Sanatorium „Trzecie wyjście”

Rację ma Kartezjusz, iż rozum jest to rzecz ze wszystkich na świecie najlepiej podzielona.

14.07.2014

Czyta się kilka minut

Od lewej: zupa z kukurydzy, placek z mąki z ciecierzycy, krem dyplomatyczny / Fot. danyandy.wordpress.com; jasnakitchencreations; gustussumo.it
Od lewej: zupa z kukurydzy, placek z mąki z ciecierzycy, krem dyplomatyczny / Fot. danyandy.wordpress.com; jasnakitchencreations; gustussumo.it

Ostatnio tylko skłaniam się, by tę fundamentalną dla naszego równościowego ustroju myśl ująć nieco inaczej: wszyscy ludzie są w tym samym stopniu rozumu pozbawieni. Przy czym sprawiedliwie rozdzielona głupota nie sprowadza się do niskiej inteligencji mierzonej sprawnością rozwiązywania testowych łamigłówek. To raczej kompletny brak rozeznania w zasadach dzielenia z innymi ludzkiego losu.

Zaciekłość w wyrzucaniu ze wspólnej, wąskiej ławki ludzi o innym pomyśle na dobre życie, rozkosz w eskalowaniu złych emocji tylko po to, by ściągnąć na siebie uwagę, choćby i była to uwaga nienawistna, cudza krzywda jako substytut smaku własnego życia – tak, tego na pewno nie będzie nam brakowało tego lata. Jedyna pociecha w symetrii głupoty. Jedni rzucają poświęconymi kamieniami w teatr, drudzy w innym teatrze ćwiczą frazy Kim Ir Sena. Z obu stron ta sama dzika radość, że wreszcie się kompromis aborcyjny rozwali, jakby ideolodzy tkwili w egzystencjalnym in vitro i nigdy nie zaznali świata ludzi co dzień uwikłanych w sprzeczności.

Jest wszakże ryzyko, że jeśli rozróba będzie mocniejsza, kartezjański dystans może nie wystarczyć i konieczne będzie stworzenie rezerwatu dla nieumiejących się odnaleźć pacyfistów. Albo chociaż sanatorium „Trzecie wyjście”, gdzie ofiary własnego rozumu i łagodnego usposobienia będą mogły podreperować nerwy. Zgłaszam się od razu na kucharza do takiej placówki, przy wybrednych dzieciach i wiecznie zatroskanych klientach garkuchni nabrałem doświadczenia w dziedzinie tzw. comfort food.

Mgliste to pojęcie oznacza cokolwiek, co przynosi ulgę, co podjadamy ciemną nocą dla zabicia chandry i jak raz zaczniemy, nie możemy przestać – a więc bardzo różne rzeczy, zależnie od upodobań i fizjologii. Ale są pewne, w miarę pewne reguły: łagodny, prosty smak, łatwa forma przechowywania i przyswajania – czyli coś, co bez trudu można trzymać pod ręką i ewentualnie szybko odgrzać, choćby w mikrofali, zjeść palcami albo łyżką. Taki więc sobie umyśliłem jadłospis na pierwsze dni Waszego pobytu w ośrodku.


Na pierwsze ZUPA Z KUKURYDZY. Dusimy na oliwie posiekaną cebulę z gałązką tymianku, kiedy zmięknie dodajemy pokrojone łodygę selera i małą czerwoną paprykę, po paru minutach ok. pół kilo mrożonych ziaren kukurydzy i zalewamy ok. pół litrem wywaru z warzyw lub wody. Po zagotowaniu trzymamy na ogniu 10 minut, chwilę studzimy i miksujemy, dodając mleka, aż do uzyskania takiej konsystencji, jaka nas najlepiej pocieszy. Niestety nie jest łatwo w normalnych sklepach o mrożone ziarna kukurydzy, ale trud ich zdobycia (np. w dużych hurtowniach) się opłaca: służą jako surowiec do wielu uciech – np. po ugotowaniu w małej ilości wody i zmiksowaniu można połączyć je z fetą i masłem. Wychodzi brzydka, bladożółta papka, ale zapewniam was, że nie zostanie wam nic w misce.


Na drugie PLACEK Z MĄKI Z CIECIERZYCYwłoska cecina. Starannie łączymy 300 g mąki z litrem zimnej wody, odstawiamy na parę godzin, co jakiś czas mieszając. Po tym czasie solimy i dolewamy 50 ml oliwy. Smarujemy obficie oliwą płaską formę do pieczenia i wylewamy ciasto na wysokość ok. 1 cm, po czym „rozkręcamy” je delikatnie drewnianą łyżką tak, by trochę oliwy pływało na powierzchni. Pieczemy w 200 stopniach przez 30 do 40 minut, aż do momentu, kiedy zacznie być dobrze zrumienione na wierzchu pieca. Na piśmie wygląda to na jakieś byle co, ale jest w tej starożytnej potrawie archetypiczna dobroć i siła. Kiedy służy za danie obiadowe, można je, tuż po wyjęciu z pieca, posypać pleśniowym serem, albo posmarować pesto, jeśli mamy w lodówce. Nie widziałem jeszcze, żeby placek z pół kilograma mąki przetrwał noc w czteroosobowej rodzinie.


Na deser KREM DYPLOMATYCZNYwiem, że nazwa brzmi idiotycznie, ale w kontekście naszego sanatorium nabiera nowych sensów. Robimy najpierw klasyczny krem cukierniczy – ucieramy 3 żółtka z 75 g cukru, wkręcamy 30 g mąki (albo 20 g skrobi kukurydzianej), dodajemy ćwierć litra letniego mleka z wanilią, podgrzewamy ciągle mieszając, aż zgęstnieje, na koniec strzelamy solidną łyżkę rumu, cointreau, grappy itp. Po ostudzeniu mieszamy pół na pół z ubitą mocno śmietaną. W zamrażalniku zrobią się z tego niby-lody, ale najlepszy jest krem tylko lekko schłodzony, którym polewamy dostępne owoce (teraz np. maliny i jagody). Jeśli ktoś odmówi przyjęcia dokładki takiego kremu, nie puszczajcie go samego do domu, jest groźny dla siebie i otoczenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014