Pięć stóp pod ziemią

Gdański artysta, samplując Bacha i Purcella, podbija świat. W tym tygodniu zagra na Open’erze.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Michał Jacaszek / fot. Kasper Glanz
Michał Jacaszek / fot. Kasper Glanz

Piwnica przedwojennej, poniemieckiej kamienicy w Gdańsku-Wrzeszczu. Przy biurku komputer z 2003 r., jeszcze ze stacją dyskietek. Obok laptop, mały mikser, trochę elektronicznego sprzętu. Pod ścianą fisharmonia. Na niej mały moog. Obok metalofon, mała lira, dwie gitary i kilka rozstawionych mikrofonów. W oddali, za oknem, krzyczą mewy.

– Nad morze trzeba dojechać, ale jest niedaleko. Bardzo mi się podoba, że jest w pobliżu. Nie trzeba tam chodzić codziennie, żeby odczuwać jego obecność – mówi Michał Jacaszek, gospodarz tego studia, twórca muzyki elektro-akustycznej. W swojej dziedzinie jeden z najbardziej znanych na świecie polskich artystów.

Ostatni album Jacaszka – „Glimmer” – ukazał się pod koniec ubiegłego roku w prestiżowym wydawnictwie Ghostly International. Na płycie muzyka baroku, brzmienie klawesynu, klarnetu basowego, gitary akustycznej łączy się z elektroniką. O krążku pisały najbardziej opiniotwórcze media muzyczne, na czele z Pitchfork.com czy NPR Music. Jacaszek jest także autorem muzyki filmowej, m.in. do „Sali Samobójców” Jana Komasy czy „There is no others, there is only us” Marca Silvera.

– Ten kawałek mnie mocno porusza – mówi, gdy słuchamy razem XVII-wiecznego „A Dance for the Followers of Night” Henry’ego Purcella w wykonaniu Jordiego Savalla i jego orkiestry Hesperion XXI. – Emocje raz nabrzmiewają, raz się wycofują, strasznie mnie to kręci. Muzyka barokowa ma w sobie transowość, ale jest w niej umiar, elegancja i równowaga.

Podobne emocje towarzyszą mu, gdy słuchamy „Lux Aeterna” Pawła Szymańskiego: – Ten utwór jest mi szczególnie bliski, głosy zaaranżowane są w nim tak, jakby to były sample.

METODA

W odróżnieniu od sporej części twórców muzyki elektronicznej – laptopowców – Michał Jacaszek obok obróbki sampli (czyli próbek – krótkich fragmentów nagrań z płyt czy dźwięków zarejestrowanych w terenie) obficie korzysta z brzmienia żywych instrumentów – tak w studio, jak podczas koncertów. W jego piwnicy nagrywali już klawesyniści, perkusiści, klarneciści czy kwartet smyczkowy. Ich zadanie polega na dołożeniu do stworzonego wcześniej przez Jacaszka muzycznego środowiska własnej improwizacji.

Do współpracy zaprasza awangardzistów i eksperymentatorów takich jak skrzypek Stefan Wesołowski, śpiewaczka Maja Siemińska, trębacz Wojtek Jachna czy perkusista Paul Wirkus. Z żywych instrumentów buduje kolejne dźwiękowe warstwy.

Ma na swym koncie pięć płyt. Przed „Glimmer” ukazał się album „Pentral”, dla którego podstawą były zarejestrowane w trzech gotyckich kościołach Gdańska dźwięki tła – kroki, ciche rozmowy, szmery, brzmienie organów czy śpiew. Wcześniejsza płyta, „Treny”, w nieoczywisty sposób inspirowana poezją Jana Kochanowskiego, była muzycznym studium nastrojów melancholii, smutku i trwogi. Elektronice towarzyszyły na niej głos, skrzypce i wiolonczela.

Naturalnym środowiskiem muzyki Jacaszka jest studio. Koncert wymaga odrębnych przygotowań. Podczas wykonań na żywo na nowo odtwarzane i miksowane są przygotowane wcześniej ścieżki. W zależności od repertuaru, niektóre koncerty prezentowane są w systemie dookólnym – z wielu głośników rozmieszczonych w różnych miejscach sali dobiegają wtedy odrębne warstwy brzmieniowe. Obróbce w czasie rzeczywistym podlegają też dźwięki towarzyszących mu żywych instrumentów: – Gram 45-60 minutowe sety bez przerw. Publiczność ma szansę zareagować dopiero pod koniec koncertu. Wystarcza mi, że utrzymam słuchaczy przez ten czas w skupieniu. Absolutna cisza, która trwa przez cały koncert, jest dla mnie największą nagrodą.

