“łuk tylko napnij"). Tytułowy Attys (z kolejnej pieśni Schuberta do słów Johanna Meyrhofera) pogrążony jest w wiecznej tęsknocie (“Heimweh"), straszliwym bólu (wiemy przecież, że w przystępie szału pozbawił się męskości i umarł). Ganimed trwa w uniesieniu rozkoszy, ale przecież idzie w nieznane (“Ach, wohin, wohin?"), porwany przez Zeusa (według jednej z wersji mitu sprawcą porwania miał być Tantal...). Muzyka Schuberta jest wiecznym cudem; on sam żył krótko (1797-1828), w 1822 roku zachorował na chorobę weneryczną, rok przed własną śmiercią niósł pochodnię na pogrzebie Beethovena, zmarł na tyfus. “Często zdaje mi się, że nie należę zupełnie do tego świata" - pisał.

Co może powiedzieć Ifigenia, wydana na śmierć przez najbliższych? “Ach, meine Leben ist ein Rauch" według Meyrhofera (“życie moje to tylko tchnienie" w przekładzie Agnieszki Jaźwińskiej-Pudlis). Jej smutek prowadzi do krzyku Andromachy; obie przypominają o innych skrzywdzonych przez Ulissesa (choćby o Penelopie i Kalipso z poprzedniego koncertu...). “So you must die, my son" - zaczyna śpiewać Andromacha, zmuszona do porzucenia małego synka. Jest w tej frazie dziwny chłód, ale muzyka Samuela Barbera kipi od emocji. Jest gorąca, gwałtowna i zjawiskowo wykonana przez Annę Mikołajczyk. Napięte do granic mięśnie - i czysta emocja wypływająca z muzyki, przywołująca ból wszystkich osieroconych matek i ojców z Biesłanu.

Chwilę wcześniej Schubert - dzięki genialnemu śpiewowi Jadwigi Rappé oraz cudownie przezroczystej grze Edwarda Wolanina - roztoczył straszliwą wizję piekła (“Gruppe aus dem Tartarus" do słów Schillera). Ta muzyka tylko pozornie, tylko chwilami jest jasna. Podobnie u Debussy’ego: przecież “Canope" to najczystszy marsz żałobny; i u Purcella: przecież “rozkosz wdziera się przez oczy i uszy / gwałtownie tak, że rani / (...) Na pewno od wdzięków twych skonam" (“If music..."); w “Music for a while" Johna Drydena Orpheus Brittanicus (tak współcześni nazywali Purcella) pokazał jeszcze silniej, że nic nie trwa wiecznie, że ból nie pozwoli się ukoić na długo.

W wykonanej podczas koncertu trzeciej części “Sokratesa" Erika Satie - “Mort de Socrate (Phédon)" - cierpienie jest stale obecne, ale podane w sposób zaskakujący. Francuz nie użył śpiewu, tylko specyficznego, bo pozbawionego emocji recitar cantando. “Żadnej czułostkowości - czytamy w programie - wyrazu, »interpretacji«, żadnych afektów muzycznych, »środków muzycznych«... partia wokalna nie może tu polegać na »śpiewaniu Platona«, trudno nawet to sobie wyobrazić. Partytura określa charakter partii wokalnej jako »zdanie sprawy (czytając)« i takie określenie jest dla tego dzieła kluczowe. Asystujemy przy muzycznym »czytaniu« tekstu »Fedona«". Chciałbym podkreślić, że słowo “asystować" wiąże się z aktywnością; nie jest bierne, zakłada współbycie.

***

Profesor Bristiger nie ułatwia życia słuchaczowi (chyba nawet nie chce...). Podczas dwóch zaledwie godzin obcowaliśmy z muzyką Purcella, Schuberta, Barbera, Debussy’ego, Erika Satie; poezją Drydena, Goethego, Schillera, Meyrhofera, Eurypidesa i Platona (!). Krytyk staje przed jeszcze trudniejszym zadaniem. Po przeczytaniu zamieszczonego w programie komentarza autorstwa Profesora powstaje nieodparte wrażenie, że to, co chciałoby się (powinno) napisać, już zostało napisane.

Choćby ten fragment: “Wchodzimy w inny czas niż naszego zwykłego życia, czas ekstatyczny, w którym początkowe wyciszenie prowadzi do ciszy, aż do momentu, w którym zabrzmi muzyka. Pojawi się jako pauza ciszy... Przed koncertem istotny był wymiar przeszły: to, czego doświadczyliśmy dotąd muzycznie i intelektualnie, co nas do koncertu przygotowało. Zaś po koncercie otwiera się wymiar przyszły: co nam doświadczenie koncertu daje na przyszłość, co dodaje do treści już posiadanych, jakie zamierzenia powołuje od życia".

“Wszyscy zbudzeni / Choć nie wszyscy do końca" - pisała w przywołanych w komentarzu “Wariacjach na temat opery Henry Purcella »The Fairy Queen«" Julia Hartwig. Dobranoc. Do zobaczenia.

KONCERT “DE MUSICA" (kierownictwo artystyczne: PROF. MICHAŁ BRISTIGER). Henry Purcell, Franz Schubert, Samuel Barber, Claude Debussy, Erik Satie. Wykonawcy: Anna Mikołajczyk, Marta Wyłomańska (sopran), Jadwiga Rappé (alt), Edward Wolanin (fortepian). Pałac Sobańskich w Warszawie, 28 września 2004 (koncert w ramach Projektu Jabłonna Janusza Palikota).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2004