Słowa z pozoru bliskie

Spotkanie izraelskich i polskich artystów obarczone jest dużym ryzykiem. Ci, którzy teoretycznie powinni być sobie bliscy, odkrywają wzajemną obcość.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Projektowi tak trudnemu jak "Rok Polski w Izraelu" już na wstępie groziły skrajnie różne niebezpieczeństwa. Pierwszym byłoby skoncentrowanie się tylko na historii. Oczywiście, łatwo znaleźć argumenty, które potwierdzałyby słuszność takiego, narzucającego się samorzutnie wyboru: wskazywałyby nań zarówno przerażająca żywotność stereotypów, jak i szacunek dla tych Izraelczyków, którzy do dziś nie potrafią oprzeć się wzruszeniu, wspominając kraj urodzenia. Jednak czy oparty na samej historii scenariusz nie sprowadziłby jej do czasu zaprzeszłego?

Drugim niebezpieczeństwem byłoby udawanie, że polsko-żydowska historia nie ma charakteru wyjątkowego, że nie rzutuje na współczesność. Albo że zdołaliśmy ją w pełni przepracować i stać już nas na nowy początek. Pozornie "przezroczysta" autoprezentacja naszego kraju byłaby nie tylko śmieszna i niewiarygodna, ale po prostu nieuczciwa. Rok Polski w Izraelu z założenia musi się różnić od sezonów kulturalnych, które organizujemy w jakimkolwiek innym kraju.

Bliscy, czyli obcy

Na to nakłada się jeszcze jedna kwestia. Wielu z tych, którzy poznali w Izraelu trzydziesto-, czterdziestolatków, urodzonych już między Morzem Martwym a Śródziemnym, może podzielić się podobnym doświadczeniem. Kiedy w telawiwskim barze rozpoczynali rozmowę od deklaracji poczucia winy za polskie grzechy bądź od spowiedzi z odziedziczonej traumy biernych świadków Zagłady, nieoczekiwanie napotykali na opór. Najczęściej ich izraelscy rozmówcy w ogóle nie chcieli o tym rozmawiać.

Dlaczego? Psycholożka z Tel Awiwu wyjaśnia, że taka reakcja ma dwie przyczyny. Po pierwsze, bezpośredniość podobnych deklaracji budzi nieufność, podejrzenie o obowiązek "politycznej poprawności". Co równie ważne, współczesny Izraelczyk każdą debatę o przeszłości filtruje przez własne doświadczenie obywatela kraju kojarzonego w świecie z permanentnym konfliktem - niezrozumiałym przez kogokolwiek z zewnątrz, a jednocześnie ocenianym w Europie z niefrasobliwą łatwością.

Jednocześnie zdarza się, że ci sami znajomi, którzy w Izraelu nie chcieli rozmawiać o niegdysiejszych polskich sąsiadach, po jakimś czasie przysyłają e-mail z prośbą, by pomóc im zorganizować podróż do maleńkiego miasteczka na Mazowszu, gdzie podobno urodził się pradziadek. Albo z pytaniem o tytuł najlepszego podręcznika do nauki języka polskiego.

Biorąc pod uwagę to szczególne napięcie między przeszłością a teraźniejszością, decyzję, by oś scenariusza Roku Polskiego w Izraelu oprzeć na dialogu między pokoleniami powojennymi, uznać trzeba za równie odważną, co otwierającą.

Jednak ryzyko takiego spotkania bywa duże. Zdarza się bowiem, że ci, którzy "słownikowo" powinni być sobie bliscy, nagle odkrywają wzajemną obcość. I to wcale nie tam, gdzie można by się tego spodziewać. Wydaje się np., że nie ma środowisk bliższych sobie niż zaangażowani, transgresywni, lewicujący artyści polscy i zaangażowani, transgresywni, lewicujący artyści izraelscy. Pierwsi od dawna eksplorują wszak polską pamięć, podsuwając nam przed oczy wszystko to, o czym pamiętać nie chcemy. Drudzy nie boją się porównywać muru odgradzającego Izraelczyków od Palestyńczyków do niegdysiejszych murów getta.

A jednak Zeew Engelmayer, znany izraelski autor komiksów - jego książki są znacznie bardziej radykalne od prac posługującego się podobnym stylem Marka Raczkowskiego (ciekawe, jak zareagowano by w Warszawie na portrety polityków przedstawionych w odważnych scenach erotycznych?) - ze zdumieniem wspomina spotkanie z grupą "Twożywo". Jego własne poglądy coraz bardziej radykalizowały się w słowach, gdy odpowiadał na kolejne zarzuty dotyczące polityki Izraela wobec Arabów. "W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że oni widzą w moim kraju jedynie źródło wszelkiego zła. I zacząłem do nich mówić językiem tych, którzy na co dzień są moimi przeciwnikami politycznymi".

