Sierpniowy Apel

Myślę, że apel o sierpniową abstynencję jest nade wszystko wezwaniem do solidarności z matkami dzielącymi mieszkanie z synami alkoholikami, z żonami, mężami i dziećmi alkoholików, wreszcie z nimi samymi – w ich walce o wytrzeźwienie.

19.08.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Wraz z PRL-em zniknęły z ulic naszych miast tabuny pijaczków. Wtedy, zwłaszcza po zapadnięciu zmroku, było ich wielu. Zaczepiali ludzi, czasem leżeli na chodnikach, nawet w zimie. Czy teraz jest ich mniej, czy tylko Straż Miejska dba o to, by się nie rzucali w oczy? Przecież są. Kilku takich, bezdomnych, ma na krakowskich Plantach ulubioną ławeczkę. Znamy się, oni, kiedy ich mijam, pozdrawiają mnie, ja do nich zagaduję. Już dawno nie proszą o „złotówkę na piwo”. W tych dniach jeden z nich – jakiś nowy – pobiegł za mną. Młody chłopak. Nie prosił o złotówkę, ale o... modlitwę. Żeby się wyrwał z nałogu. Coś mu tam tłumaczyłem, ale on to wszystko wiedział lepiej.

Próbował, nic z tego nie wyszło. Powiedział, że jest stracony i powtarzał, żebym się za niego modlił.

Są więc. W Polsce żyje „niemal milion osób uzależnionych, na wiele milionów pijących ryzykownie i szkodliwie. Polacy wydali w ubiegłym roku ponad 30 miliardów zł na alkohol. Spożycie alkoholu na osobę od 15. roku życia wynosi 13,6 litra. Należy do tego dodać od 2 do 3 litrów alkoholu nierejestrowanego (...) Wielki problem społeczny (...) dotyka nas w sposób szczególnie upokarzający. Inni mówią o nas: pijany jak Polak. Mówią tak nawet ci, którzy piją dużo więcej, gdyż widocznie obnosimy się z naszą słabością, a niekiedy nawet absurdalnie się nią szczycimy! Oswoiliśmy się z tą wadą, uważamy ją za oczywistą”. Na progu sierpnia czytałem w kościele te słowa („Apel Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości” podpisany przez biskupa Tadeusza Bronakowskiego) i zgromadzeni słuchali z taką uwagą, jakiej nie wzbudził bodaj żaden list pasterski.

„Prośba o abstynencję – czytamy w Apelu – nie jest adresowana jedynie do osób, które borykają się z problemem alkoholowym. Sierpniowy apel nie jest też moralnym szantażem wobec tych, którzy nie nadużywają alkoholu, ale nie widzą nic złego w umiarkowanym towarzyskim piciu podczas wakacji”. Apel obudził we mnie wspomnienie wizyty (w 1974 r.) w rzymskich „fawelach”, w zaułku Acquedotto Felice (wtedy były w Rzymie fawele, dziś w tym miejscu są piękne tereny zielone).

W jednej z prymitywnych bud mieszkał młody Silvio z ruchu Focolari: ksiądz, który w wypadku samochodowym stracił władzę w nogach i poruszał się na wózku inwalidzkim. Kiedy siadaliśmy do wspólnego posiłku, wyjaśnił, że nigdy nie podają i nie piją wina ani innego alkoholu – przez solidarność z tymi, którzy się borykają z ciężarem, jakim jest alkoholik w rodzinie (nie pili też kawy, przez solidarność z ubogimi, których na kawę nie było stać). Ich solidarność miała znaczenie dlatego, że nie ograniczała się do słów. Ks. Silvio i jego przyjaciele sami żyli w tym miejscu przeklętym.

Myślę, że apel o sierpniową abstynencję jest nade wszystko wezwaniem do solidarności z matką dzielącą mieszkanie z dorosłym synem alkoholikiem, z Martą (www.alkoholizm.jawnet.pl), która poprosiła męża o pomoc, polegającą na tym, że w domu nie będzie trzymał alkoholu, na co on: „powiedział, że to nienormalne, aby nie mógł mieć w barku winka itp.”, z żonami, mężami i dziećmi alkoholików, wreszcie z nimi samymi w ich walce o wytrzeźwienie.

Głos Kościoła ma znaczenie, bo Kościół nie ogranicza się do słów, ale jak mało która instytucja towarzyszy ludziom w tej walce. Nie sposób wymienić wszystkie inicjatywy – najbardziej znane to kapucyński Zakroczym i prowadzony przez marianów Licheń (łatwo naigrawać się z Lichenia, pomijając działający tam ośrodek pomocy uzależnionym). Takich miejsc jest mnóstwo, jak choćby tysiące grup AA przy parafiach.

Można apelować wtedy, gdy za słowami stoją czyny. Dlatego „Apel” trafił do serc słuchaczy.

„Umierają mi ludzie, dopóki ja ludziom nie umrę. Każda śmierć dotyka...”, napisał Sławomir Mrożek po śmierci Leopolda Tyrmanda. Moje pokolenie nauczył pogodnego dystansu wobec absurdów tego świata. Te absurdy nie są zresztą – jak myśleliśmy – specyfiką „najlepszego z ustrojów” ani Polski. Mrożek jest aktualny i zrozumiały także w innych światach i innych czasach.

Był więc nauczycielem mojego pokolenia, a po lekturze „Dziennika” stał mi się człowiekiem bliskim. Parafrazując tamte jego słowa, chciałoby się rzec: śmierć Sławomira Mrożka dotyka mnie szczególnie. Coś się kończy..., pewnie także coś zaczyna. Przy nas, ale już nie dla nas.

Nie ma i nie będzie Sławomira Mrożka. Nas też niebawem nie będzie, a świat toczy się dalej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2013