PLASTYK, PETER, METAFIZYK

– To jest taka desperacja: miałem potrzebę tworzenia muzyki – wielką – ale brakowało zaplecza. Nie znam nut, nie przeszedłem kompozytorskiej edukacji. Elektronika pozwoliła mi pominąć część warsztatowych ograniczeń i stworzyć w dźwiękowej przestrzeni coś, jak sądzę, wartościowego – mówi.

W połowie lat 90. w jego domu pojawił się pierwszy komputer: – Pamiętam, wziąłem płytę Keitha Jarretta i Jacka DeJohnette’a „Ruta and Daitya”, włożyłem do napędu i ściągnąłem dwa kawałki. Wziąłem inną muzykę, z jakimś beatem, i myślę: „jakie możliwości!”. Nagle te dźwięki można było skrócić, wydłużyć, nałożyć na siebie, dowolnie wyedytować. To, co teraz robię, to właściwie kontynuacja, tylko przy użyciu trochę bardziej zaawansowanej technologii. I dźwiękowa estetyka jest inna.

Wychowany w środowisku plastyków i architektów, po maturze dostał się na wydział konserwacji zabytków toruńskiego Wydziału Sztuk Pięknych. Tam jednak nie miał komputera. Zgłosił się do działającego do dziś studenckiego radia Sfera: – Wiedziałem, że mają studio i komputer. Poszedłem w ciemno, pytając, czy nie potrzebują kogoś, kto by im robił jakiejś jingle czy reklamy – wcześniej bawiłem się z kolegami taką formą para-słuchowiskową. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Oprócz „służbowych” obowiązków, mogłem w studio nagraniowym spędzać tyle czasu, ile chciałem. Tam tak naprawdę powstała moja pierwsza produkcja, wydana potem na płycie „Mapa”.

Album ten powstał we współpracy z poetką Miłką Malzahn, która poprosiła Jacaszka, by dokonał reinterpretacji utworów jej zespołu. Ważne było jeszcze jedno odkrycie: – Kiedyś wziąłem urlop dziekański. Pojechałem do Anglii. To było dla mnie doświadczenie głębokiej samotności. Wśród niewielu poznanych tam bliżej ludzi był Australijczyk Peter Stevenson. Peter był fanem muzyki klasycznej, a zwłaszcza muzyki dawnej. To on po raz pierwszy puścił mi „Spem in Alium” Thomasa Tallisa, muzykę Purcella, później Bacha, Debussy’ego, Ravela. Miałem wtedy 25-26 lat. Choć klasykę słyszałem już wcześniej, wtedy, w tym osamotnieniu, po raz pierwszy towarzyszyło temu spotkaniu bardzo mocne wzruszenie.

Jacaszek pracuje obecnie nad muzyką, której inspiracją są prace XX-wiecznego kompozytora i ornitologa z zamiłowania, Oliviera Messiaena.

– Messiaen tworzył fortepianowe kompozycje oparte na głosach ptaków, pisał muzykę, która miała imitować otoczenie przyrody. Chcę ten pomysł rozwinąć, przekształcić. Nagrywam dźwięki natury – głównie drzewa. Zaprosiłem do współpracy zespół Kwartludium – kwartet specjalizujący się we współczesnej awangardzie. Z nagranych partii postaram się utkać muzykę przyrody, jej instrumentalny ekwiwalent.

Taki jest punkt wyjścia: – Obcując z przyrodą, przebywając z kobietą czy bawiąc się z dzieckiem, czuję, że doczesna rzeczywistość to tylko fasada. Mam przeczucie, że jest gdzieś coś więcej, ukryta przestrzeń, za którą tęsknimy. Można to nazwać tęsknotą za rajem.

