Showmani z „misją”

W zimowej ramówce nie pojawią się nowe odcinki programów Kuby Wojewódzkiego i Szymona Majewskiego. Media wylansowały ich na gwiazdy, ale również na obrońców wolności słowa i populistycznych adwokatów liberalizmu.

30.12.2008

Czyta się kilka minut

Kuba Wojewódzki i jego goście / fot. TVN /
Kuba Wojewódzki i jego goście / fot. TVN /

Sytuacje, w których kamera zarejestrowała Wojewódzkiego zakłopotanego, przypartego do muru lub boleśnie zaskoczonego, można zliczyć na palcach. To w końcu szczwany lis, który na wizji odwrócił już niejednego kota ogonem. Nie wiadomo tak naprawdę, co mu się bardziej opłaca - odgrywanie wielkiego ironisty czy opozycyjny image zafrasowanego stańczyka, który wykłada kawę na ławę i mówi, jak to jest z tą Polską. Co wiemy na pewno: owa schizofrenia przekłada się na formułę całego show. "Witam Państwa w jedynym programie, gdzie goście są zbędni" - chwila szczerości i zdanie doskonale oddające charakter przedsięwzięcia. W tym telecyrku klaun ma nie tylko bawić, ale i nauczać. Bo przecież społeczeństwo różnorakich "-fobów", uwięzionych w gorsecie konwenansów, trzeba edukować. Karcić za grzech nietolerancji, nagradzać za rozluźnione języki i obyczaje.

Błazenada, którą Wojewódzki uprawia, jest efektowną, rozbuchaną autopromocją, niepotrzebną reklamą okrzepłej na rynku marki. Już w samej konstrukcji programu widać wzór, który umacnia pozycję prowadzącego jako liberalnego sumienia narodu. Na początku odcinka zostaje zasygnalizowany problem. Co to znaczy być artystą w Polsce? Co to znaczy być gejem? Dlaczego nie ma u nas kultury erotycznej? Na jaką prowokację jesteśmy gotowi, a na jaką mamy za ciasne głowy? Problem w tym, że gospodarza programu nie rozlicza się z obietnic złożonych już na progu studia (nawet jeśli niewyartykułowanych). Czasem przypomni sobie o nich w trakcie emisji, najczęściej potraktuje je wyłącznie jako pretekst dla kanonady niewybrednych żartów.

W porannych audycjach radia Eska Rock Wojewódzki wraz z Michałem Figurskim biorą na celownik głupotę. I to nie głupotę Kowalskiego, który nie potrafi dogadać się z Nowakiem, ale głupotę masową, pojawiającą się w różnych częściach kraju jak wrzody ospy wietrznej. Głupotę, która opanowała instytucje rządowe i prywatne, zainfekowała drobnych przedsiębiorców i szacownych urzędników. To już nie farsa, ale przykra groteska, zapowiedź idiokracji, horror, który, jak to często bywa, rodzi się w śmiechu. Oto kobieta kolportująca prasę w Rawiczu, odebrawszy telefon od "Stowarzyszenia Prasy Polskiej", bez chwili wahania decyduje się wycofać ze sprzedaży "propagujący homoseksualizm" dwutygodnik "Gala" i okleić swój przybytek ostrzeżeniami HOMOTYFUS STOP. Śmiech więźnie mi w gardle i mam do Wojewódzkiego żal. W eterze uchwycenie tego "koszmaru polskości" wychodzi mu często, na wizji rzadko, choć przecież wcale tak być nie musi. Nieźle poszło w programie z Markiem Raczkowskim, który połączył uprzednio czerwień i biel naszej flagi z brązem psich odchodów. Wrzask był od Szczecina po Giewont, jednak spójrzmy prawdzie w oczy - te psie kupy to plaga większa dziś niż ubecja i gwiazdy na łyżwach razem wzięte. Podwójna krzywda dla Ciebie i dla mnie. Najpierw w kupę wchodzisz, potem z nią chodzisz. Z poczuciem winy, że zrobiłeś coś, co nie przystoi. A nuż ktoś zobaczy. A nuż ktoś wyczuje!

Sam nie wiem, czy Majewskiego z Wojewódzkim więcej dzieli, czy łączy. Niby panowie są na wspólnym wikcie w TVN, obaj chudzi i wysocy, z jednego pokolenia. Z drugiej strony, trudno porównywać ich programy przez pryzmat gatunku. Podczas gdy "Kuba Wojewódzki" pozostaje najbliżej klasycznego talk-showu, Majewski stawia na formę eklektyczną, w której jest miejsce na parodię, kabaret, burleskę, talk-show i drapieżną satyrę. Na stylizację retro, barokową scenografię, Piotra Rubika trzymającego w dłoni kostkę Rubika i Mandarynę z drylownicą do wiśni.

Teoretycznie taka konwencja umożliwia o wiele więcej, jeśli chodzi o "społeczną edukację". Teoretycznie jest przeznaczona dla inteligentniejszego widza, obeznanego z kontekstami, oswojonego z poetyką absurdu. Teoretycznie, ponieważ wszystko rozbija się o sceniczną charyzmę, której Majewskiemu brakuje. Nie bez przyczyny najlepszym i najpopularniejszym (według wszelakich forów internetowych) fragmentem show są "Rozmowy w tłoku", czyli cykl inscenizowanych spotkań między ludźmi mediów, kultury i polityki, odgrywanych przez zawodowych aktorów. Wulgarne, ale autentycznie zabawne (Danuta Hojarska: "O k..., powiedziałam »cholera« w święta!") "Rozmowy" to jeden z nielicznych elementów programu, które nie wykorzystują umiarkowanie zabawnej frazy i fantazyjnych fryzur Majewskiego.

Jeśli panowie showmani kiedykolwiek chcieli, żeby ich programy niosły jakiś przekaz podprogowy, to ich plan spalił na panewce. Co chwilę zapędzają się w ślepą uliczkę. Przegrywają z własnym ego, z wymaganiami rynku, z koniecznością dostarczenia produktu, który zadowoli wszystkich. Na razie obaj znikają z zimowej ramówki, by z premierowymi odcinkami swoich programów pojawić się dopiero na wiosnę, pozostawiając tymczasem widzów z powtórkami poprzednich edycji. Będzie czas na refleksję i naukę slalomu między niższymi niż kiedykolwiek słupkami oglądalności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2009