Reklama

Ładowanie...

Śląsk w sarkofagu

Śląsk w sarkofagu

15.06.2003
Czyta się kilka minut
W odautorskim posłowiu do „Finis Silesiae” Henryk Waniek w dość osobliwy sposób zwierzył się ze swych pisarskich wątpliwości i niepokojów. Wyznał, że - ni mniej, ni więcej - chciał pomysłem na tę powieść „zarazić znajomą pisarkę”.
W

Wolał, by tę książkę napisał kto inny? Dlaczego? Bo historia niemieckiego fotografa i jego modelki, podróżujących po Śląsku końca lat 30. minionego wieku, wyczytana ze zdjęć, a właściwie wymyślona przez Wańka, który przypadkiem natknął się na wydany w roku 1940 album „Die Schlesische Landschaft”, zrazu wydała się mu „trochę tania, w stylu gazetowych powieści w odcinkach, awantur miłosnych z ukrytym kluczem”.

Może przestraszył się swojej fantazji, która kazała mu w fotograficznych pejzażach bliżej mu nieznanego wrocławianina Karla Franza Klosego dostrzec projekcję życia, które być może mogłoby być także jakąś fantasmagoryczną wersją jego artystycznego i człowieczego losu. Cóż z tego, że Klose wydał swe dzieło w roku, w którym Waniek dopiero gotował się do przyjścia na ten świat? I w tym przecież dostrzec można jakiś tajemny znak. Wiemy zaś, my, którzy znamy malarską twórczość Wańka i takie jego książki, jak na przykład „Hermes w Górach Śląskich”, że autor „Finis Silesiae” od czasów młodości nieprzerwanie penetruje Sudety, przemierza tamtejsze wioski i miasta, zagłębiając się w historię i mistykę tej ziemi i tej prastarej kultury, której ślady zostały zatarte i wymagają już tylko czułości, dociekliwości i właśnie wyobraźni.

Finis Silesiae? Tak, w jakimś sensie tamten Śląsk umarł. Nie ma już tamtych ludzi, a nawet ich potomków. Nie ma marniejących z roku na rok materialnych dowodów ich istnienia. Zostały góry, ale kiedy spogląda się na nie poprzez pryzmat zdjęć wykonanych 60 lat temu, to nawet one wyglądają jakby inaczej. Dlaczego w tej wiosce nie ma już tak wielu budynków? A tam? Dlaczego w niebo nie sterczy już kościelna czy zamkowa wieża? Gdzie się podziały tamte drzewa? Też umarły?

Ileż to razy Waniek-malarz, Waniek-eseista, Waniek-pisarz błądził po Śląskich Górach tylko po to, by zadawać sobie takie właśnie pytania i snuć odpowiedzi tyleż prawdziwe, co prawdopodobne. Klose mógł być owładnięty tą samą pasją, skoro w nazistowskich Niemczech, już gotowych do podpalenia tego świata, nie zobaczył ani jednej swastyki, ani jednego propagandowego emblematu tamtej epoki. Nie zoba-czył, bo je świadomie ominął, zlekceważył, uciekając w piękno natury, nie skażonej fanatyzmem i zbrodniczą ideologią.

W „Finis Silesiae” Klose nazywa się Paul Scholz i mieszka w Gliwicach. Jego dziewczyna, która pojawia się na niektórych fotografiach z albumu i osobliwie zawsze na nich skrywa twarz, to Brigitte, bytomianka, która pielęgniarskie praktyki odbywa w Głubczycach. Łączy ich uczucie, ale dzieli to wszystko, co za chwilę, bo już we wrześniu roku 1939, bezwiednie i brutalnie wtargnie nie tylko w ich życie. No i tak powstał co się zowie romans. Gęsty i długi, więc można by go, niejako wbrew woli autora, drukować nawet „w odcinkach”. Jednak z owej chwili pisarskiego zawahania, z owych wątpliwości, które targały autorem, powstała nowa wartość.

Gatunkowo „Finis Silesiae” jest wprawdzie powieścią, wyraźnie jednak podszytą esejem. Waniek nie byłby Wańkiem, gdyby, podróżując za swymi bohaterami między Gliwicami i Zgorzelcem, nie ujawniał się również jako narrator, który wie, co stanie się potem. Który wie, że stygmaty śmierci tamtego świata muszą być odkryte i z sarkazmem ujawnione. Zachowuje się więc jak ktoś, kto zna klucz do sarkofagu, w którym zmieścił się cały Śląsk, nie tylko Paul i Brigitte. Uchylił wieko, a nam, czytelnikom, kazał zaglądnąć do środka, abyśmy się zachwycili widokiem uśmierconego kraju. Z zachwytu i zdziwienia, że coś, co tętniło życiem, może nagle i nieodwołalnie umrzeć, powstała ta piękna, choć smutna książka.

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]