Skarb w kruchym naczyniu

Księża zaczynają traktować swoje powołanie jako zwykłą pracę - alarmują biskupi. Przyczyn kryzysu upatrują w zerwaniu Kościoła z Chrystusem.

20.03.2008

Czyta się kilka minut

Słowa przestrogi przed złym rozumieniem powołania kapłańskiego skierowali do polskich księży przewodniczący Konferencji Episkopatu abp Józef Michalik i kard. Stanisław Dziwisz, przewodniczący Komisji Duchowieństwa KEP. Nawiązali do tradycji zwracania się do duchowieństwa w Wielki Czwartek, rozpoczętej 28 lat temu przez Jana Pawła II. Ich słowa dotykają spraw bardzo konkretnych i aktualnych.

Nie ma w liście laudacji na cześć życia konsekrowanego. Biskupi nie kryją, że jest ono ciężką służbą, której nie przyjmuje się po to, by znaleźć komfort życia. Kapłaństwo to droga krzyżowa: "powinniśmy w Wieczerniku spotkać się z naszym Mistrzem i odważnie spojrzeć na ostatni odcinek Jego kapłańskiej drogi na ziemi, wiodącej na Kalwarię. (...). To jest również nasza droga. Innej nie ma. (...) Jezus wiedział, że niewielu zdecyduje się, aby iść za nim do końca" - piszą biskupi. Powołanie, owszem, jest "skarbem" i "darem dla całego Kościoła". Ale takim, który "nosimy w glinianych naczyniach naszych słabości". Autorzy listu przypominają przestrogę Chrystusa: "Szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!". Pokusa, by własne kapłaństwo traktować jako ową drogę przestronną, jest duża. Biskupi, wsłuchując się w głos "zarówno kapłanów młodych, jak i dojrzałych" dostrzegają, że Kościół zaczął być postrzegany jako instytucja wyłącznie ziemska, w której można się zatrudnić, ale pracę w niej porzucić. Biją się w piersi: "nie zauważyliśmy, że kapłaństwo zaczyna być traktowane zawodowo, jako praca, którą można przeliczyć według norm tego świata".

Diagnoza słuszna, trochę uproszczone wydają się jednak spekulacje, że przyczyną tego może być "podejście do katechezy w szkole, w której wszystko jest oparte o umowę o pracę"; nie wszyscy przecież kapłani są katechetami, wątpliwe też, by tak łatwo przenosili wzorce z pracy w szkole do duszpasterstwa. Znacznie trafniejsze są słowa późniejsze: "Takie są skutki oderwania Kościoła od Chrystusa". W Kościele zaginął duch służby według wzoru, jaki pozostawił Jezus: bezinteresownej i opartej na głębokiej więzi z Bogiem. Za mało jest w kapłańskim życiu Ewangelii. "Wyrazistość tego rysu musi być pierwszym punktem odniesienia formacji w naszych seminariach duchownych. Musi także stanowić podstawowe kryterium w dopuszczaniu kandydatów do święceń kapłańskich".

Cieszy tak jednoznaczna charakterystyka kryzysu gnębiącego polski Kościół. Cieszy, że biskupi nie upatrują jego przyczyn w politycznych i medialnych "atakach na Kościół", w lustracji czy podziale Kościoła na łagiewnicki i toruński. Istota leży znacznie głębiej: w zaniku prywatnej religijności księdza, w niewłaściwym podejściu do powołania i błędnym pojmowaniu Kościoła, który jest instytucją bosko-ludzką. Z jednej więc strony jest skazany na skażenie grzechem i błędem, których wyplenić się całkowicie nie da (o czym czasem zapominają krytycy), z drugiej - nie można go traktować na równi z przedsiębiorstwem. Kapłan, jeśli już trzymać się przenośni "zawierania umowy", zawiera ją z Chrystusem - czytamy w liście. "Ta umowa nie zostawia możliwości ani odwołania, ani rezygnacji z jej wykonania".

Tymczasem niektórzy rezygnują. Odchodzą nawet księża "zajmujący wysokie stanowiska w Kościele". A ich odejściom "towarzyszy często lista pretensji do Kościoła rozumianego jako instytucja" - ubolewają biskupi. Szkoda jednak, że nie spostrzegli, że uwagi i pretensje kapłani ci wysuwali zazwyczaj wcześniej, przed zrzuceniem sutanny. Czuli się jednak niesłuchani, ich postulaty pozostawały bez odpowiedzi, uciszano ich w myśl kościelnego posłuszeństwa. "Zbyt ścisła zależność we wszystkich wymiarach życia uniemożliwia dojrzewanie" - pisał np. rok temu Tadeusz Bartoś w liście pożegnalnym do współbraci-dominikanów.