Dezynwoltura ocen

W ten sposób Engelmayer opisał najważniejszy chyba problem eksperymentu, jakim są podobne spotkania: nieadekwatność tych samych pojęć, które w różnych kontekstach geograficznych oznaczać mogą coś zupełnie odmiennego. Niebezpieczną konsekwencją jest zaś dezynwoltura ocen - choroba, na którą zapadła w Izraelu np. Joanna Rajkowska. W pracy wideo pt. "Wyżej!" artystka przeprowadza wywiad z przyjaciółmi, którzy kiedyś pracowali w kontroli bezpieczeństwa na lotnisku Ben Guriona. Jak czytamy w katalogu wystawy "Wybrańcy", zrealizowanej w Holonie, chodzi o "tarcie między rolą a odpowiedzialnością z jednej strony i przesadą z drugiej. Praca odsłania, jak jednostki funkcjonują pod ciśnieniem określonego aparatu ideologicznego odzianego w strój sformalizowanej, czysto administracyjnej odpowiedzialności".

Joannie Rajkowskiej można by zadać kilka pytań. Pierwsze, najprostsze, dotyczy braku formy, który - w odróżnieniu od innych projektów artystki - charakteryzuje tę pracę. Co decyduje o przynależności "Wyżej" do sztuk wizualnych? Czy z podobnym wywiadem nie poradziłby sobie lepiej filmowiec-dokumentalista? Odrębną, bardziej szczegółową kwestią jest podejrzenie o "mechanizm przeniesienia": Rajkowska, mając za sobą doświadczenie ideologii europejskich, zdaje się nie dostrzegać, że wszechobecne w Izraelu kontrole nie są wyłącznie wykwitem ideologicznych imaginacji. Podobne nieporozumienia działają zresztą w dwie strony i dotyczyć mogą też "kapitalizacji" Holokaustu, ujawniającej się np. przez turystykę.

Dlatego dobrze się stało, że dwa - jeszcze nie zakończone - wspólne projekty współczesnych artystów polskich i izraelskich odnoszą się do pojęć niejednoznacznych. Wspomniani już "Wybrańcy" próbują zastanowić się nad tym, czym dla nas, dzisiejszych Polaków i dzisiejszych Izraelczyków, pozostają nasze dawne (czy również obecne?) mesjanizmy. "Demony", prezentacja w Muzeum Sztuki Współczesnej w Bat Yam, opowiadają o lękach nie tylko polsko-żydowskich (przy okazji po raz kolejny objawiła się tu moc prac Zbigniewa Libery - co zadziwiające, prezentowanego w Izraelu po raz pierwszy - które tam zyskały nieoczekiwanych partnerów w przejmującym projekcie "Wyznania nadejdą wkrótce" Roee Rosen, czy pracy "Duch rzeczy" Guya Goldsteina).

Błądząc po salach wystawowych odkrywamy, że eksperyment spotkania nie zawsze jest zderzeniem i nieporozumieniem, że czasem bywa po prostu niespodzianką. Jak choćby wtedy, gdy znudzeni oczywistością pracy "Czterdzieści i cztery" Grzegorza Klamana, w której artysta odwołuje się do filmowych adaptacji "Dziadów" i "Wesela", kilka sal dalej odkrywamy prezentację wideo grupy "Salamanca" pt. "Mesjasz jest polskim stolarzem imieniem Maria". Jerozolimscy artyści wybrali się oto do Gdańska, by wśród siedmiu kandydatów recytujących klasyczne mesjańskie teksty przeprowadzić casting na Mesjasza. Nieoczekiwanie - zapewne także dla autorów tej pracy - objawia się świeży, jak dotąd nieeksplorowany przez polskich artystów wymiar polskiego mesjanizmu. No bo jak to się stało, że nasza "mesjańska" podświadomość do Mickiewicza i Wyspiańskiego nie dołączyła strajkowych piosenek ze Stoczni Gdańskiej?

***

Konkluzja w pierwszej chwili wydaje się banalna: Rok Polski w Izraelu pozwala doświadczyć na własnej skórze podwójności dialogu. Wszak w spotkaniu nie tylko bardziej zbliżamy się jeden do drugiego, ale także lepiej poznajemy sami siebie. Jednak zdarza się, że to ostatnie zaskakuje nas najmocniej.

Projekty zrealizowane w ramach Roku Polskiego w Izraelu:

"DEMONY. WSPÓŁCZEŚNI ARTYŚCI Z POLSKI I IZRAELA A DUCHY CZASU"; Bat Yam; Muzeum Sztuki Współczesnej im. Ben-Ari; dyrektorka i główna kuratorka: Milana Gitzin-Adiram; kuratorki: Naomi Aviv i Leah Abir. "WYBRAŃCY"; Holon, Centrum Sztuki Cyfrowej; kuratorki: Galit Eilat i Aneta Szyłak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008