Skalpel, „Konfusion”

Dopóki muzyka opierała się na zasadzie "ktoś gra - ktoś inny słucha", wszystko było jasne, przynajmniej w miarę. Kłopoty zaczęły się wraz z nagrywaniem. Ze sporego zbioru przykładów przypomnę tylko, ile pretensji usłyszał Glenn Gould, który dla jak najlepszych efektów estetycznych stosował montaż nagranych przez siebie fragmentów czy też zmienne ustawianie mikrofonów.

19.06.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Odbiór czterdziestu minut muzyki Skalpela przybrać może różne formy, pomiędzy solidnym traktatem estetycznym z jednej strony a całkiem przyjemną muzyką dobiegającą gdzieś z tła. W tym łatwiejszym wypadku słucha się muzyki wywodzącej się z jazz-rocka, o wyraźnej, acz niuansowanej konstrukcji rytmicznej, słychać więc kolejne ścieżki, raczej stonowane, lekko niepokojące czymś w rodzaju nostalgii; może dlatego, że sporo tu stylistyki z lat 70. Ścieżki płyty są przy tym znikliwe: owszem, po głowie krąży potem ten czy inny motyw lub ślad, zasadniczo jednak trudno wyodrębniać pamięcią poszczególne tytuły. Pozostaje wrażenie ogólnej spójności, ewentualnie pojedyncze dźwięki.

Problem w tym, że Skalpel to Marcin Cichy i Igor Pudło, którzy owszem, posługują się klawiaturami, tyle że komputerowymi. Ich muzyka składa się z elektronicznie przetwarzanych fragmentów płyt już kiedyś przez kogoś nagranych, z dźwięków rozkładanych na czynniki pierwsze i na nowo łączonych. Co ciekawe, Cichy i Pudło skutecznie dążą do imitacji, do wywołania wrażenia, że ktoś tu (i teraz) gra naprawdę na prawdziwym instrumencie. W paru pierwszych utworach wydaje się nawet, że słychać tego samego saksofonistę, posługującego się tym samym stylem artykulacji dźwięku, a zapewne części składowe domniemanego saksofonisty są nader różnorodne.

Znamienne, że w jednym z wywiadów rozmówca Cichego (Konrad Żywiecki w "Jazz Forum") mówił o wrażeniu słyszenia prawdziwego perkusisty, a także - uwaga - brzęczenia kontrabasu czy niestrojenia saksofonu. Usatysfakcjonowany Marcin Cichy podziękował. Więc po to skomplikowana komputerowa kombinatoryka, by uzyskać złudzenie kiksów? A jednak warto. Po pierwsze, ta muzyka ma urok. Po drugie, pośrednio można zdać sobie sprawę, ile pozausznych założeń powstaje i funkcjonuje zazwyczaj - choć niezauważalnie - przy słuchaniu muzyki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2006