Jacaszek, choć jest praktykującym katolikiem, i choć obok obrączki na palcu nosi różaniec, zaznacza, że nie chce, aby słuchacze utożsamiali jego muzykę z przekonaniami religijnymi: – Jako artysta nie czuję powołania do nawracania na ortodoksję, zależy mi natomiast, żeby podzielić się ze słuchaczami swego rodzaju metafizyczną intuicją.

KOSMOS

Muzyk wrócił niedawno z trasy po USA i Kanadzie. Grał tam m.in. na festiwalu Unsound – córce krakowskiej imprezy pod tą samą nazwą. W Nowym Jorku koncerty odbywały się w West Park Presbyterian Church na Manhattanie. Laptop Jacaszka ustawiony był na ołtarzu. Za nim, na wielkim ekranie prezentowane były wizualizacje. Na scenie towarzyszyli mu klarnecista Andrzej Wojciechowski i klawesynista Ignacy Wiśniewski.

– Chodziłem po Nowym Jorku, szukałem tego czegoś, ale nie znalazłem. Miejsce, które funkcjonuje dla nas jako ziemia obiecana, okazuje się być dość banalną rzeczywistością. Wszystko jest chyba nieco przereklamowane – mówi, wchodząc do swojego mieszkania. Wystrój, przypominający nowojorskie apartamenty, mógłby z powodzeniem posłużyć za temat do artykułu dla ekskluzywnego magazynu wnętrzarskiego.

– Podoba mi się minimalizm, dźwiękowa ciemność, kiedy smyczki są wyciszone, dochodzą gdzieś z oddali. Gdy emocje są bardzo silne, ale trzymane na wodzy, ukryte – mówi, gdy słuchamy pierwszej części „Ośmiu Hymnów” Stevana Kovacsa Tickmayera w wykonaniu Gidona Kremera i jego zespołu Kremerata Baltica: – Przywykliśmy patrzeć na muzyków nie jako na artystów, ale powielających muzyczne idiomy wykonawców, grających pop, rocka czy jazz. Praca artysty jest tym bardziej wartościowa, im bardziej jest odrębna, kiedy pokazuje wycinek jakieś jego własnej, niepowtarzalnej rzeczywistości. Dobry muzyk czy malarz jest całym odrębnym kosmosem.

Chyba nie bez znaczenia jest fakt, że Michał Jacaszek pracuje w piwnicy, półtora metra pod ziemią. Jego muzyka utkana jest z tego, co zdążyło już wzrosnąć w grunt, co zostało przesypane kolejnymi tworami naszej kultury. Nazwanie go muzycznym konserwatorem zabytków byłoby zbyt proste – nie w tym rzecz, że Jacaszek ożywia muzykę baroku, restauruje ją. Swoimi nagraniami gdański artysta każe słuchaczowi spojrzeć w głąb, na to, co mamy pod stopami. Kolejne sample są jak grudki ziemi – jeden kamyczek od Bacha, inny od Purcella. Jacaszek przygląda się im, przeciera, układa, posypuje piachem, po którym chodzili kiedyś gdańscy mieszczanie, po czym podaje słuchaczowi.

Słuchając jego muzyki, obcujemy z czymś, co nie przystaje do naszej rzeczywistości. Jest w niej tajemnica, której na co dzień nie mamy czasu zgłębiać. Kiedy się w nią wsłuchany, stają nam przed oczyma obrazy, o których istnieniu w naszej głowie nie mieliśmy pojęcia.  


KAJETAN PROCHYRA jest dziennikarzem muzycznym, szefem redakcji portalu Jazzarium.pl. Publikuje w „Jazz Forum” i „Bluszczu”. Współpracował z TVP, Polską Akcją Humanitarną i Stowarzyszeniem Przyjaciół Integracji. Autor reportaży telewizyjnych i dokumentów. Absolwent Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy.


Michała Jacaszka będzie można usłyszeć na żywo podczas festiwalu Open’er w Gdyni oraz w Gorlicach, gdzie w ramach Ambient Festival wystąpi z projektem Pentral, obok gwiazd muzyki elektronicznej takich jak Christian Fennesz, Agressiva 69, Harald Gorsskopf i Axel Heilhecker. Heineken Open’er Festival: 4-7 lipca Gdynia. Ambient Festival: 13-14 lipca, Gorlice.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012