Autorzy listu, niestety, prześlizgują się nad problemem porzucania kapłaństwa. Zapewniają, że otwierają im się oczy na mechanizmy procesu odchodzenia. Nie wymieniają ich jednak - a poza motywami osobistymi są to przecież przyczyny, które można by zażegnać poprzez reformę działania Kościoła. Tak, by żaden ksiądz nie czuł się samotny, wyizolowany; tak, by nikomu nie odbierano możliwości realizacji ambicji naukowych i duszpasterskich. By kapłan przeżywający kryzys tożsamości - co spotyka wielu - mógł bez poczucia wstydu szukać pomocy duchowej i terapeutycznej. W zeszłym roku ks. Piotr Dzedzej wydał zbiór wywiadów z byłymi księżmi. Większość z nich napotykała w kuriach biskupich mur niezrozumienia dla swoich problemów. Hierarcha, niejednokrotnie otaczający się bizantyjską celebrą, rzadko bywa dla swoich podwładnych ojcem.

Tym bardziej brakuje w liście wyciągnięcia ręki i znaku pokoju wobec tych, którzy odeszli. Nie można ich postaw sprowadzać do "listy pretensji", oni też mają prawo do troski o Kościół, badania zaś wskazują, że odejścia z kapłaństwa tylko w niewielu przypadku łączą się z utratą wiary. Co więcej - byli księża czują się często porzuceni przez swoją instytucję, Kościół w Polsce nie potrafi jeszcze należycie zagospodarować ich umiejętności czy zorganizować dla nich duszpasterstwa.

Dobrze jednak, że problem odejść - w ostatnim czasie zdarzyło się przecież kilka głośnych - został w liście do kapłanów wyraźnie wyartykułowany. Być może brak konkretnych propozycji rozwiązań oznacza zaproszenie księży do dialogu o Kościele. Chyba tak należy rozumieć wezwania do cementowania miłością kapłańskiej wspólnoty. Bo to miłość, a nie sprawna administracja, jest tym, co ma wyróżniać Kościół - zauważają biskupi. "Niech ta miłość będzie jak skała, o którą rozbiją się wysiłki tych, którzy chcą sprowadzić Kościół jedynie do wymiarów ludzkiej instytucji". Oby tylko te słowa zostały zrozumiane jako wezwanie do solidarności, a nie zwarcia szeregów i obrony oblężonej twierdzy - w jej nieprzewietrzonym gmachu kryzys kapłaństwa będzie się bowiem tylko pogłębiał.

Biskupi widzą potrzebę dobrych kapłanów. "Wierni (...) czekają na Słowo Boże, które głosimy. Czekają na sakramenty, których jesteśmy szafarzami. Czekają na świadectwo naszego osobistego życia". Wszystko to prawda, w słowach powyższych pobrzmiewa jednak myślenie korporacyjne. Kościół, o czym często się zapomina, jest przecież wspólnotą wszystkich wierzących, a księża - by odwołać się do brata Morisa - nie są lepszymi chrześcijanami od świeckich. Wzór może działać i w drugą stronę - warto, by kapłani wsłuchali się w głos wiernych, by dostrzegali świadectwo ich życia. Niech  te dwa światy się przenikają. Większa solidarność wśród stanu kapłańskiego połączona z głębszą współpracą ze świeckimi może doprowadzić do celu upatrzonego przez biskupów: pełnego przeżywania powołania kapłańskiego.

Treść listu do kapłanów - bliska życia, trafnie diagnozująca problemy stanu duchownego - i jego pełen troski, pozbawiony patosu ton (zwróćmy uwagę, że autorzy cytują gęsto Ewangelię, a nie, jak zazwyczaj, nauczanie Jana Pawła II) budzi nadzieję na nową jakość w życiu polskiego Kościoła. Kiedy abp Michalik i kard. Dziwisz - jak sami piszą - "z pokorą pochylają się nad niektórymi ważnymi i aktualnymi sprawami" - trzeba bez ironii przyznać, że czynią to szczerze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej